Testerzy relacjonują

Dzień z MS-X w tle - Teoria i praktyka

SPIS TREŚCI

 

Ukrywać się przed wzrokiem potokowca?Plan jest taki: ja łowię sobie jak zawsze, a Waldek z partyzanta fotografuje. To teoria.
Praktyka jednak "nieco" z nią się mija. Robię to, co zawsze: włażę w każdą możliwą lukę, w jakimś skoku tygrysa zawisam na pochylonej kłodzie czy w pozycji na węża oddaję rzut w wodną klatkę metr na metr. Taaa... Tyle, że tym razem muszę wisieć na kłodzie na czas zdjęcia czy stać na osuwającej się skarpie, bo fajne ujęcie da się zrobić. No pięknie, co ciekawsze miejsce to gimnastyka, „Czekaj chwilę, bo ustawiam aparat”, „Daj minutkę - ujęcie z drugiej strony zrobię” itd. Wleziesz w jakieś badyle, oparcie masz jedynie w dwóch palcach jednej stopy, podpierasz się głową o zmurszały pień, oddajesz kilka rzutów i słyszysz „Poczekaj!” i trwasz tak napięty aż ci kręgi wszystkie trzeszczą. Co za harówa...
A ryby? ktoś spyta..., o nich raczej można w takich warunkach pomarzyć: rozmowy, nadmierny hałas, dzikie przeprawy i zmącona woda - gdy pozujesz stojąc w nurcie. A poza tym to nie Szwecja, tu każda ryba ma swoje prywatne 100 mb rzeki i aby ją zdobyć trzeba się z przyrodą prawie "zespolić", jak w filmie „Avatar”. Ponadto sesja wypadła w okresie dość "przejściowym". Potokowce nie są skore do współpracy, a chaos, jaki siłą rzeczy wytwarzamy nie pomaga w ich podejściu; grunt, że nie o nie tu chodzi, a o to "podejście" łowcy do tematu.
Cały czas posługuję się tym MS-X-em, poznaję gadzinę - leciutki jak diabli, świetnie oddający energię przy rzutach płaskich i spod siebie oraz celny, co Waldek zauważa, gdy pakuję paprochy w oczka wielkości talerza obiadowego pod nawisem gałęzi.
Prowadząc koguta czy jiga w toni spod kija czuję każde muśnięcie o kamyki, czuję siadanie główki na miękkawym ile i szybowanie przy poderwaniu z wyczuciem i znowu osiadanie za sekundę; to czucie jest świetnie przekazywane przez blank a żyłka HM80 nie niweczy tej zalety blanku. Obrotówkę "0" czuję wyraźnie na 20. metrze poniżej, jej pracę świetnie czuć – moment gaśnięcia po złapaniu ziela jakiegoś, moment startu ponownie po silnym strząśnięciu kijem, taki kijek by mi się przydał: pod lipienie, na nimfę spod kija wręcz wymarzony.
A może nie trzeba się ukrywać? Na zdjęciu wędzisko MS-X i koł. Specialist FD. I oczywiście autor – Daniel.Jedynym mankamentem jak dla mnie jest jednoręczny dolnik, przyzwyczajony jestem do dłuższych i ciut "tęższego" stylu łowienia, jednak mając go w arsenale chętnie się przestawię ;) Zacna szpada pod okonia, lipienia, jazia, do zabawy z ciurowym potokowcem, muszę go mieć... ;) Dzień powoli mija, pokonujemy kolejne metry Wietcisy, przedzieramy się przez kolejne bagienka, robimy przerwę na kawę i jakąś starą kanapkę, aż w końcu Waldek mówi: "Dość, starczy zdjęć, można wracać....”.
Ulżyło mi. Pozornie banalna sesja jest ciężkim kawałkiem chleba, ogrom roboty, której nie widać, nienamacalnej wręcz. Zawsze sądziłem, że co to tam pyknąć kilka fotek, a teraz już wiem, ile trzeba zachodu, aby zobrazować choć jeden dzień, nawet tak udany jak ten.

Ciężarek wymienny Dragon ma zadanie usprawnić i uskutecznić spinningowanie. Można go wymieniać (lub instalować) nawet po ciemku bez użycia latarki, gdy palce są mokre i skostniałe na zimnym wietrze. Materiały użyte do produkcji ciężarków są w najlepszej jakości, a zakres wagowy od 5 do 25 gramów – umożliwia to łowienie niemal we wszystkich łowiskach. Do uzyskania najlepszych efektów użycia ciężarka w połączeniu z miękką przynętą zalecamy użycie haka offsetowego.Mamy masę zdjęć, była fajna ryba, poznaliśmy świetnego gościa, przygodnego wędkarza - prawdziwego pasjonata z okolic Gdyni, dziadka z 70. na karku, przemierzającego ze spinem brzegi Wietcisy; przyjechał pociągiem i ruszył w dziką wyprawę przez wiele kilometrów w trudnym terenie. Chylę czoło...

Po powrocie do domu padam na twarz, jestem zajechany jak siodło Lucky'ego Luca, ale z naładowanymi akumulatorami, fajnie spędzonym dniem i.... MS-X-em ;) Za dwa dni jego prawdziwy chrzest bojowy - ja sam, Wierzyca i ON. Wszystko wskazuje na to, że potokowiec po dwutygodniowym grymaszeniu wskoczył na swoje pierwotne tory i będzie współpracował jak na niego przystało, a ja zaś znowu nie będę dosypiać...

Daniel Kruzicki