Wytrzymałość blanku i sum
Do wieczora nie miałem kontaktu z rybą, natomiast byłem mile zaskoczony spinningiem. Kusiła mnie myśl: Może przeciążę go o kilka gramów by zobaczyć jego zachowanie? Zakładam główkę 21 g i Reno Killera PRO, w komplecie ważą zdecydowanie więcej niż mogę uwiesić na mojej agrafce do lekkiego spinningowania. No to leć! pomyślałem i wykonałem szybki rzut przez bełty wytworzone szybkim nurtem uchodzącym z zapory oddalonej nie więcej jak 100 m. Zaczynam prezentację metodą opadu i podbicia. Cóż za gracja i lekkość prowadzenia mimo tak przeciążonego zestawu. Tuż przed wyciagnięciem przynęty, w ostatnim podbiciu czuje POTĘŻNE uderzenie; mało mnie z trampków nie wyrwało!
I nagle pierwszy odjazd - bardzo mocny i energiczny. Modlę się w duchu, aby to był sandacz, a nie to, czego się obawiam... Spojrzałem na kolegę stojącego obok mnie i już wiem: wpadłem jak śliwka w kompot. Moją przynętę zdecydowanie pobrał sum, a gdyby tego było mało – na szpuli miałem nie więcej jak 50 m plecionki, a mój wspaniały sandaczowy spinning pod sumem nagle przeistoczył się w "sandaczową wykałaczkę". Ostatnie metry plećki wysnuwają się ze szpuli jakby była napędzana silniczkiem, to koniec... Kij wygięty do stopki kołowrotka, jeśli plećka nie strzeli to zapewne uszkodzę wędzisko. Trudno, raz się żyje - hamulec dokręcam o kilka oczek, na szpuli już widzę podkład, wędka trzeszczy i traci ugięcie, ale udaje się zatrzymać suma i zawrócić w moją stronę. Nie chciałem zostawić mu haka w pysku, a tym bardziej groźnej smyczy w postaci kilkumetrowej linki. W głównym nurcie drapieżnik walczy niesamowicie, a to, co wyprawia Nano Force jest nie do wyobrażenia. Każdy odjazd hamuję w ostatniej chwili. W pewnym momencie szansa na bezpieczne wyjęcie i uwolnienie ryby stają się realne, ryba stanęła w bezruchu w samym środku rynny i ani drgnie... Czyżby umęczona dała za wygraną? Całą długą minutę nie dawała oznak życia; w końcu troszkę drgnęła i chyba podniosła się kilka lub kilkanaście centymetrów nad dno. Gdyby nie fakt, że chwilę wcześniej ta ryba targała moją wędką dałbym sobie rękę uciąć, że to „coś” na końcu wędki to martwy zaczep. Nagle szalony odjazd i wizg kołowrotka, potężne walnięcie ogonem i… czuję luz na wędce. Wiem, co to oznacza… Przynęta wciąż na wędce, tyle że z rozgiętym hakiem. Na szczęście dla suma i dla mnie (mojej wędki), że się wyczepił, bo gdyby urwał zestaw… - bardzo nie lubię, gdy ryba odpływa z przynętą w paszczy.
Jeszcze kilkanaście minut przeżywałem to spotkanie, ręce trochę mi się trzęsą. Próbowałem pozbierać i uporządkować myśli, pokusić się o wnioski. Już wtedy, na gorąco dotarło do mnie, że spinning Nano Force jest warty posiadania, to po prostu cudowny spinning i swoją sprawnością po prostu wprawił mnie w zdumienie.
Wbrew pozorom, po tym holu czułem się wędkarsko spełniony, a kijka nie zamienię na żaden inny. Nano Force przerósł moje najśmielsze oczekiwania, wcześniej używałem go do łowienia dużych okoni i sandaczy na lekko, więc i wrażenia miałem inne. Teraz już wiem, że odkryłem jego drugie i niesamowicie wartościowe oblicze.
Adrian Polakowski