Kiedyś wymyśliłem hasło, które po drobnej zmianie można wyrazić następująco: „Przynęt jest wiele, ja kocham woblery”. Owszem; łowię też i na inne przynęty (wliczając w to okazjonalnie muchówkę, a nawet metodę gruntową), ale to właśnie woblery są moimi najulubieńszymi. Staram się ich używać wszędzie tam, gdzie da radę. W ostateczności zakładam obrotówkę czy gumę. Jeżeli są brania na woblera, to rezygnuję z innych przynęt i tylko szukam tego najbardziej skutecznego.
Najczęściej poławiam na spinning pstrągi (tak do jętki majowej) z przyłowem kleniowym (choć coraz bardziej skłaniam się ku szybkim i krótkim wypadom na kleksy). Druga połowa roku to szczupak. Oczywiście woblery są generalnie różne dla obu tych gatunków (z zasady, bo mam pewne wyjątkowe modele uniwersalne). Moja ulubiona przynęta wymaga dosyć specyficznego wędziska. Nie może się poddawać pracy woblera. Nie ma moim zdaniem nic gorszego niż próba poprowadzenia woblera typu sdr (stawiającego w wodzie spory opór) przy pomocy witki, którą nie można szarpnąć przynętę. W moich połowach wędziska muszą mieć jeszcze jedną cechę. Muszą się dosyć dobrze ładować, ponieważ łowię przy pomocy multiplikatora. Ze względu na tę specyfikę lekkiego castingu i doświadczenie w łowieniu pstrągów takim zestawem, okazjonalnie zostałem poproszony o sprawdzenie użyteczności w takich połowach pewnego zestawu: HM69 Feeling Cast zestawiono z multikiem Okuma Komodo. [HM69 Feeling Cast, 2,13 m, c.w. 5-21 g – bardzo szybki spinning, o wysokiej transmisji drgań, nadający się do lżejszego łowienia sandaczy.