Wasze historie i testy

Niesamowity sezon trociowy.

SPIS TREŚCI

2.5 kgDługa zima dobiega już końca. Postanowiłem wyjechać na wakacje do Francji, jednak moje myśli były ciągle związane z zimną wodą, chłodnym wiatrem i morskimi trociami.

3.2 kg

Po dziesięciu dniach na szczęście byłem już w domu i niemal natychmiast chwyciłem za wędkę i pobiegłem na ryby. Już po chwili miałem na haku pierwszą rybę. Przy brzegu był jeszcze lód, a ja nie zabrałem podbieraka. Musiałem więc walczyć z rybą 15 minut, żeby była naprawdę zmęczona i dała się podebrać za ogon. Waga pokazała 3,2 kg. Po tej 'bitwie' poszedłem do domu. Dość wrażeń jak na pierwszy rekonesans po wakacjach. Poza tym byłem jeszcze zmęczony po długiej podróży. Za kilka dni miał do mnie przyjechać mój przyjaciel Johan Nicklasson z Gothenburg, więc musiałem zebrać siły na całodzienną, trzydniową orkę. Te trzy dni zapamiętam chyba na zawsze...

Na dzień przed przyjazdem Johana miałem dobre wyniki, więc o wspólne wędkowanie byłem spokojny. Kiedy przybyliśmy na miejsce, najpierw pokazałem koledze najlepsze miejscówki, a na końcu zatrzymaliśmy się w jednej z najlepszych zatok.
Przez dłuższy czas nic się nie działo, jednak wiedziałem, że pierwsze branie jest tylko kwestią czasu. W końcu mam upragnione „pstryknięcie” na opadającej przynęcie. Zacinam rybę i w tej chwili przynęta Johana pada dwa metry obok gejzera wywołanego przez moją rybę. On również ma branie i po chwili obaj holujemy. Moja troć waży 3.9 kg, Johana 2.5 kg. Jest pięknie!
Łowimy jeszcze kilka godzin, jednak nic więcej tego dnia się nie dzieje. Dzień później meldujemy się ponownie na łowisku. Wiatr odwrócił się z południowego-wschodu na zachodni więc wczorajsza zatoka już odpada. Postanowiliśmy udać się na wschodnią stronę Olandii.


 

3.4 kgWieczorem wytypowaliśmy na mapie kilka nowych miejsc do sprawdzenia. Rano wybieramy skałki z dnem pokrytym kamieniami i wodorostami. Po którymś rzucie mam wrażenie, że przynęta o coś musnęła, jednak nie przypominało to wodorostów. Czy było to branie, czy może kamień? Za moment powtórka. Zacinam! Gejzer na wodzie upewnia mnie w przekonaniu, że to troć dłuższą chwilę smakowała moją blachę. Walczy bardzo nerwowo, ale udaje mi się lądować ją za ogon. Skala wagi pokazuje 3.75kg. Dzień rozpoczął się bardzo miło.

3.75 kgPo chwili Johan zacina małą, ok. 50 cm troć, jednak po chwili ryba uwalnia się z kotwicy. Kiedy zaczął szybko zwijać przynętę żeby ponowić rzut, niemal pod nogami jego blachę atakuje ładna ryba. Widzę gejzer wody i rybę walczącą na dwumetrowej lince. Nie zdążyłem nawet krzyknąć, żeby poluzował hamulec, kiedy ryba jest już podebrana. Tym razem miał dużo szczęścia, jednak reprymenda go nie ominęła. Najważniejsze jednak, że pobił swój rekord - troć waży 2.8 kg. Robię kilka pamiątkowych zdjęć.
Nie zdążyłem dobrze schować aparatu, kiedy Johan zacina kolejną rybę. Ten hol przebiega już dużo lepiej i po 10 minutach ma kolejny rekord – 3.2 kg! Jesteśmy szczęśliwi. Decydujemy się na przerwę. Trzeba coś zjeść. Podczas sjesty rozmawiamy o sprzęcie. Używamy podobnych zestawów złożonych z wędzisk HM69 Cannibal 10-28g 2,55 m. Do tego moja ulubiona plecionka HM8x o średnicy 0,12 mm. Jest niesamowicie mocna i pozwala na bardzo dalekie rzuty. Bardzo ważnym elementem przy łowieniu morskich troci są dla mnie okulary polaryzacyjne. Ja dostałem okulary od Dragona i nie rozstaję się z nimi prawie wcale. Dzięki nim zauważyłem niejedno wyjście ryby do przynęty. Poza tym chronią oczy przed wyjątkowo silnym słońcem, refleksami z powierzchni morza, a dwa razy uratowały moje oczy przed... kotwicą.


 

3.9 kgPo obiedzie następuje apogeum brań. Łowimy aż 9 troci, z czego cztery ponad 3 kg! Co za wspaniały dzień. Niestety dla Johana już ostatni na trociach. Musi wracać do domu. Ja na szczęście mam jeszcze trochę wolnego. Dzień później zjawiam się ponownie w tym miejscu. Wiatr się nie zmienił, więc moje szanse są spore. Zaczynam jednak tracić ryby. Coś jest nie tak. Po 2 godzinach mam na koncie cztery brania i cztery spady! Na moje usta cisną się brzydkie słowa. Wszystko robię dobrze, zacinam w tempo, holuję spokojnie, a mimo to nie widzę nawet żadnej z ryb. W końcu piąte branie kończy się szczęśliwie. Troć jest delikatnie zapięta na zewnątrz pyska. Dziś pewnie nie są zbyt chętne i dotykają przynętę zamkniętym pyskiem. Cóż, tak bywa. Łowię jednak dalej.

5 kgW końcu los się odwraca. Po kolejnym rzucie mam potężne branie. Zacięcie jest tu zbędne. Ryba odjeżdża na hamulcu około 10 metrów. Wiem, że jest duża. Teraz holuję z najwyższą ostrożnością. Kiedy mam rybę przy nogach, te zaczynają mi drżeć. Dawno nie miałem na haku takiej troci! Ryba odjeżdża jeszcze trzy razy, zanim łapię ją za ogon. Jest!!! Mój okrzyk słychać chyba na drugiej stronie wyspy! Skala zatrzymała się na 5 kg. Siadam na brzegu, żeby opanować emocje. Tak naprawdę wystarczy mi wrażeń na dziś, ale kątem oka widzę spław troci blisko brzegu. Cóż, trzeba wracać do wody. Jeszcze nie wiem, że ten dzień zaliczę do najlepszych. W ciągu 2 godzin łowię jeszcze 6 ładnych troci! Jestem szczęśliwy.

Następne wyprawy nie były już tak udane. Niedługo zaczynamy jednak sezon łososiowy i mam nadzieję, że będzie on równie dobry, co ten trociowy.

Pozdrawiam!
Johana Bjelkendal;  TEAM DRAGON SWEDEN