Opaski
Zdecydowanie mniej popularnym miejscem do łowienia rap w Odrze są prostki. Tutaj panują trochę inne zasady. Łowimy w silnym nurcie, a dookoła nas są niezliczone ilości kamieni oraz muszli, które tylko czekają na kontakt z napiętą linką, aby ją przeciąć, a w najlepszym dla nas wypadku postrzępić. Już na „dzień dobry” można łatwo stwierdzić, że tutaj lepsza będzie żyłka o wzmocnionej odporności na przetarcia, aniżeli cieńsza od niej plecionka. Nierozciągliwa linka w tych warunkach jest zbędna także z tego powodu, że łowimy ryby kręcące się w bezpośrednim sąsiedztwie brzegu, więc nie potrzebujemy rzutów rekordowych długości.
A co z braniem? Na opaskach nie ma tego problemu, który pojawia się między tamami. Tutaj ciężko o skubnięcia, trącenia i tym podobne zachowanie ryb. Brania są atomowe i nie ważne, czy to są bolenie, sandacze, czy nawet - łowione na feedery - krąpie. Silny nurt sprawia, że ryba w trakcie holu zachowuje się zupełnie inaczej niż w basenie, gdzie woda niemalże jest w bezruchu. Tutaj „siedemdziesiątka” potrafi lepiej pochodzić na kiju, niż „osiemdziesiątka” między ostrogami, jednak boleniowa średnica żyłki (w tych warunkach warto użyć nawet 0,22 mm), jest wystarczająco mocna, aby sprostać zadaniu, jakim jest pewne doholowanie ryby do ręki/podbieraka oraz „nie puszczenie” podczas kontaktów z kamieniami.
Podsumowanie
W tych kilku zdaniach, nie miałem zamiaru zniechęcać nikogo do „porzucenia” którejkolwiek linki. Są to tylko i wyłącznie moje spostrzeżenia, dotyczące łowienia boleni na żyłkę i plecionkę, w odmiennych warunkach. Owszem, można być upartym i na opasce posługiwać się plecionką z długim przyponem (co czynię, ale podczas połowu innego gatunku), jednak żyłka wybaczy więcej błędów i nie usztywnimy zestawu, co może mieć miejsce przy połączeniu plecionki z głównym nurtem dużej rzeki.
Mariusz Drogoś