W tym artykule pragnę zwrócić uwagę na dużą wagę rozpoznania łowiska, doboru zestawu końcowego oraz jego precyzyjnego ulokowania.
Nie w każdym miejscu będziemy mieli dobre wyniki. Z własnego doświadczenia wiem, że najlepszymi miejscami do położenia zestawu są te, które zarazem są najtrudniej dostępne dla wędki i nawet dla nas samych, wędkarzy. Karpie i amury uwielbiają przebywać w takich miejscach. Markerem, niezawodnym wskaźnikiem dobrego łowiska, są powalone drzewa; jeśli znajdziemy skrawek wody z takimi drzewami, wówczas mamy olbrzymią szansę na odnalezienie bankowego łowiska, wspaniałej miejscówki. Z tego płynie prosta rada: nigdy nie usuwajmy drzew i konarów powalonych do wody (o ile to zależy od nas).
Podczas przygotowań do karpiowania kieruję się prostą zasadą: na brzegu, przygotowując sobie miejsce pod namiot, mogę choćby zrównać teren, wyciąć kilka patyków, posprzątać gałęzie, natomiast w wodzie nie robię nic poza sondowaniem i nęceniem. Zachęcam Was, aby nie ruszać w wodzie niczego, dosłownie niczego, ponieważ ryby w wodzie o ciekawej konfiguracji mają swoje „naturalne” środowisko, swoje ścieżki i miejsca chętnie odwiedzane. Gdy zaczniemy grzebać w ich środowisku, np. usuwając wspomniane drzewa, a co gorsze - i ze wszech miar naganne - wycinać grążele, to możemy się nie doczekać brania. Uszanujmy podwodny porządek karpi i niczego im tam nie przestawiajmy.
Na brzegu, gdzie przygotowuję sobie obozowisko do zasiadki, miejsce musi być przygotowane dokładnie pod namiot, wędki, stanowisko do ważenia – na mojej zasiadce wszystko ma swoje miejsce. Jakby nie patrzeć, jest to nasz drugi dom na ileś tam dni i nocy.