Nastała chłodna jesień, wielu wędkarzy nie zachęca to do wyjścia nad wodę. Mnie jednak wręcz przeciwnie, bowiem to właśnie w tym okresie moje ulubione szczupaki żerują wyśmienicie i złowienie kilku drapieżników nie stanowi problemu.
Wyprawę na jesienne drapieżniki rozpocząłem bardzo wcześnie rano; po wyjściu z domu otoczyła mnie całkowita ciemność i przenikliwy zimny wiatr, co natychmiast wzbudziło w mojej głowie wątpliwości, czy ja aby na pewno nie oszalałem?! Szybko jednak ta myśl została stłumiona przez chęć złowienia choćby jednego szczupaka. Na tym łowisku nie było mnie od bardzo dawna, mimo tej abstynencji poczułem się nieco zaskoczony zastaną sytuacją, czegoś tu wyraźnie brakowało… Już wiem, gdzie podziały się grążele? I podwodne łąki? Czyżby to jesień zaczęła robić porządki i „zlikwidowała” cenne elementy łowiska szczupakowego, czy może były inne przyczyny? Po chwili zrezygnowałem z dociekań i pełen zapału ruszyłem na jedną z jesiennych miejscówek.
Dołek i górka
Kilkumetrowy dołek a za nim górka, miejsce dobrze znane mi od lat. Zacząłem wędkować, na pierwszy ogień poszedł duży Jerky 15 cm, który towarzyszy mi od kilku sezonów. Jest to przynęta bardzo skuteczna, w odpowiednich rękach potrafi zdziałać cuda. Prowadziłem ją na lekkiej główce, bo właśnie wtedy pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Jednak pomimo dobranej przynęty i spinningowania w typowym, sprawdzonym jesiennym miejscu nic się nie działo. Zmieniłem gumę na mocno pracującego Mutanta; zastosowałem taki zabieg, aby zrobić w wodzie więcej zamieszania i wyzwolić w rybach więcej agresji, a nuż uderzą… To też jednak nie działało, jednak do czasu, gdy moja guma poleciała w inną stronę niż głęboki dół. Wiatr porwał ją niezwykle daleko na jeszcze niedawno pokrytą grążelami podwodną łąkę. Gdy tylko Mutant dotknął tafli wody poczułem mocne uderzenie, zaciąłem i udało mi się wyholować wymiarowego szczupaka. Postanowiłem podpłynąć na wcześniej wspomnianą łąkę, z którą graniczyło równe pasmo trzcin. I tu odnalazłem prawdziwe Eldorado, szczupaki atakowały moją przynętę w tempie jeden za drugim. Czasami udawało mi się nawet zaobserwować ich ataki na czystej i płytkiej wodzie. Taka sytuacja wymagała ode mnie zmiany sprzętu. Uzbroiłem „lekką” wędkę castingową a konkretnie Dragona z serii Vertical. Dlaczego akurat taki spinning? Przede wszystkim ze względu na porę roku, mamy jesień i warto zastosować nieco większą przynętę. Tego dnia sprawdziły się mocno pracujące modele Reno Killer oraz Mutant uzbrojone w lekkie 7-gramowe główki jigowe.Szczupaki ewidentnie żerowały i były bardzo aktywne, ale co najważniejsze, ten typ pracy mocnej, mięsistej gumy im odpowiadał. Istotnym powodem użycia castingu z serii Vertical była obecność trzcin w łowisku. Już wielokrotnie mi się zdarzała sytuacja, że szczupaka biorącego z pierwszego opadu musiałem siłowo powstrzymać przed wpłynięciem w trzcinowisko, a nawet odciągnąć od dna by nie wplątał się w resztki podwodnej roślinności. Oczekiwaną operatywność i skuteczność zapanowania nad rybą daje mi Vertical.
Do końca dnia udało mi się złowić kilkanaście szczupaków. Zabawy podczas łowienia na płytkiej wodzie było mnóstwo a widok atakującego szczupaka zapierał dech w piersiach. Kluczem do sukcesu okazało się łowienie przy trzcinach i, co ważne, od nawietrznej strony, gdzie najczęściej ustawiają się drapieżniki czatujące na gromadzący się tu białoryb. Ten z kolei podąża za niesionym przez falę pożywieniem, co przecież jest regułą na wszystkich wodach.
Postarajmy się wykorzystać czas przed nadchodzącą zimą i przede wszystkim eksperymentujmy zarówno z przynętami i miejscami. A zdobyta wiedza na pewno przyda się w kolejnych sezonach.
Kuba Kaczan
TEAM DRAGON JUNIOR