Pierwszy test i mój styl łowienia
Pierwszy test przeprowadziłem na małym łowisku komercyjnym pod Warszawą. Matchówkę uzbroiłem w centerpina, użyta żyłka główna 0,18 mm miała zapewnić bezpieczny hol nawet sporej ryby. Mój sposób łowienia jest banalnie prosty, ponieważ polega na nęceniu i łowieniu w wielu miejscach. Nie lubię tkwić na jednym stanowisku, wolę aktywnie szukać ryb nawet w wodzie komercyjnej stawowej. Pierwsze branie konkretnej ryby mam po kilku minutach. Chwilę po zacięciu ryba szaleńczo ucieka w stronę otwartej wody. Wędka pięknie wygina się w parabolę, amortyzując każdy zryw ryby. Ryba jest niesamowicie silna i ciężka. Od razu wiedziałem, że mam niemałego karpia (jak na taką wędkę). Testowany kij prawdziwy pokaz mocy pokazuje przy brzegu, gdy trzeba podebrać rybę. Nie ma problemu z podniesieniem ryby do powierzchni, ułatwieniem jest także długość czyli 3,6 m. Dłuższy kij bez wątpienia utrudnia walkę z rybą pod samym brzegiem. Mowa o tym, jak podnieść ponad 5-kilorgamową rybę do powierzchni. Dobrych parę minut zajęło nim ujrzałem piękny ogon karpia. Chwilę później ryba leżała już ma macie, a walka dostarczyła mi niesamowitych emocji i wrażeń.
Po wyjęciu ryby nachodzi mnie szybka refleksja o wędzisku. Prawdziwą moc wędzisko Combat pokazało przy brzegu. Wśród zaczepów ryba nie mogła sobie poszaleć, dosłownie była jak na smyczy. Głębokie wygięcie blanku amortyzowało zaciekle walczącą rybę. Teraz dopiero można zobaczyć, na czym polega dobrodziejstwo wędki matchowej.
Ładowanie odległościówki
Przeprowadzone testy na sucho zobrazowują prace wędki. Naprawę solidne naprężenia nie są szczególnie niebezpieczne. Kij bardzo ładnie się ładuje, przenosząc naprężenia aż po rękojeść. Ciężar wędziska także nie jest wygórowany, dzięki temu bardzo przyjemnie można łowić nawet kilka godzin i nie odczuwa się zmęczenia ramienia, ma to znaczenie np. w czasie łowienia w rzece. Na wodach stojących jest nieco inaczej - wędka najczęściej leży na podpórkach. Wracając do testowania, wędka znakomicie sprawdziła się w trakcie holowania linów, ryb bardzo wymagających. Tutaj każde branie trzeba wykorzystać, ponieważ na kolejne być może trzeba będzie czekać wiele godzin. Holowanie linów to wyższa szkoła jazdy, ze względu na sporą ilość zaczepów w łowisku. Podwodne przeszkody to naturalne miejscówki zielonych piękności. W takcie testów udało mi się wyjąć parę pięknych ryb. Wędka spisywała się znakomicie, nawet w ekstremalnych warunkach. Łowionymi rodzynkami były wszędobylskie karasie, które łapczywie brały na małe przynęty. Nie były to jednak rybki wielkości dłoni, a ryby przekraczające pół kilograma, a nawet kilogram.
Podsumowując, wędka spełniła swoje zadanie, pozwoliła połowić wiele pięknych ryb i cieszyć się udanymi holami. Spełniła swoje zadanie w 100%!
Marcin Kostera