Pełni nadziei na dużą rybę podejmujemy przerwane spinningowanie. Po przejściu kilkunastu metrów i w trzecim rzucie u Waldka na kiju melduje się następny piękny pstrąg, tego udało się lądować – mierzy ponad 40 cm. Zrobiłem łowcy i rybie kilka zdjęć stojąc na drugim brzegu, ryba szybko wróciła do wody. Po chwili Waldek holuje następnego pstrąga, ależ się wstrzelił w miejscówkę! Ja nie mam nawet brania, a co dopiero ładną rybę na kiju. Brania doczekałem się dopiero po pierwszych dwóch godzinach spinningowania, pierwsze branie i jeszcze do tego niezacięta ryba – pstrąg uciekł w rośliny i szybko się spiął. Nie zacinałem, coś było nie tak. Po szóstym niezaciętym braniu zaczynałem powoli sobie włosy z głowy wyrywać głowiąc się nad przyczyną. Powiedziałem wtedy z nutką żalu: Waldku, ty co chwilę masz fajnego „kropka”, a ja nawet ryby w ręku jeszcze nie miałem. Jedynym pocieszeniem dla mnie był widok uciekających, pięknych i dorodnych lipieni. Tego dnia dopadł mnie pech, co chwilę jak nie urwana przynęta to spięta ryba. I tak na przemian. Jedynie Waldkowi robiłem dużo zdjęć z rybami.
Nasz ostatni dzień sezonu nieubłaganie dobiegał końca, a ja dalej byłem na „zero”. Rozmyślając o porażce nie zdałem sobie sprawy z przełomowej chwili: niespodziewanie spod płytkiego nawisu wyskoczyła ryba o długości ok. 45 cm i zaatakowała moją przynętę, bach! Siedzi!! – krzyczę - Waldku, mam ją! Hol był udany, jednak zdjęcia portretowego z rybą nie mam, samemu trudno takie zrobić, a statywu nie miałem. To moja jedyna ryba tego dnia. Nim Waldek przeprawił się przez rzeczkę i dotarł do mnie, zdążyłem uwolnić rybę. Wznowiliśmy spinningowanie, wkrótce Waldek holował wyraźnie większego „kropka” od mojego i mówi bez nutki żalu, że starczy tych ryb na dzisiaj – kończymy sezon.
Trudno, jak koniec to koniec.
Moja opinia o Nano Lite
Napiszę kilka zdań na temat wędziska Dragon Nano Lite XT80C Spinn 14, c.w. 3 – 14 g, o długości 223 cm. Jest moim faworytem wśród wędzisk, łowienie tym spinningiem pstrągów jest czystą przyjemnością, szalejące ryby na wędce mają nikłe szanse się spiąć. Używając tego wędziska bardzo często kleniuję, a wtedy mam wiele przyłowów w postaci sandaczy, boleni a nawet trafił się sum – na szczęście nie był to wielki sum.
Kończąc ten sezon pstrągowy już rozpoczęliśmy z Waldkiem rozmowy o przygotowaniach do następnych wypraw. Uzbrajamy się w cierpliwość czekając, aż pstrągi uporają się z tarłem i dojdą do siebie po wyczerpujących godach. Wrócimy do nich w styczniu.
Maciej Supiński