Zawody i wydarzenia

POLAND TROLLING MASTERS III

SPIS TREŚCI

15 łososi: największy 109 cm; 23 trocie: największa 79 cm. To wyniki ilościowe trzeciej już edycji Morskiego Festiwalu Łososiowego – „Poland Trolling Masters”, który odbył się w Jastarni w połowie kwietnia.

W imprezie uczestniczyło 17 załóg, z czego 3 stanowiły łodzie startujące w kategorii „łosoś” a 14 w kategorii „troć”. Taki podział, wprowadzony w tym roku przez organizatorów uczynił rywalizację bardziej sprawiedliwą i ukierunkowaną na konkretne gatunki.

Wydawałoby się, że troć i łosoś to niemal bliźniacze ryby. Festiwal jest idealnym miejscem, by się przekonać, jak duże są jednak różnice w ich łowieniu w morzu. O ile polowanie na te gatunki w rzekach nie różni się zbytnio sprzętowo, to morze pokazuje te różnice bardzo wyraźnie. Łosoś wymaga od wędkarzy porządnej łodzi wyposażonej przynajmniej w kilka zestawów, a do tego doświadczonego szypra i zgranej załogi, gdzie każda osoba musi znać swoje miejsce i ściśle współpracować z kolegami, ponieważ wszyscy pracują na branie wielkiej ryby. Dobre łowiska łososiowe zaczynają się po kilkudziesięciu kilometrach od portu, na głębi sięgającej 100 metrów, więc nakłady finansowe są tu znaczne.

Z trocią jest zgoła inaczej. Dwa metry wody pod łodzią to już głębokość, na której możemy spodziewać się ryby, a do skutecznego łowienia wystarczy czterometrowa łódź z niewielkim silnikiem, chociaż warto mieć zapas mocy i nieco większą łódź, ponieważ zatokowa fala potrafi być bardzo niebezpieczna. Jedna z załóg musiała już na drugi dzień wrócić do portu, ponieważ niskie burty ich aluminiowego Lindera nie pozwoliły na bezpieczne pływanie.


Troci można szukać już kilkaset metrów od wyjścia z zatokowego portu lub przy samym morskim brzegu. Jeżeli ktoś jednak myśli, że wystarczy wrzucić przynętę za burtę i wolno płynąć, by złowić rybę - jest w wielkim błędzie. Tegoroczny Festiwal po raz kolejny pokazał, że troć to ryba uwielbiająca wręcz łamać wszelkie reguły. Łowiska wypracowane przez wędkarzy na treningach, doskonałe jeszcze dzień przed zawodami okazały się puste w dniu następnym. Wtedy właśnie procentowało doświadczenie i szybka decyzja o zmianie łowiska często na odległe o kilkanaście kilometrów. Jak to w wędkarstwie bywa, zdarza się jednak, że wystarczy czasami znaleźć się w odpowiednim miejscu i odpowiedniej chwili żeby mieć swoje 5 minut.

Doskonałym przykładem jest tutaj załoga łodzi nr 37 w składzie: Przemek Łoś i Leszek Łoś, która po raz pierwszy pływała po morzu i w ogóle wcześniej nie łowiła troci. Już pierwszego dnia Przemek złowił dwie ryby powyżej 60 cm i kilka mniejszych w granicach 50-60 cm. Cała akcja działa się w przeciągu 2 godzin. Kiedy spotkaliśmy Przemka w porcie usłyszałem: „Nie sądziłem, że łowienie troci jest takie łatwe...” Przez kolejne dwa dni zawodów załoga Przemka nie przywiozła jednak wymiarowej ryby, chociaż na wędkach mieli jeszcze ładne sztuki.

Debiutowała na zawodach także nasza załoga firmowa „Team Dragon” na dzielnej łodzi „Buster M” w składzie: Łukasz Marczyński i Maciej Gałgański. Już w pierwszym dniu zaliczyliśmy kilka ryb w granicach 50-55 cm, które nie były jednak punktowane, ponieważ wymiar został podniesiony do 60 cm. Moim zdaniem to dobre rozwiązanie, ponieważ ryb w przedziale do 55 cm niemal każda załoga złowiła przynajmniej kilka, a nie o to chodzi.

Dużą zmianą, która wpłynęła na końcowe wyniki było punktowanie troci powyżej 70 cm aż 100 punktami bonusowymi. Ta zmiana spowodowała dyskusję i podzielone zdania wędkarzy. Kilka załóg złowiło ryby w rozmiarze 70-73 cm, które przy komisji miały już 3-4 centymetry mniej ,co skutkowało brakiem bonusu za wymiar. Ryba złowiona wcześnie rano i przechowywana bez wody była więc niemal skazana na „skrócenie”. Największy łosoś zawodów mierzył po złowieniu 112 cm, a sklasyfikowano go przy 109 cm! Tego jednak się nie uniknie i jak to na zawodach bywa - trzeba mieć trochę szczęścia, żeby łowić ryby znacznie przekraczające wymiar.


Przy trollingowaniu troci szczęście jest bardzo potrzebne, ale można mu znacznie pomóc stosując sprawdzony, mocny sprzęt. Nasza załoga też nie uniknęła błędów. Po złowieniu kilku ryb na wobler Salmo Whacky postanowiliśmy poszukać troci trochę głębiej trollingując Minnowem SDR w rozmiarze 7 cm. Na stoku na wysokości Rewy, po atomowym braniu ryba wyjęła mi około 30 metrów żyłki, po czym rozgięła kotwicę. Po ściągnięciu zestawu okazało się że to wobler wyjęty wcześniej z pudła pstrągowego i ma kotwice w rozmiarze 6. Akurat w tym modelu nie zmieniłem kotwic, mimo że spędziliśmy dobrą godzinę na „tunningu” woblerów. Jeszcze większego pecha, ale na własne życzenie, miała załoga łodzi „DREAM”, która zapięła blisko metrową troć i postanowiła sfilmować hol aparatem. Ryba była dzielnym „aktorem”, jednak ujęcie zakończyło się przed podbierakiem....Na zawodach nie ma miejsca na takie zabawy i dopóki nie mamy ryby w łodzi najlepiej nie ruszać aparatu.

III Festiwal Łososiowy przeszedł do historii. Zawody udowodniły, że wybrzeże naszego Bałtyku nie odbiega pod względem zasobności w ryby łososiowate łowiskom duńskim czy norweskim. Jestem przekonany, że to za rok wyniki zostaną jeszcze poprawione, ponieważ zainteresowanie morskim trollingiem jest coraz większe, a doświadczenia naszych wędkarzy w tej dziedzinie stale rosną. Ja wraz z Maćkiem Gałgańskim również zostaliśmy zarażeni „morską salmonellozą”. Przez 3 dni pokonaliśmy łodzią ponad 300 kilometrów i na pewno były to najcięższe zawody, w jakich braliśmy udział. Kilkanaście godzin na morzu przez trzy dni z rzędu na niewielkiej łodzi, przy nieustającym, zimnym wietrze w twarz to wędkarska ekstrema. Przez następny dzień ziemia pływała nam pod nogami, a zmęczenie minęło dopiero po kilku dniach. Wiemy jednak jedno: było warto. Podwójne branie srebrnej ryby po kilku godzinach pływania potrafi odmienić ciszę na łodzi w jednej sekundzie i naładować akumulatory na kolejne godziny. Już planujemy kolejny wypad na zatokę. Tu należy wspomnieć nieco o sprzęcie.

Festiwal był doskonałym poligonem do sprawdzenia nowych wędzisk trollingowych z serii „Trolling Master”. Na zewnętrznych zestawach z pieskami użyliśmy modeli „Trolling Master Planer” pod zwykły kołowrotek. Po trzydniowym maratonie mogę stwierdzić, że trudno będzie znaleźć ciekawszą wędkę do trociowego trollingu niż model TMP. Czułość blanku przy pełnym ugięciu i doskonałej amortyzacji to idealny wybór dla trociarza, i to zarówno przy łowieniu z zastosowaniem piesków, jak i przy trollingu z ręki czy z rodholdera bez użycia planera. Maciej stwierdził, że teraz będzie to także jego podstawowy kij do trollingu na szczupaki do większych woblerów. Mnie bardzo zaskoczyła czuła szczytówka doskonale informująca o zmianie zachowania woblera, co ma istotne znaczenie, zwłaszcza jeżeli trollujemy z uchwytów. Chcemy podziękować organizatorowi – Piotrowi Lisakowskiemu za świetną imprezę, która zyskuje coraz większą rangę i już mówi się nieoficjalnie o „Mistrzostwach Polski w Trollingu Morskim”. Podziękowania należą się też sędziom: Piotrowi Fijałkowskiemu i Maciejowi Jaworskiemu i wszystkim osobom zaangażowanym w organizację. Atrakcyjność tegorocznego festiwalu została podniesiona przez profesjonalne prelekcje dotyczące: populacji łososia bałtyckiego, bezpieczeństwa jachtów, podstaw meteorologii czy bezpieczeństwa na morzu. Należy też wspomnieć o uroczystym bankiecie z udziałem zespołu Sławka Uniatowskiego i kaszubską kolacją wypełnioną rybami na sto sposobów. Herbowe danie stanowił łosoś złowiony podczas zawodów.


Dragon od samego początku bierze udział w tej imprezie jako sponsor główny i myślę, że za rok ponownie przyłączymy się do Festiwalu. Z tego co wiem, Piotrek już szykuje kolejne zmiany w klasyfikacji: łosoś i troć, ale nie zdradza jeszcze szczegółów. Ja wiem, że w przypadku Piotra od pomysłu do realizacji jest mały krok, więc przyszłoroczne zawody pewnie jeszcze podkręcą rywalizację i wywindują poziom. Jedno jest pewne - będzie ciekawie.

A teraz najważniejsze, czyli wyniki końcowe festiwalu.
Na początek kategoria: „Łosoś”. Tu niekwestionowanym zwycięzcą festiwalu została załoga łodzi MAZO II (Wojciech Cieślak, Andrzej Gackowski, Mariusz Hanys, Zbigniew Reguła, Jacek Kolendowicz) łowiąc 6 łososi w tym największą rybę festiwalu o masie 14 kg.
Na drugim miejscu znalazła się załoga łodzi SALMON (Jacek Modrzejewski, Daniel Głodowski, Paweł Grela, Jerzy Papuga, Piotr Szcześniak) z 5 łososiami na pokładzie.
Na trzecim miejscu sklasyfikowano załogę jednostki STELLA (Andrzej Zdun, Szymon Kurkowski, Andrzej Pawelec, Piotr Zadróżny) ze złowionymi 4 łososiami.

W kategorii: „Troć” wyniki wyglądały następująco:

  1. Doluś (Tomasz Dolczewski, Piotr Konon, Rafał Stroiński) – 481p; 5 troci
  2. Dream (Jerzy Drewniok, Sylwester Ferenc) – 468p; 5 troci
  3. Tokarex (Marek Szymański, Szymon Szymański) – 369p; 4 trocie
  4. Frantic (Krzysztof Kamieński, Wojciech Zabiełło) – 236p; 2 trocie
  5. Marlin (Zbigniew Baciński, Andrzej Chabrzyk, Krzysztof Pietras) – 195p; 3 trocie
  6. Crocodile (Rafał Dzierżanowski, Waldemar Koprawski, Konrad Kucharski) – 174p; 1 troć

Sponsorzy:

  • Dragon – sponsor główny
  • Tokarex
  • Lemigo – Lexpo Fishing
  • Daiwa-Cormoran
  • Expert
  • Honda Aries Power
  • Wild Lake Group
  • Proscan Marine
  • Multi Ekoklima
  • Namorze.com
  • Pensjonat Duna
  • Burmistrz Jastarni – Tyberiusz Narkowicz
  • Mateusz Pieper
  • Studio Graficzne – Piotr Łyczkowski
  • Stowarzyszenie Półwysep
  • Wyd. Wędkarski Świat
  • Wyd. Polska Press
  • FORS
  • Patronat medialny: Wędkarski Świat

Łukasz Marczyński.