Wasze historie i testy

Wędkarskie równanie

SPIS TREŚCI

JEZIORO SIBBO + PRZYNĘTY DRAGON V-LURES = PRAWDA

Erik z okonkiem

Wspólnie z kolegą Erikiem miałem w tym roku przyjemność wędkować na szwedzkim jeziorze Sibbo. Słynie ono z dużych szczupaków, sandaczy i naprawdę ładnych okoni. Planowaliśmy ten wypad już od dwóch miesięcy i w końcu w sierpniu doszedł on do skutku. Postanowiłem wykorzystać doskonałą okazję i przetestować przynęty, które otrzymałem od Dragona.

Moje pudło było wypełnione po brzegi Reno Killerami, Banditami, Lunaticami i Fatty. 
Przez dwa dni naszego pobytu nad jeziorem było bardzo gorąco i praktycznie łowiliśmy przy bezwietrznej pogodzie.  Jednak tuż przed naszym przyjazdem nad jeziorem przeszedł front burzowy z deszczem i silnym wiatrem, a to dawało nadzieję na niezłe wyniki.

Ja z moim szczupakiemNa początku łowiliśmy głównie niewielkie szczupaki, które brały niemal na wszystkie przynęty.
Już po około trzech godzinach wędkowania miałem na haku ładną sztukę. Branie było niemal identyczne jak każde wcześniejsze – wyraźne pstryknięcie z opadu przy trzcinach. Z każdym metrem opór stawał się jednak coraz większy, więc poluzowałem hamulec. Kiedy podprowadziłem rybę pod łódkę, zobaczyłem wielki łeb szczupaka, który niemal natychmiast zanurkował pod łódkę na grającym hamulcu.
Teraz moja kolej! - pomyślałem i zaprzęgłem do pracy spinning Team Dragon. Przykręciłem hamulec i zacząłem powolutku pompować rybę. Czułem, jak z każdą sekundą dolnik mojej wędki odbiera siły podwodnemu drapieżnikowi. Po pięciu minutach ryba była blisko łodzi, a po kolejnych pięciu pozowałem już do zdjęcia z pięknym szczupakiem. Waga wskazała 8,6 kg przy długości 112 cm. Piękny zębacz skusił się na białego RENO KILLERa.


Przepiękny sandacz, wyciągnięty przez ErikaW trakcie holu zauważyłem, że drzewa na horyzoncie zaczynają się pochylać, a nad naszymi głowami pojawiła się czarna chmura. Jezioro w kilka chwil pokryły białe grzywy, a to nie przelewki. Zaczęliśmy błyskawicznie wyciągać kotwicę i już po minucie pędziliśmy do najbliższej wnęki w trzcinowisku. Ledwo udało nam się trafić łodzią we wnękę, ponieważ burza rozpętała się na dobre i fala niemal wlewała się przez burtę. Spędziliśmy w lesie dobre 15 minut, aż przestało padać. Po burzy niemal natychmiast wróciliśmy na łowisko i kontynuowaliśmy łowienie.

Szczupaki jakby się ożywiły i brały wyraźnie lepiej, jednak średnia wielkość ryb nie przekraczała 70 cm. Erik zaproponował, żebyśmy spróbowali zapolować na sandacze. Zgodziłem się niemal natychmiast. Zakotwiczyliśmy łódkę na twardszym blacie i rozpoczęliśmy agresywne jigowanie.
Po chwili usłyszałem suchy trzask łamanej wędki. Kiedy się odwróciłem zobaczyłem wędzisko Erika złamane w połowie części szczytowej. Powiedział, że przy próbie odstrzelenia gumy z trzciny główka trafiła w blank. To musiało się tak skończyć. Na szczęście mój kompan miał dodatkowy kij i już po chwili łowiliśmy dalej.

Nie minęło nawet 10 minut, kiedy na wędce kolegi nastąpiło agresywne branie. Czyżby sandacz!? Wyciągnąłem przynętę z wody i obserwowałem poczynania kolegi. Ryba pięknie murowała aż do samej łodzi. Wygięta w pałąk wędka świadczyła o ładnej sztuce. W końcu zobaczyliśmy pod powierzchnią pięknego sandacza o masie około 4 kg. Erik aż podskoczył z radości. To jego pierwszy w życiu sandacz i od razu taki piękny!
Szczęśliwą przynętą okazał się 7 cm PHANTOM. Do końca dnia dołowiliśmy jeszcze kilka mniejszych sandaczy, okoni i szczupaków.


Drugi dzień rozpoczął się dobrze dla Erika. Na pierwszym kotwiczeniu zaciął on pięknego szczupaka o długości 105 cm i około 7 kg wagi. Tym razem skuteczny okazał się znowu RENO KILLER. Po kilku kolejnych miejscówkach w końcu trafiamy na stado ładnych okoni. Na 8 cm Lunatica i Bandita w kolorze P-SM łowimy po kilkanaście ryb w granicach 30 – 35 cm. Erik ma jednak dużo mniejszą skuteczność zacięć. W połowie holu większość holowanych przez niego pasiaków spada z haka - to efekt zbyt sztywnej wędki. Postanawiam dać mu do łowienia jednego z moich Team Dragonów i to był strzał w dziesiątkę.
Teraz holujemy pasiaki z równą skutecznością. Już do końca dnia Erik nie daje mi spokoju i prosi o załatwienie identycznych spinningów jak moje. Trudno, będę musiał szybko skontaktować się z Dragonem. Czego się nie robi dla kolegi po kiju :)

OkonekNa koniec robimy podsumowanie. Ja niemal przez cały czas prowadziłem przynętę skokami, podnosząc ją na około 1 m średnim tempem. Erik natomiast wykonywał krótkie, szybkie podbicia na około 30 cm wysokości od dna. Nasze wyniki pokazały, że obie techniki się sprawdziły, jednak ja złowiłem więcej szczupaków - natomiast Erik miał zdecydowanie więcej brań okoni.
Sandacze również lepiej reagowały na szybki i krótki opad. Najważniejsza jest wiara w przynętę i konsekwencja w obławianiu najciekawszych miejsc. Obydwa warunki spełniliśmy w 100 % i to przełożyło się na udane wędkowanie. Przez 2 dni złowiliśmy około 40 szczupaków (2 z nich ponad metr), 10 sandaczy i kilkanaście dużych okoni.

Jeżeli chodzi o test gum Dragona to oprócz ich niespotykanej łowności nasuwa mi się jeszcze jeden wniosek. To przynęty znacznie odporniejsze na zużycie niż inne, które stosowałem wcześniej. Na jednego Reno Killera czy Lunatica złowiliśmy po kilka ryb bez większych uszkodzeń gumy! Uwielbiam je też za pracę wyczuwalną na szczytówce. Tu prym wiedzie Reno Killer i Bandit.

Kolejny raz brawa dla DRAGONA!

Johan Bjelkendal