Wspomnienie z jesieni ubiegłego roku.
przyp. red.
O godz. 8:45 docieram nad wodę; jak na tę porę roku jest bardzo ciepło. W poprzednich latach sprzęt miałem już dawno spakowany i czekał na następny sezon, a w tym miła niespodzianka: zamiast zimy - piękna złota jesień.
Wybór łowiska nie jest przypadkowy. Dokładnie tydzień temu mój kuzyn złowił tutaj okonia długiego na 39,5 cm - nie jest to żadna plotka, lecz informacja z pierwszego źródła. Nie powiem; byłem bardzo zaskoczy tą informacją, gdyż ta stara płytka glinianka ostatnimi laty zapomniana przez wędkarzy, uchodziła za bezrybną wodę. Przyczynił się do tego ostatni z dzierżawców, który potrafił zastawiać siatki tak gęsto, że niemożliwym wydawało się, aby cokolwiek w tej wodzie przeżyło – no, może słonecznice poradziłyby sobie z sieciami.
Wcześniej przemyśliwałem strategię na większego okonia i ostatecznie postanowiłem zapolować na niego słynnymi już Sliderami Salmo, w wielkości 7 cm. Wędzisko, jakie stosuję do tych przynęt, to Dragon Millenium Wobbler 2,55 m o wyrzucie 10-35 g. Uważam je za idealne do tych przynęt, ponadto świetnie przenosi brania i również nadaje się do prowadzenia większych gum i obrotówek. Kołowrotek w wielkości 4000 z plecionką 0,15 mm, a na wszelki przypadek na końcu plecionki miękki stalowy przypon. Taki „toporny” sprzęt bardziej kojarzy się z polowaniem na większego szczupaka czy sandacza, a nie na okonia, jednak te większe garbusy najczęściej poławiane są na znacznie większe przynęty od paprochów.
To jest płytkie łowisko; średnia głębokość wynosi 1,5 m, najgłębszy dołek ma ok. 3,0 m. Na pierwszy ogień wybieram najpłytszą część. Slider to ten typ przynęty, którą można posyłać na bardzo duże odległości; tam, gdzie nie docierają inne wabiki. Przynętę prowadzę bardzo wolno, co polega na cyklicznym, dwukrotnym szarpaniu wędziskiem i chwilowym zatrzymaniem przynęty. Szarpnięcia są niezbyt energiczne, raczej delikatne, powoduje to nieznaczne odejścia przynęty na boki, co ryby kojarzą z łatwą zdobyczą.
Pierwsze rzuty wykonuję Sliderem imitującym okonia, w wersji pływającej. Szybko mam pierwsze branie - zacięcie, krótki hol i holuję szczupaczka okołowymiarowego. Rybę odhaczam jeszcze w wodzie, nie połknęła przynęty głęboko. Zmieniam miejsce, wkrótce kolejne branie - chyba tak mnie zaskoczyło, że nie zareagowałem na czas i ryba schodzi. Kolejne rzuty pozostają bez brań, więc zmieniam miejsce. Przynętę prowadzę jeszcze wolniej, tzn. dokładam sekundę w fazie postoju przynęty - dwa szarpnięcia i 3 sekundy zatrzymania. Chyba zadziałało, bo czuję konkretne uderzenie i od razu zaczyna się pulsowanie na kiju. Pierwszy okoń nie jest wielki, pomiar wskazuje jedynie 32 cm. Robię zdjęcie z opcją samowyzwalacza i wypuszczam rybę, gdyż tylko tak łowisko (rybostan) ma szansę się odrodzić. Przechodzę na głębszy odcinek, zmieniam Slidera na wersję tonącą z błyszczącymi srebrnymi bokami, imitującą płoć. Po ok. 10 rzutach na łączeniu głębszej wody z płytką zatoczką mam kolejne branie i na wędce ląduje nieco większy okoń – 34 cm. Już jest ładnie, choć po głowie chodzi mi czterdziestak. Kolejna fotka i uwolniona ryba odpływa. Postanawiam spróbować w najgłębszym miejscu, jednak i tutaj nic, upragniony medalowy garbus wciąż nie melduje się na mojej wędce.
Wracam do poprzedniego miejsca, kolejne dwa rzuty i branie. To okoń ciut większy od poprzednio złowionych, miara wskazuje dokładnie o centymetr więcej niż mierzył poprzedni. Do garbusa złowionego przez mojego kuzyna jeszcze mu brakuje, robię zdjęcie i zmieniam miejsce. Zbliża się południe, ja już obszedłem całe łowisko, jestem blisko samochodu, więc czas się zbierać. Zmieniam przynętę na gumę Dragon Shogun 10 cm z ukrytym hakiem i wykonuję ostanie rzuty celując w najbardziej zarośnięte miejsce, tutaj wyczuwam delikatne branie i na zakończenie tego dnia na wędce ląduje żarłoczny szczupaczek o długości ok. 25 cm; zacisnął szczękę na przynęcie i nie chce puścić - naprawdę jest głodny. Odhaczony wraca do wody. Składam sprzęt. Dziś nie miałem zbyt dużo czasu na wędkarskie podboje, zajrzę tu za tydzień, o ile pogoda pozwoli. A jak nie, to w następnym roku. Polubiłem polowanie na garbusiątka, ale wolę łowić prawdziwe garbusy - na następne starcie zakupię Slidery 10 cm.
Andrzej Boniakowski