Hubertówka i wędziska Dragona
W bazie zawodów, czyli w hubertówce w Raduniu, zjedliśmy kolację, po czym obejrzeliśmy sprzęt wystawiony przez firmę Dragon. Każdemu z nas wpadło coś w oko, najważniejsze w tym, że były to całkiem różne kije. Czyli każdy z nas ma swoje preferencje, a było w czym przebierać. Śliczną pstrągóweczkę, którą sobie upatrzyłem Grzesiek określił jako ciepłą kluskę, ja jego wybór nazwałem sztywną pałą, a z kolei Łukasz stwierdził, że się wcale nie znamy, bo nawet do ręki nie wzięliśmy najlepszej wędki na stojaku. Ubaw był przedni, ale tak naprawdę to pół dnia by zabrakło, żeby wszystko dokładnie pomacać.
Wieczorem po powrocie na kwaterę Łukasz wbił się pod kołdrę, było widać, że ma gorączkę. Grzesiek i ja spotkaliśmy w kuchni kilku starych i nowych kolegów. Rozmowy o rybach trwały do późnej nocy. Rano poderwaliśmy się mocno niewyspani. W najgorszej formie obudził się „młody”; gorączka, kaszel, myślałem, że nie da rady łowić. A gdzie tam, wykonał pełną rybodniówkę pomimo całkowitego braku oznak życia w rzece tego dnia. Załamanie nastąpiło, kiedy dowiedzieliśmy się o złowieniu tylko jednej ryby tego dnia.
Łukasz, pakując do pokrowca Dragona Specjalist PRO Shad, zapytał mnie z uśmieszkiem: "To, na jaką wędkę będziesz teraz łowić?"
Mariusz Sulima & Klan