Wasze historie i testy

Rasowanie przynęt na cwane rybki

SPIS TREŚCI

Wyobraźmy sobie górską rzekę pstrągową czystą jak kryształ, czyste żwirowe dno, na którym dostrzeżemy prawie wszystko. Stajemy nad rzeką, rzucamy pod przeciwległy brzeg i sprowadzamy przynętę, drgający woblerek obserwujemy bez mrugnięcia okiem w pełnym skupieniu, kątem oka widzimy cień przesuwający się dokładnie w linii przynęty - to lorbas, który wypływa na środek rzeki i wraca do swojej kryjówki. Powtarzamy rzut, raz za razem i ciągle to samo. Myślimy wtedy jak przechytrzyć tego cwaniaka, a na usta ciśnie się jedno: MIAŁEM WYJŚCIE!

Winna przynęta?

Dlaczego ryby oglądają tylko nasze przynęty i czemu ich nie atakują? Jest cała masa czynników takich jak pogoda, przejrzystość wody, jej poziom i wiele innych. Wini się na ogół przynętę i nieraz tak jest, najzwyczajniej trzeba powiedzieć, że przynęcie czegoś zabrakło, jakiegoś niuansu, co zadecydowało, że drapieżnik wyczuł podstęp.

„Wyjście”, czyli odkrycie się naszego przeciwnika i odkrycie miejsca jego przebywania powinno już nas cieszyć, wszak to potwierdzenie dobrego wyboru przynęty i tego powinniśmy się trzymać. Na tym jednak nasz sukces nie musi się kończyć. Teraz warto powiedzieć kilka słów o rybach i ich reakcji na sztuczne przynęty. Najbardziej kapryśni podwodnego świata to dwie najpiękniejsze ryby, czyli pstrąg i okoń. Na podstawie obserwacji tych ryb opowiem o rasowaniu przynęt. Zasada, którą kieruję się w połowie tych dwóch gatunków to wyjątkowa dbałość o szczegóły. Z tego, co zaobserwowałem i co sprawdziło mi się wiele razy jest to, że im większa przynęta tym bardziej staranie powinna być wykonana. Chodzi o najdrobniejsze szczegóły, może to być oko na przynęcie, kolorowy brzuszek, namalowana łuska czy chwościk na kotwiczce. W przypadku małych przynęt, które ryba atakuje, moim zdaniem kierując się raczej odbiorem drgań linią boczną, ponieważ na woblerku czy dwucentymetrowej gumce ciężko o kolorowe szczególiki i moim zdaniem głównie z tego powodu często mamy na delikatnych zestawach przyłowy dużych ryb.

Sposobów rasowania przynęt jest cała masa, a te, które ja stosuję prowadzą do upodobnienia wabika do naturalnego pokarmu. Przykładowo, jeżeli w czerwcu poluję na pstrąga i wiem, że w rzece występuje strzebla potokowa, to swoje woblery w kolorze oliwkowo-zielonym dopieszczam markerem lub lakierem do paznokci, maluję mu czerwony brzuszek i złote pręgi po bokach. Jeśli tak podrasowany wobler będzie migotliwie pracował, to raczej pstrąg mu się nie oprze. Gdy na miedzianą wahadłówkę nałożymy nieco srebrnego brokatu i będziemy ją leniwie prowadzili w prześwietlonej wodzie i będzie ona co kilka chwil połyskiwać bokami to duże klenie na pewno zaatakują. Idąc dalej tym tropem, możemy malować wszystkie przynęty. Do gum są idealne wodoodporne markery, a do blaszek i woblerków nadaje się lakier do paznokci. Dobrym sposobem są też różnego rodzaju atraktory, niekoniecznie spinningowe, ale też te zapożyczone od wędkarzy spławikowych i gruntowych. Zimą sprawdza się doskonale zamaczanie blaszki podlodowej w dipie ochotkowym Dragon Mega Baits. W ,,czystą" blaszkę duży okoń potrafi patrzeć całymi minutami wpatrując się w nią niczym w telewizor, ale ta sama przynęta zanurzona w dipie ochotkowym czyni cuda. Dlatego warto zabierać nad wodę dodatkowe drobiazgi w postaci markerów, lakierów i innych rzeczy, gdyż może to uratować nas przed powrotem o przysłowiowym kiju. Warto rasować przynęty, bo wtedy spinningowe łowy staną się jeszcze przyjemniejsze.

Daniel Sikora