Odliczanie do nowego sezonu pstrągowego można już uznać za rozpoczęte; większość pstrągarzy ostrzy sobie zęby i od dawna już się zbroi.
Naprawdę wielu z nas, miłośników łowienia pstrągów, tuż po sylwestrowej zabawie inauguruje nowy sezon; będzie skradanie się brzegami rzek, czytane wody, mozolne dobieranie najskuteczniejszej przynęty, podróże po kraju w poszukiwaniu swojej najukochańszej wody, a to wszystko dla tej jakże pięknej i walecznej kropkowanej ryby.
Jak jednak powinien przygotować się początkujący pstrągarz do zimowej wyprawy? Jaki sprzęt wybrać na potrzeby zimowego łowienia i jak stawiać swoje pierwsze kroki z łowieniem pstrągów? W artykule postaram się odpowiedzieć na te pytania. Jeszcze parę lat temu byłem w podobnej sytuacji i borykałem się z podobnymi problemami.
Krótki lub długi
Wśród moich znajomych pstrągarzy panuje odwieczny konflikt dotyczący wędziska, jaki spinning wybrać? Jedni preferują długie, inni zaś krótkie i co ciekawe, obie grupy potrafią przytoczyć stosowne argumenty. Według mnie obie grupy mają racje, ponieważ dobór wędziska w znacznej mierze zależy od preferencji każdego z nas. Ja stawiam na wygodę, więc wybieram wędziska krótkie, począwszy od 2 m, a kończąc na długości około 2,40 m. Takie wędzisko sprawia, że muszę podchodzić bliżej linii brzegowej łowiska, aby wykonać rzut i jest to według mnie jedyna wada krótkich spinningów pstrągowych. Ale przecież jest cała masa plusów, np. łatwiej przedzierać się przez zalesiony teren nad brzegami mojej rzeczki, jeśli jednak przychodzi mi łowić w większych rzekach, takich jak np. San, stawiam na kije dłuższe począwszy od 2,40 do nawet 2,90 m.
Obecnie chętnie sięgam po spinning, którym na co dzień łowię klenie - Moderate do 12 g wyrzutu z optymalną długością 2,28 m. Ciężar wyrzutowy naszego wędziska powinien się znaleźć blisko wartości 10 g, co sprawi, że pstrągi nie będą się odbijać od przynęty, jak również spadać podczas holu ryby. Myślę, że każdy z nas stosuje podobne wędziska do łowienia okoni czy wcześniej wymienionych kleni, co w dużym stopniu ułatwia rozpoczęcie łowienia pstrągów, ponieważ nie musimy kupować nowej wędki – jednym słowem mówiąc, zacznijmy pstrągowanie tym, co mamy pamiętając o adekwatnym ciężarze wyrzutowym wędziska. Po krótkim czasie zorientujemy się, czym chcemy łowić pstrągi i wtedy zakupimy odpowiednie wędzisko. Warto tutaj wspomnieć, że Dragon posiada naprawdę fajne kijaszki pstrągowe i każdy znajdzie coś dla siebie.
Całości swojego zestawu dopełniam lekkim kołowrotkiem w rozmiarze 20 - 25, tak żeby mój spinning był idealnie wywarzony. Zyskując wyważenie ułatwiam sobie wielogodzinne łowienie, tak naprawdę specjalnie nie odczuwam zmęczenia po całym dniu spinningowania w trudnym terenie.
Plecionka lub żyłka
Kolejnym ważnym krokiem jest wybór żyłki. A może plecionki? No właśnie; co wybrać?
Odnośnie linek trzeba być elastycznym i przygotowanym na sięgnięcie po linkę odpowiednią do aktualnych warunków zastanych w przyrodzie, na łowisku. Mając to na uwadze, noszę ze sobą dwie szpule kołowrotka, jedną z żyłką i drugą z plecionką. Kiedy temperatura powietrza jest dodatnia stawiam na cienką plecionkę 0,06 - 0,08 mm, która pozwala lepiej kontrolować przynęty i dalsze rzuty. Oczywiście jestem wtedy narażony na większą ilość spadów i odbić, co z kolei wymusza zastosowanie miękkiego wędziska. Jeśli spełni się ten warunek powyższe problemy powinny zniknąć. Inaczej sprawy się mają w przypadku żyłki, używam jej w dniu, gdy temperatura jest ujemna, ponieważ łatwiej przechodzi przez zamarznięte przelotki. Żyłka nie przenosi na przelotki tyle wody, co plecionka. Będzie również dobrym wyborem na rozpoczęcie przygody z pstrągami.Dzięki swojej rozciągliwości pomaga w holowaniu lekko zaciętej lub niedociętej ryby, ponadto żyłka daje potrzebny do wyholowania ryby margines błędu, czego z pewnością nie zrobi plecionka. W przypadku użycia żyłki nie schodzę poniżej średnicy 0,16 mm, a najczęściej wybieram coś pomiędzy 0,18 mm a nawet 0,22 mm.
Kolejną rzeczą, bez której nie wyobrażam sobie wyjścia na pstrągi, jest kamizelka. Spośród wielu używanych modeli, na stałe zagościł tylko jeden – Techpack, o którym już kiedyś pisałem (czytaj tutaj), więc tutaj rozpisywać się nie będę. Zainteresowanych zapraszam do lektury.
Moje pudełko
Ostatnim aspektem sprzętowym jest wieńcząca nasz zestaw przynęta. Tu sprawa wygląda dość prosto, podczas zimy stosuję woblery w długościach 4-7 cm. Do moich faworytów należy Minnow marki Salmo, jest to przynęta możliwa do prowadzenia na wiele sposobów. Występuje w wielu wariantach kolorystycznych, jednak na potrzeby zimowego łowienia wystarczy nam kilka sztuk w naturalnej barwie. Nad wodę nigdy nie ruszam się bez woblera w „ubranku” pstrąga, nawet kiedy ryby nie żerują często atakują tak pomalowaną przynętę. Zapewne postępują tak nie tyle z głodu, co chęci odgonienia konkurenta.
Do pudełka wkładam również kilka obrotówek i to w zasadzie wystarcza do wiosny, a kiedy zrobi się cieplej i na brzegu pojawią się żaby dorzucam do pudełka kilka kogucików z pomalowanymi na czarno główkami. Raczej nie powinny się błyszczeć i to wszystko, co jest mi potrzebne przez cały sezon.
Myślę, że w tym miejscu można by postawić kropkę, wspomnę jednak jeszcze o jednej ważnej sprawy a mianowicie łowiąc pstrągi starajmy się chodzić pod prąd. Ja tak robie i jestem pewien, że dzięki temu rosną szanse na podejście pstrąga, który stoi zwrócony głową w stronę nurtu rzeki (w górę rzeki). Taki sposób chodzenia wymusza na nas najczęściej rzucanie pod nurt, nie bójmy się jednak tego, że pstrąg nie zdąży złapać naszej przynęty. Jeśli ryba nie zdecyduje się na atak, to na pewno nie z powodu nadmiernej prędkości. Podczas tego typu prowadzenia przynęty warto nieco podszarpywać naszego woblera, raz na jakiś czas, co powoduje mniejsze lub większe lusterkowanie, błyskanie błyszczącego boku, co nierzadko wywołuje atak ryby.
Mam nadzieję, że porady zawarte w tym artykule nieco przybliżą Was do złowienia wymarzonego pstrąga. Warto jednak pamiętać, że nawet najlepsze porady nie zastąpią doświadczeń praktycznych zdobytych nad rzeką i swoje trzeba wychodzić nim zaczniemy regularnie łowić ryby. Gdy przebrniemy przez trud nauki szybko dostrzeżemy piękno leżące nie tyle rybie jako takiej, co w otoczeniu przyrody, przygotowań do łowów, podchodów i emocjonującego holowania walecznej ryby. A wtedy złowienie ryby będziemy smakować niczym wisienkę na torcie po wielu godzinach spędzonych nad wodą.
Kuba Kaczan
TEAM DRAGON JUNIOR