W lutym i marcu obowiązkowo odwiedzam rzekę Regę. Wielu wędkarzy obecnie uważa, że rzeka ta w dolnym biegu jest brzydka.
To fakt, iż w ostatnich latach mocno ucierpiała z powodu fatalnego traktowania jej przez meliorantów dewastujących koryto. Wskutek tych działań, na niektórych odcinkach bardziej przypomina kanał ze stojącą wodą, niż wartką rzekę trociową. Dla mnie jednak ma wyjątkowy klimat, do którego co roku bardzo chętnie powracam.
Po sztormie na Bałtyku i północnym wietrze do Regi wpływają srebrne ryby. Czy się chowają przed rozszalałym morzem, czy wpadają na wyżerkę lub gna je ogólnie pojęty instynkt jest nieistotne. Ważne jest to, że ryby, które co dopiero wpłynęły do rzeki są agresywne i chętne do pochwycenia wędkarskiej przynęty. Co bardzo cieszy nas, wędkarzy. Wpływający do rzeki srebrniak w niczym nie przypomina wracającego z niej po tarle kelta. Silna, waleczna i pełna wigoru ryba, która podczas holu potrafi wyskakiwać ponad lustro wody. W znacznym stopniu przewyższa pod względem atrakcyjności na wędce jak i wędkarskiego trofeum kelta. Srebrne trocie to marzenie wielu wędkarzy wędrujących brzegiem rzeki z wędką w ręku. To ryba, która gwarantuje emocje, a takich z pewnością dostarcza parokilogramowa sztuka. To ona jak magnes przyciąga tutaj wędkarzy z najdalszych zakątków kraju. Wśród nich są i przyjeżdżający z sentymentu, aby się spotkać i porozmawiać z wędkarzami. Znają się od lat, wciąż się cieszą swoim towarzystwem i wspominają czasy, kiedy komplet przyzwoitych srebrniaków w ciągu jednej dniówki nie był żadnym wyczynem, a ryby 5-kilogramowe nie robiły na nikim wrażenia. Dopiero złowienie o wiele większej sztuki rozchodziło się szerokim echem w wędkarskim świecie. Takie miejscówki jak Czarna Droga, Trylinka, Biała i Czerwona Pompa to dla wędkarzy odwiedzających (od lat) Regę dobrze znane mety. Swoje nazwy nawet mają zakręty i prostki. Starzy bywalcy dobrze je znają i wiedzą, gdzie zatrzymuje się najwięcej troci.
Ludzie z różnych stron Polski, których łączy pasja i miłość do wędkarstwa znajdują czas, aby chociaż raz w roku się tutaj spotkać. Rega po brutalnej ingerencji broni się jak może i powoli odradza. Jednak do lat jej świetności jeszcze daleko. Bardzo często nawet kilkudniowe łowienie nie przynosi upragnionej ryby. W ostatnich latach w rzece pływa dużo ryb małych, jednak i dzisiaj od czasu do czasu trafiają się parokilogramowe srebrniaki; złowienie jej jest głównym celem moich wypraw. Znając tę rzekę i jej kaprysy jestem cierpliwy i nie przejmuję się pozostając bez kontaktu. Zawsze wierzę, że przyjdzie i moja kolej. Postępując w ten sposób, co roku udaje mi się coś złowić, chociaż nie jest to zadanie proste. Nie słucham prognoz innych wędkarzy mówiących, że ryb nie ma, że nie weszły i tak naprawdę nie ma po co jechać. Choć cenię sobie informacje miejscowych wędkarzy i jestem z nimi w stałym kontakcie, to nigdy pesymizm, negatywne nastawienie czy opinie nie zniechęcały mnie do zawitania nad Regą. A często będąc całkowicie sam nad rzeką, wbrew wszystkiemu złowiłem piękną rybę tym samym udowadniając samemu sobie słuszność mojej teorii. Pomijając już to, że kilkukilometrowa wędrówka brzegiem rzeki doskonale wpływa na dotlenienie mojego organizmu oraz podtrzymanie dobrej kondycji. Spacerując w dole rzeki w okolicach Mrzeżyna mam gwarancję zażycia dużej dawki jodu, a powiew morskiej bryzy sprawia, że moje samopoczucie zawsze jest tam lepsze od najlepszego. Te czynniki również zaliczam do wielkich zalet przebywania nad Regą. Jeśli jednak doczekam się brania srebrnej ryby, która wyskoczy nad powierzchnię wody, a opadając uderzy o jej tafle gubiąc nieco swoich srebrnych łusek mieniących się w blasku promieni słonecznych, wtedy czuję się szczęśliwy i spełniony. Czego i Wam życzę.