I kolejne zaskoczenie w sytuacji, gdy na końcu zestawu znalazł się wobler. Moje zdziwienie omal nie wyszło ze mnie, kiedy zatrzymując łódź nad zalanym szczytem ostrogi założyłem kleniowego woblerka, który jak się słusznie domyślacie nic nie waży, a długość w porywach sięga 3 cm. Na plecionce 0,20 mm rzuty były tak dalekie, że ogarnęło mnie zdziwienie. Podczas prezentowania smużaka było czuć równie dobrze, co na nie jednej „kleniowej” wędce lekkiego kalibru. Potem w ruch poszły wobki przeznaczone na rapy, trochę cięższe, ale jeszcze to nie były typowe boleniowe – ważyły zaledwie po 10-15 gramów. Tym przynętom blank Nano Power też dał radę. Prowadziłem je swobodnie, tak jak chciałem, wędzisko mnie nie ograniczało.
Wędzisko jest na tyle uniwersalne, że śmiało można z nim wyruszyć na sandacze, bolenie, klenie, szczupaki czy jesienne sumy. Zapewniam, że kij wytrzyma konfrontację nawet z największymi okazami!
Próbowałem ją złamać wiele razy (a co mi tam, w końcu test powinien być prawdziwy!), dotychczas połamałem już wiele wędzisk, a tego mi się nie udało! Przed nami dwa najlepsze miesiące na łowienie drapieżników, więc jeśli macie ochotę na nowy kij na jesienne łowy, to nie zastanawiajcie się długo nad wyborem – Nano Power XT40P nadaje się.
PS. Na sandacze polecam wersję do 42 gramów - wszystkie modele znajdziecie na stronie Dragona.