Pierwszego bolenia złowiłem całkowicie nieświadomie i od tego czasu można powiedzieć, że zakochałem się w tych rybach. Setki godzin spędziłem nad wodą tylko z jednego powodu, chęci złowienia bolenia. Moja przygoda z tym drapieżnikiem głównie rozgrywa się nad Notecią, gdzie wolno płynąca woda nie jest łatwa dla wędkarza.
Pierwszego bolenia złowiłem 2 lata temu, a więc jestem na początku wspaniałej przygody.
Podejście
Zacznijmy od tego, że boleń jest wybitnym wzrokowcem. Wybierając się nad wodę należy pamiętać o odpowiednim ubiorze. Nie jestem zwolennikiem jaskrawych ubrań nad wodą, a podczas polowania na rapy w szczególności. Podchodząc do potencjalnych miejsc przebywania ryby należy zwracać uwagę na podłoże, po którym się stąpa, a więc na wszelkie kruche patyki, suche trawy itp., mówiąc krótko należy unikać hałasowania. Podczas skradania nie wolno przeoczyć negatywnej roli cienia, jaki rzucimy na wodę przy niekorzystnym układzie słońca względem naszego stanowiska – ten cień spłoszy bolenia żerującego w strefie brzegowej. Podczas podchodzenia rapy, są nam pomocne wysokie trawy, krzewy, duże gabarytowo korzenie lub pnie powalonych drzew – za tymi przedmiotami możemy się ukryć i niepostrzeżenie podejść do stanowiska, a nawet dłużej pozostać niezauważonym przez drapieżnika.
Podchodząc do miejscówki pierwsze rzuty wykonuję kilka metrów od brzegu, w pozycji siedzącej bądź nisko się pochylając.
Moja taktyka
Przed wykonaniem rzutu dokładnie obserwuję wodę. Wyszukuję potencjalne stanowiska drapieżnika, wspomagając się nie tylko zachowaniem bolenia, ale także tzw. czytaniem wody. Kiedy widzimy chlapiące się ryby, sprawa wydaje się być prosta, jednak boleń uczy pokory – atakuje w sposób niewidoczny dla wędkarza. Niejednokrotnie ryba ta z wielkim impetem atakowała niczego niespodziewające się uklejki, przepływające tuż obok prowadzonej przynęty – niestety boleń przynęty nie zaatakował.
Nad urokliwą i niewielką rzeką Noteć, bolenia szukam dosłownie wszędzie, w każdym miejscu koryta. Charakter tej wody pozwala na obłowienie wielu stanowisk żerowania ryby z jednego miejsca, co jest wielkim plusem dla wędkarza. Oczywiście są też bankówki (miejscówki zawsze darzące rybą), w których można zdjąć bolenia nawet w pierwszym rzucie. Są to różnego typu zastoiska, spowolnienia nurtu, podwodne przeszkody; miejsca, w których przebywa drobnica. Miejsca bytowania drobnicy zależą od pory roku. Wnioskując, tam gdzie drobnica, tam i nasza przynęta – według mnie jest to najprostszy przepis na złowienia Najczęściej można popełnić błąd podczas zarzucania przynęty, celując w miejsce ataku bolenia. A przecież boleń po ataku wraca do swojej czatowni lub tymczasowego ukrycia. Mając to na uwadze staram się zarzucając przynętę przeciąć jego tor przemieszczania się podczas żerowania. Są jednak dni, kiedy rapa schodzi głębiej i tam żeruje, przez co nie mogę wypatrzyć atakującej ryby. W takiej sytuacji staram się obławiać różnymi przynętami coraz to głębsze partie wody, aż do chwili zlokalizowania drapieżnika. Przynęty prowadzę zarówno z prądem rzeki i pod prąd. Daną przynętą staram się naśladować uciekającą w popłochu uklejkę, niektóre przynęty umożliwiają naśladowanie słaniającej się rybki – potencjalnej Maj to okres, któremu warto poświęcić dużo uwagi. Bolenie po niedawno odbytym tarle są bardzo pobudzone i agresywnie atakują przynęty, a przy tym są mniej ostrożne niż zazwyczaj. Przebywają bliżej brzegu, z wielkim impetem atakując drobnicę. Takiego bolenia znacznie łatwiej jest podejść i skusić do brania. Przynęty, które w późniejszym czasie nie spełniłyby zadania, o tej porze są bardziej skuteczne. Jest to świetny czas do rozpoczęcia przygody z rapami zdobycia doświadczenia.
Przynęty
W swoim pudełku mam stosunkowo szeroki wachlarz przynęt, jednak najwięcej miejsca poświęcam popperom. Jest to przynęta, która sprawia mi najwięcej satysfakcji. Widok i odgłos plusku ryby w chwili zbieraniu przynęty z powierzchni wody jest bezcenny. Przynęta ta stosowana w odpowiedniej porze nie ma sobie równych. Kiedy widzę chlapiące się ryby, mój wybór staje się być oczywisty. Dodatkowym plusem tych przynęt jest łatwość zastosowania. Na mojej rzece jest wiele miejsc z podwodną roślinnością, więc popper jest jedyną przynętą, którą można dokładnie obłowić daną miejscówkę.
Preferuję smukłe i dobrze trzymające się powierzchni poppery. Czołowe miejsce zajmuje Salmo Spittin’ Rover. Najlepsze rezultaty osiągałem przy stosunkowo szybkim i jednostajnym prowadzeniu, od czasu do czasu odjeżdżając szczytówką wędziska w bok. Przynęta ta robi naprawdę wiele zamieszania, atakujący boleń po jej złapaniu potrafi wyskoczyć nad powierzchnię wody. Jest to naprawdę niesamowite widowisko.
Drugie miejsce w moim boleniowym pudełku zajmują woblery sterowe. Stosuję zarówno klasyczne, jak i typowo boleniowe. Bardzo skutecznym i specyficznym woblerem jest Thrill ze stajni Salmo. Posiada specyficzną budowę i dzięki temu można posłać go na znaczną odległość, a odpowiednio prowadzony doprowadza bolenie do szału. Wybieram też przynęty z wąskim i krótkim sterem, które lusterkując niczym chora rybka, wywołują u boleni zdecydowany, mocny atak. Czołowym przedstawicielem tego typu przynęt jest Salmo Sting. Ten wobler potrafi skusić nawet wybredne i słabo żerujące bolenie. Bardzo często stosuję je, kiedy woblery z zerową akcją zawodzą.
O swej skuteczności niejednokrotnie przypomniały stare i poczciwe wahadła. Wybieram te smukłe i stosunkowo wąskie, jak najwierniej imitujące naturalny pokarm. Większość wahadłówek znajdujących się w moim pudełku jest modyfikowana poprzez prostowanie i odginanie. Dzięki tym zabiegom modyfikuję akcję np. uzyskując znacznie węższą, co przy połowie boleni jest bardzo skuteczne. Zaletą wahadłówek jest duży zasięg rzutu. Zarzucona pod odpowiednim kątem leci niczym pocisk, pozwalając wędkarzowi na złowienie bolenia ze Kolejnymi przynętami znacznie rzadziej przeze mnie stosowanymi są twistery i rippery. Na sklepowych półkach nie znalazłem typowo boleniowych przynęt gumowych, są tylko bardziej do nich zbliżone. Przynęty te modyfikuję poprzez znany sposób docinania lub odcinania części ogonka (u ripperów kopytka). Chodzi o uzyskanie drobnej, imitującej ruchy ofiary akcji. Stosuję je przy obławianiu głębszych partii wody, czasami nawet stukając o dno. Wybieram główki o ciężarze 10-15 g, których masa wraz z gumą pozwala na precyzyjne Wybór kolorystyki przynęt jest dość prosty, staram się nie wychodzić poza odcienie perły i srebra, z dodatkami czerni, oliwki. Ważnym jest, aby przynęta choć trochę przypominała ukleję.
Sprzęt
Mój spinning ma długość 2.60 m, ciężar wyrzutu 10-21 g. Moc Batsona określana jest na 8-12 lb przy szczytowym ugięciu, a pod większym obciążeniem przechodzącym w głębsze ugięcie. Duży zapas mocy pozwala na szersze zastosowanie wachlarza przynęt. Na rz. Noteć, gdzie często wymagany jest dość siłowy hol, wędzisko tego typu spełnia swoją rolę. Przy doborze spinningu ogólne założenie jest takie, aby mieć czym zmęczyć i podprowadzić rybę. Nie jestem zwolennikiem wędzisk o pełnym ugięciu i cenię sobie szczytową akcję.
Długość wędziska boleniowego według moich kryteriów waha się od 2.60 m do 3 m, w zależności od łowiska i ciężar wyrzutu do 40 g - takie wędzisko pozwoli na komfortowe użycie W kołowrotku najważniejszą rzeczą jest hamulec i precyzyjne układanie linki, co podczas wykonywania dalekich rzutów i holowania ryby odgrywa kluczową rolę. Hamulec powinien być bardzo precyzyjny, gdyż brania są mocne i zdecydowane. W momencie agresywnego, silnego uderzenia w przynętę nie ma nic gorszego, jak źle ustawiony bądź zacinający się hamulec. Polecam stosowanie kołowrotków w większych rozmiarach, gdyż przy połowie bolenia często potrzebna jest większa moc, a to znów przekłada się na żywotność „młynka”. Używam kołowrotka o nazwieDragon Fishmaker, który bardzo dobrze się spisuje. Jego szczególną zaletą jest duża szpula, która pozwala na oddanie dalszych rzutów. Dla mnie przełożenie kołowrotka nie jest tak ważne. Z racji tego, że nie jestem zwolennikiem szybkiego zwijania przynęty, przełożenie moich kołowrotków jest takie, jak przy połowie Nadszedł czas na odwieczne pytanie: żyłka czy plecionka? Po wielu próbach i zmaganiach na łowiskach mój wybór jest następujący, a mianowicie, gdy łowię w trudnych warunkach, gdzie wymagany jest hol siłowy stosuję plecionkę w rozmiarze 0.14 mm. Nie zauważyłem większej różnicy w ilości brań czy skuteczności holi. O jednym mogę zapewnić, hol na lince pozbawionej rozciągliwości jest dużo bardziej emocjonujący. Cena plecionki znacznie przewyższa cenę żyłki, jednak przekładając to na trwałość jest to bardziej opłacalne dla wędkarza. Kiedy woda jest bardziej klarowna i pozbawiona roślinności czy korzeni sięgam po żyłkę. Bardzo dobrze sprawdza się żyłka Dragon HM80. Nigdy nie schodzę poniżej 0.20 mm, a najczęściej stosuję 0.22 mm. Ta średnica pozwala na holowanie ryby bez duszy na ramieniu obawiając się utraty ryby. Używając żyłki w mojej wędce ryba jest bardziej spokojna podczas holu. Nie ukrywam, że stosunkowo sztywny kij w połączeniu z plecionką może spowodować spięcie ryby. Używam żyłki i plecionki równie często, a wybór zależy od warunków na danym łowisku.
Podsumowanie
Boleń jest rybą wymagającą od wędkarza wiedzy i poświęcenia. Jestem zdania, że na tę rybę nie ma reguły, liczy się doświadczenie i umiejętności łowcy. Mam nadzieję, że te skromne informacje zawarte w tym artykule przydadzą się niejednemu spinningiście. Pamiętajmy o wypuszczaniu tych pięknych ryb! Widok chlapiącej płetwy potraktujmy jako podziękowanie bolenia za uwolnienie. Do zobaczenia nad wodą!
Adrian Pawlak
Jeszcze w grudniu można złowić bolenie w wielu polskich rzekach, jest ciepło i warto spróbować szczęścia. Artykuł ten, przekazujący doświadczenia Adriana, z pewnością zachęci wielu wędkarzy do zainteresowania się łowieniem boleni, więc okres zimy będzie dobrą okazją do przygotowania wyposażenia przyszłego boleniarza.
Waldemar Ptak