Wasze historie i testy

Najszczęśliwszy mąż i ojciec na świecie - Niemożliwe stało się możliwe

SPIS TREŚCI

Utrudnienia pogodowe

Niestety, mimo że Ebro przywitała nas rano przyjaźnie, z godziny na godzinę wzmagał się wiatr, sięgając do 30 km/h, co przy towarzyszących mu falach nie pozwalało na bezpieczne wypłynięcie na otwartą wodę. Jakby tego było mało, to równie szybko podnosił się poziom wody i w efekcie po dwóch dniach do miejsc wcześniej dostępnych nie mogłem już dotrzeć. Jeszcze bardziej załamani byli koledzy karpiarze, ponieważ czekały na nich, jak również na mnie, eskapady łodziami w spokojniejsze i dostępniejsze miejsca.
Na domiar złego (dla karpiarzy) rozpoczęło się tarło karpia, więc klapa na całego. Moje próby również nie przynosiły efektów. Udało mi się dołowić jeszcze jednego sandacza o podobnych rozmiarach oraz dwa ładne okonie na ripper Phantail 3.5”, oczywiście nie tak okazałe jak można by się spodziewać na tutejsze warunki.
Po czterech dniach, kiedy wiatry ustały, a woda stała się spokojniejsza mogłem podjąć próby złowienia sandaczy z łodzi, które niestety nie przyniosły żadnych efektów, poza jednym przegranym przeze mnie braniem suma na pomarańczowo-żółtego Bandita 4”.

Niemożliwe stało się możliwe

Na tym można zakończyć opowieść, jeżeli chodzi o moje trofea z tej wyprawy i nie zdziwię się, jeżeli ktoś pomyśli, że to niemożliwe nad Ebro. A jednak. Nie potrafię sobie wytłumaczyć, dlaczego tak się stało, bo przecież seanse filmowe wyszukane w Internecie przed wyjazdem, ukazujące „Eldorado” dla spinningistów, sugerowały spodziewać się czegoś lepszego. Wydaje mi się i tutaj przyznaję, że powodem słabego wyniku mogło być moje małe doświadczenie, a może, tłumacząc swoje słabości, zbieg tych wszystkich czynników związanych z poziomem wody i tarłem karpia. A może, jak to mówili koledzy: „Łowić to trzeba umieć!”.

A jednak udana wyprawa

Speed HD typ 40Niezależnie od kiepskich efektów mojego spinningowania, wyprawę muszę uznać za udaną, wręcz wspaniałą. Doborowe towarzystwo, organizacja oraz fantastyczne miejsce z przepięknymi widokami i miejscami do wędkowania, zarówno karpiowego i spinningowego pozwoliły zapomnieć mi o niepowodzeniu w zdobyciu życiowych okazów sandacza. Jeżeli miałbym okazję wyjechać tam ponownie, zrobiłbym to bez zastanowienia, ale jeżeli ma to być prezent od żony i dzieci, taki, jak na zeszłoroczne pięćdziesiąte urodziny, to następny chyba dopiero przy „setce”.

Andrzej Patelski

Czytaj więcej o: