Testerzy relacjonują

Lekki spinning z Nano Lite'm

SPIS TREŚCI

W życiu każdego wędkarza przychodzi czas zmian. W naszej naturze leży nieustanne pożądanie czegoś nowego i stawiamy sobie poprzeczkę wyżej... i wyżej; dopadło to również mnie i stwierdziłem, że łowienie zimowych okoni zaczyna robić się monotonne.

Do łowienia pstrągów zbierałem się naprawdę kawał czasu, ciężko było mi zacząć coś, o czym nie mam zielonego pojęcia. Nie znałem żadnej górskiej wody, a pstrągowe ciurki były wielką tajemnicą wśród kolegów wędkarzy. Dzisiaj opowiem nie o kropasach, a o historii złowienia lipienia, której nie zapomnę do końca życia.

I oto nadszedł dzień, w którym pierwszy raz miałem stanąć nad brzegiem leśnej rzeki, w cztery oczy z pstrągiem potokowym. Jak się pewnie domyślacie nie spałem komfortowo wiedząc, co mnie czeka z samego rana. Budzik dzwoni o godz. 7:00, wyskakuję z cieplutkiego łóżka, pakuję potrzebny sprzęt i nabuzowany pozytywną energią gotowy czekam na przyjazd znajomego wędkarza. Po niecałej godzinie jazdy meldujemy się nad wodę. I niespodzianka - wygląda mało obiecująco... Jesteśmy blisko drogi i wszędzie słychać jadące samochody, moje wyobrażenie górskiego potoku było trochę inne. No cóż, zaczynam montować zestaw i dopiero teraz dociera do mnie, że zapomniałem kołowrotka z żyłką! Taki pech i wszystkie moje plany związane ze złowieniem potokowca legły w gruzach.

Nano Power XT60P 26-67-245

Mam inny kołowrotek, ale z nawiniętą plećką 0,16 mm, to zbyt grubo do małych przynęt. Wyciągając z plecaka polaroidy przypadkowo palcami zahaczyłem o kabłąk, aż znieruchomiałem z wrażenia! Nagły przebłysk pamięci uświadomił mi, co się stało: zupełnie zapomniałem o kołowrotku, który dostałem od Waldka Ptaka na ostatniej wyprawie. Był to elegancki Nano Lite XT60C i do tego z nawiniętą żyłką 0,18 mm - lepiej być nie mogło, chociaż raz los był dla mnie łaskawy. Nie używałem tego młynka, a taka wyprawa będzie idealna by zobaczyć, co potrafi nad wodą.