Boleń rzadziej spada
Owszem, są gatunki bardziej lub mniej podatne na spinanie się w trakcie holu i bolenia zaliczam do tej przyjemniejszej dla wędkarza grupy. Jednakże jest tyle różnorodnych czynników decydujących o tym, czy będziemy cieszyć się ze złowionego drapieżnika, czy przeżywać gorycz porażki, że staje się to oczywiste, iż nie zawsze mamy wpływ na wynik spotkania z drapieżnikiem. Co też starałem się pokazać chociażby w powyższych przykładach, a które można by jeszcze mnożyć i mnożyć.
7 spadów boleni
Raz boleń spadnie z bardzo ostrej kotwicy, a w innej sytuacji utrzymamy go na plecionce z wygiętymi do kąta prostego grotami, co też miałem okazję przerabiać. To, że boleń potrafi wywinąć się od wspólnego zdjęcia, pokazał mi to pewnego dnia w sposób wręcz brutalny. Na 8 sztuk, które udało mi się skusić do brania, spadło ich aż… 7 sztuk! Tak już jest, że czasami schodzi prawie wszystko, bez względu na to, czy kij jest w rękach nowicjusza, czy starego wyjadacza (nie, nie, nie mam tutaj na myśli siebie). J
Były i będą spady
Odpowiednio dobrany sprzęt czy umiejętność holowania ryby mają znaczenie i dzięki temu jesteśmy w stanie znacząco zredukować ilość nieudanych holi i bardzo płytkich zacięć, jednak „zgubiona” ryba jest wpisana w nasze hobby i tego nie zmienimy. Strata ryby nie zawsze leży po stronie „złego” elementu w sprzęcie czy błędzie wędkarza. Zapięta „za skórkę” ryba potrafi spaść z najbardziej miękkiego kija i nic na to nie poradzimy. Czasami piękne branie kończy się pustym zacięciem, gdyż najzwyczajniej w świecie „bolo” nie trafił w hak (trafił w przynętę, ale rozminął się z hakiem). Ale właśnie ta nieprzewidywalność jest pięknem wędkarstwa; bez obawy, że możemy stracić rybę nie byłoby tych emocji, które zapadają na długo w pamięci. Trzęsące się ręce i przyspieszony oddech, to w dużej mierze strach przed wypięciem się ryby życia, którą mamy na końcu zestawu. I o to właśnie chodzi! Emocje.
Mariusz Drogoś