Testerzy relacjonują

X-treme Zander na sandaczach - Kopnięcie w przedramię

SPIS TREŚCI

 

Kopnięcie w przedramię

Zastanawianie się nad walorami technicznymi X-treme Zanderem i plecionki Guide Pro Vision zdekoncentrowało mnie na tyle, że pierwsze branie (a nastąpiło tam, gdzie się tego spodziewałem), odczułem jako potężne kopnięcie w przedramię. Było ono na tyle silne i niespodziewane, że skwitowałem je mocnym zacięciem, a cały wysiłek w to włożony zachwiał nieco moją równowagą, przez co spadłem z ławki na miękką podłogę pontonu. Jak to w takich chwilach bywa ręka z wędziskiem obowiązkowo została w górze sygnalizując jednocześnie, że na jej końcu coś jest. Salwa śmiechu mojego towarzysza trochę mnie zdenerwowała, ale widok wygiętego kija szybko zamienił ją w grymas niedowierzania. Wróciłem na miejsce i rozpocząłem hol, który bardzo szybko okazał się czystą formalnością. Mocne i tępe szarpnięcia ryby były doskonale amortyzowane przez wędzisko, a jego mocny blank dawał masę frajdy podczas szybkiego pompowania z dużej głębokości. Możecie mi wierzyć, zapas mocy drzemiący w X-treme jest ogromny. Wiedziałem, że nie mam do czynienia z okazem, a raczej z przyzwoitą sztuką. Charakterystyczne "tąpnięcia" wskazywały jednoznacznie na sandacza, ale moja podświadomość przyjmowała je z nieukrywanym niedowierzaniem. Po chwili wszystko było jasne. Na powierzchni ukazał się piękny, prawie 70-centymetrowy gruby sandacz idealnie zacięty w nożyczki. Szybkie podebranie ręką, błyskawiczne uwolnienie nie pozbawione małych komplikacji, krótka sesja fotograficzna i ryba bezpiecznie wróciła do swojego królestwa.
Radość towarzysząca wypuszczaniu sandacza była ogromna. Raz, że udało się przechytrzyć rybę, której obecność w łowisku nie była w żaden sposób potwierdzona, a dwa, nowy zestaw pracował wyśmienicie dając masę frajdy zarówno podczas operowania przynętą, jak i holu. Świetnie wykonanie z dbałością o najdrobniejszy szczegół to w przypadku Dragona nic nowego. Firma zdążyła już nas przyzwyczaić do ponadprzeciętnej jakości swoich produktów, ale mimo to taki szczegół jak choćby zastosowanie przelotek KR ze stajni Fuji stanowi miły dodatek i niespodziankę, zwłaszcza w tej klasie cenowej. Samo wędzisko jest wg mnie idealne właśnie na późnojesienne warunki i szukanie ryb na sporych głębokościach. Doskonałe wyważenie, porażająca czułość i potężna moc blanku to cechy, które w takich, konkretnych okolicznościach są wręcz konieczne. Dragon X-Treme Zander 35 posiada je wszystkie, a w połączeniu z dobrą plecionką Guide Pro Vision tworzy zestaw, który z pewnością sprawdzi się w tego typu łowiskach.

Główne założenia serii X-treme: bardzo szybka akcja (X-Fast); progresywne ugięcie blanku pod obciążeniem, gwarantujące pewny, komfortowy hol i wysoki procent wyholowanych ryb; blanki o ściankach standardowej grubości, ale mniejszej średnicy zewnętrznej; łatwość rzucania lekkim przynętami połączona z możliwością przenoszenia dość dużych obciążeń dynamicznych, czyli użytkowo – szeroki zakres tzw. ciężaru wyrzutowego; ponadstandardowa odporność na przeciążenia i uszkodzenia mechaniczne, zwiększającą długość życia sprzętu.

Łowię tam, gdzie mogę

Tego dnia udało mi się przechytrzyć jeszcze jednego sandacza, znacznie mniejszego, a kilku biorących ryb nie udało się zaciąć. Mimo to uważam, że wypad na łowisko odkryte na nowo udał się w 100%! Gdzie jednak podziała się cała ta magia i aura niesamowitości? Gdzie ten bezmiar ołowianej i bezkresnej wody, otoczonej posępnym późnojesiennym krajobrazem? Widzicie, nie zawsze otrzymujemy to, czego chcemy; nie zawsze jest niedziela i nie zawsze nasze plany i marzenia spełniają się w 100%. W myśl zasady: „Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.” ja ową magię odnajduję w każdej chwili spędzonej z wędziskiem w ręku na poszukiwaniu jednej z najbardziej tajemniczych i trudnych do przechytrzenia ryb. Każda wyprawa na sandacze to dla mnie pewnego rodzaju wyzwanie i sprawdzian moich umiejętności oraz odpowiedniego dopasowania się do warunków panujących na łowisku. Sam zaś dobór sprzętu, odpowiedniej przynęty i jej prowadzenia stanowi dla mnie swoisty rodzaj rytuału, przeprowadzanego z niezwykłą starannością i dbałością nawet o najmniejszy detal. Efekty bywają różne i każdy z nas niejednokrotnie się o tym przekonał, ale nie to jest najważniejsze. Najistotniejsza jest sama okazja i możliwość zmierzenia się z naszym przeciwnikiem, a sama walka do najłatwiejszych nie należy, co de facto dodatkowo owe zmagania uatrakcyjnia.

Piotr Czerwiński

 

Czytaj więcej o spinningach X-treme tutaj