Dlaczego dropsowanie?
Jest to metoda, która nie służy do aktywnego poszukiwania ryb, tylko do pobudzania niechętnych do współpracy drapieżników. Późną jesienią czy wczesną wiosną okonie są zgrupowane w duże stada. Często jednak wpływ różnych czynników (najczęściej atmosferycznych) sprawia, że nie są skore do współpracy. Jeśli uda się namierzyć takie ławice i metoda jigowa nie da rezultatów, wtedy warto spróbować dropsów. Na wodzie stojącej najlepiej sprawdzają się delikatne drgania wędziskiem, przypominające te używane podczas łowienia spod lodu na mormyszkę. Przynętę możemy utrzymywać w miejscu bądź delikatnie szurać nią po dnie.
Czasami sprawdza się też trochę agresywniejsze prowadzenie przynęty, polegające na delikatnym poszarpywaniu wędziskiem w taki sposób, aby ciężarek odrywał się od dna. Tu trzeba kombinować, można robić jedno, dwa lub trzy szarpnięcia poczym chwila przerwy z jednoczesnym wybraniem nadmiaru linki. Brania nierzadko zdarzają się właśnie w momencie przerwy pomiędzy podbiciami, więc cały czas trzeba zachowywać wzmożoną czujność. Łowiąc w rzece bardzo fajnie sprawdza się technika polegająca na rzucaniu pod prąd pod kątem 45 stopni i sprowadzaniu na napiętej lince przynęty za stanowisko rzutu. Dodatkowo można wykonywać lekkie ruchy nadgarstkiem, wprawiając przynętę w drgania.