Którą wybrać?
Którą więc wybrać? Droższą i taką o lepszych parametrach czy tańszą, ale nie zawsze się nadającą? A co w przypadku, gdy tych linek chcielibyśmy wiele? Jako rezerwę albo na multikach, których mamy kilka i chcemy je zabrać do różnych wędek?
Gdy nas na to stać warto skompletować sobie pełen zestaw. Lepszej jakości na zestawy, których używamy często, a te najtańsze tam, gdzie użyjemy ich okazjonalnie, Co jednak robić w przypadku, gdy z różnych powodów musimy ograniczyć nasze zasoby sprzętowe? Jednym z preferowanych przeze mnie sposobów jest zaopatrzenie się w plecionki o dosyć dobrych parametrach, ale o przekroju i wytrzymałości spełniających się w odmiennych warunkach. Plecionka wcale tak ryb nie straszy, więc i zbytnie jej pocienianie nie jest tak konieczne. Powyżej pewnych parametrów plecionki stają się na tyle wytrzymałe, że można ich używać do naprawdę wielu metod i technik (nie mówię tu o wieszaniu prania).
Warto jeszcze wziąć pod uwagę ilość plecionki konsumowanej na zaczepach. Tam, gdzie rwiemy dużo warto zestaw osłabić węzłem tuż przy przynęcie. Przy okazji pogrubić trochę nasz zestaw, bo przecież nie chcemy zaśmiecać nadmiernie wody, prawda? Ciekawe czy kiedyś w sprzedaży znajdą się linki ekologiczne biodegradowalne?
Kolor
Specjalnie nie podjąłem tematu koloru plecionek. Są sytuacje, w których ich widoczność ma kolosalne znaczenie. Jednak zakładam, że dla ryb sprawa widoczności jest marginalna. W moim łowieniu kolor raczej tylko pomaga w obserwowaniu pozycji, gdzie się znajduje przynęta. Podkreślę, że kolor nieczęsto jest tym jedynym parametrem, dzięki któremu łowię ryby. Dlatego ostatnimi czasy dosyć często wybieram kolor plecionki pod względem własnego gustu estetycznego. Oczywiście zawsze linka powinna spełniać walory użytkowe – w każdych warunkach. Dlatego już widzę, że w tym sezonie będę musiał odrobinę powiększyć swoje zasoby. Jakieś dwie, może trzy szpulki mi wystarczą. Może…
Sławek Kurzyński, TEAM DRAGON
Fot. Waldemar Ptak