Zima wielu wędkarzom kojarzy się z martwą częścią sezonu. Jednakże zapaleni wędkarze wiedzą, że nie ma „martwej” części, bo sezon trwa cały rok. Ale przyznacie, że zima sprzyja przemyśleniom o przygotowaniach do pełni sezonu zwłaszcza dlatego, że pojawiają się nowe oferty i katalogi łechcące nasze wędkarskie zmysły.
Tym razem zacząłem się zastanawiać nad plecionkami. Jest ich w ofercie sporo. Można powiedzieć, że każdy znajdzie coś dla siebie i to stwierdzenie będzie bardzo blisko prawdy. Ale czy na tym temat się kończy? Dla osób łowiących na jednej wodzie i wybrany, konkretny gatunek ryb rzeczywiście wystarczy jedna plecionka w jednym zestawie. No, powiedzmy, że druga plecionka w torbie jako rezerwowa albo na drugim, dużo lżejszym (bądź cięższym) zestawie. Wędkujący na różnych wodach już tak łatwo nie będą mieć. Różne sytuacje, warunki i potrzeby komplikują sytuację zwłaszcza z powodu cen niektórych plecionek, niektóre nie są nazbyt tanimi produktami. Nie każdego stać, aby mieć kilka czy kilkanaście plecionek z górnej półki. Aby jeszcze skomplikować temat posłużę się dwoma przykładami. W zeszłym roku łowiłem przy pomocy niezbyt drogiej, czterosplotowej plecionki Magnum. Byłem mile zaskoczony, bo w wielu przypadkach była wystarczającą. Powiadają, że skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać. Ja delikatną różnicę widziałem, ale to, co miałem na kołowrotku było wystarczające. Efekt podobny. Druga sytuacja miała miejsce w tym roku, gdy istniało duże ryzyko, że będę używać plecionki w temperaturze poniżej zera. Pamiętałem moją czterosplotową, która mokrą, a ci najmniej wilgotną podczas łowienia była. Więc zaopatrzyłem się w ośmiosplotową ze średniej półki. Lepszy splot i powłoka na jej powierzchni dały mi możliwość łowienia w minusowej temperaturze powietrza. Owszem, czyszczenia było, po kilku dniach łowienia warstwa wierzchnia dostała w kość, ale dałem radę.