Testerzy relacjonują

Dzień z MS-X w tle

SPIS TREŚCI

Potokowiec złowiony na streamera obciążonego główkę wymienną Dragon. Przegubowe połączenie nie tylko ułatwia montaż i szybką wymianę przynęty na inną, przede wszystkim umożliwia prezentację przynęty w inny sposób (atrakcyjniejszy dla ryb), niż dzieje się to na standardowej główce jigowej. Od dwóch dni chodziłem jak struty. Powód? Przyjazd ekipy Dragona w celu skręcenia krótkiego info o moim potokowaniu i dylematy: jak się skradać i czy w ogóle się skradać, gdzie i jaki kij wpakować w krzakory?

Wędkarski standard. Ot, wyprawa jakich wiele, pomyślałem; ja z przodu - oni gdzieś z boku, wszystko po bożemu. Da się zrobić. Nieraz gościłem u siebie różne wędkarskie teamy, zawsze było spoko. Tomek, Jarek - pozdrowionka przy okazji, super chłopy z Elbląga. Piotr (Pruszcz) – typ, z którym z Wielkiej Pardubickiej stado ogierów można świsnąć. Ot, norma, oby ryby dopisały, choć z takimi kompanami one są na ostatniej pozycji.
A jednak myśli krążyły gdzieś w podświadomości i chwilami intensywnie myślałem, co i jak pokazać by zrobić to najlepiej. Tak więc lecimy...

Po nieprzespanej nocy (czyżby trema?) zrywam się jak szalony, łapczywie łykam dwie kawy, ogarniam syna, by do szkoły go zawieźć i odbieram tel. od Waldka: „Daniel, słuchaj... Drobna zmiana, będę sam bez kamery, wezmę aparat i chociaż fotek nastrzelam do artów. Pasi?” Pasi, odpowiadam. Kij i rynsztunek mam już w samochodzie, pakuję juniora w fotelik i po minucie jestem z nim w szkole, po kolejnych dwóch ląduję nad rzeką w ulubionym miejscu - mam jeszcze dwadzieścia minut, więc śmignę kilka razy.
Na zdjęciu autor ze swoja rybą, wędzisko Guide Select Hornet 2.45 m c.w. 4-18 g. Kołowrotek Specialist FD.Na GS-ie ląduje koł. Specialist, na nim żyłka HM80, na mnie - pas i kamizela, ja cały na brzegu :) Robię z dwadzieścia rzutów i widzę kątem oka podjeżdżające auto Waldka na parking, to ledwie 20 m za moimi plecami. Parkuje, wysiada z tym swoim wielkim aparaciskiem i...
W tym momencie czuję... ŁUP! Po plejadzie rzutów i rewii przynęt założyłem czeburaszkę (ciężarek wymienny Dragona), tym razem ze streamerem (mucha imitująca rybkę, to samo miejsce katowane od 15 minut otworzyło się, gdy turlałem, podbijałem i szurałem główką i przynętą po dnie.... Znowu. Poprzednio tak samo miałem.
Pięknie wybarwiony potok robi istny "mortal combat" chcąc pozbyć się haka, Waldi leci z aparatem kręcąc jakimiś gałkami, Jezus... jak on leciał przez chachory. :) Gdyby stał tam radar to mandat murowany, fotka z niego zawstydziłaby połowę zawodowych sprinterów, a Waldek pojechałby na następną olimpiadę ;)
Niestety nie zdążył, pokonany przez dwumetrowe jeżyny. Ale też potokowiec skapitulował i zagarnął go mój podbierak - fotorelacji z holu nie będzie, na osłodę pozostaje nam „zwykła” sesja zdjęciowa. Pykamy ją czym prędzej i patrzymy, jak Król Rzeki radośnie odpływa. Robimy krótką naradę i obieramy kierunek Skarszewy - Wietcisa, Zamkowa Góra; to mała fajna rzeczka, ze sporą ilością potokowców.

Czas w drodze mija niepostrzeżenie, a droga przez las jest bardzo trudna. Ostro w dół, głębokim wąwozem zjeżdżamy Waldka "kijanką" (Kia), hen na sam dół po rozoranej traktorami leśnej A1, znajdujemy skrawek w miarę płaskiej ziemi i parkujemy. Waldek wyjmuje swoją walizę z aparacikami, a ja szukam swoich woderów w bagażniku, przewalam stertę gratów, bo auto zawalone aż szok, przewalam i... Widzę waldkową tubę na kije :) Ale czad! Rozkręcam i wyskakują mi z niej dwie perełki: CF-X CrossForce oraz MS-X MicroSpecial c.w 2,5-16 g przy 2,28 m długości. Składam tę ostatnią, macham i montuję zestaw na Micro, zapełniając tubę GS-em. Teraz Guide Select sobie odpocznie.
Mniejsza od GS długość, waga 102 g (!!!), krótki "jednoręczny" dolnik i akcja Med-Fast mówią same za siebie - kijek pod delikatne spinningowe podchody, w moim przypadku lipieniowe. Zamykamy „kijankę” i ruszamy nad rzekę, ja w pełnym rynsztunku, a Waldek... No właśnie - co on targa ze sobą?
Chryste, taczkę mógł wziąć; waliza, że teściową bym zmieścił! Jakieś klamociska, statyw, aparacisko z obiektywem o średnicy rynny, po co to wszystko? Będziemy coś budować czy co? Standard, jak się okazuje; niezbędnik zawodowego fotografa; ot radosne 20 kg szklano-metalowego złomu, co wleczesz ze sobą po bagnach, moczarach i towarzyszy przy pokonywaniu prawie nieprzebytych chachorów ;)