Przy trollingowaniu troci szczęście jest bardzo potrzebne, ale można mu znacznie pomóc stosując sprawdzony, mocny sprzęt. Nasza załoga też nie uniknęła błędów. Po złowieniu kilku ryb na wobler Salmo Whacky postanowiliśmy poszukać troci trochę głębiej trollingując Minnowem SDR w rozmiarze 7 cm. Na stoku na wysokości Rewy, po atomowym braniu ryba wyjęła mi około 30 metrów żyłki, po czym rozgięła kotwicę. Po ściągnięciu zestawu okazało się że to wobler wyjęty wcześniej z pudła pstrągowego i ma kotwice w rozmiarze 6. Akurat w tym modelu nie zmieniłem kotwic, mimo że spędziliśmy dobrą godzinę na „tunningu” woblerów. Jeszcze większego pecha, ale na własne życzenie, miała załoga łodzi „DREAM”, która zapięła blisko metrową troć i postanowiła sfilmować hol aparatem. Ryba była dzielnym „aktorem”, jednak ujęcie zakończyło się przed podbierakiem....Na zawodach nie ma miejsca na takie zabawy i dopóki nie mamy ryby w łodzi najlepiej nie ruszać aparatu.
III Festiwal Łososiowy przeszedł do historii. Zawody udowodniły, że wybrzeże naszego Bałtyku nie odbiega pod względem zasobności w ryby łososiowate łowiskom duńskim czy norweskim. Jestem przekonany, że to za rok wyniki zostaną jeszcze poprawione, ponieważ zainteresowanie morskim trollingiem jest coraz większe, a doświadczenia naszych wędkarzy w tej dziedzinie stale rosną. Ja wraz z Maćkiem Gałgańskim również zostaliśmy zarażeni „morską salmonellozą”. Przez 3 dni pokonaliśmy łodzią ponad 300 kilometrów i na pewno były to najcięższe zawody, w jakich braliśmy udział. Kilkanaście godzin na morzu przez trzy dni z rzędu na niewielkiej łodzi, przy nieustającym, zimnym wietrze w twarz to wędkarska ekstrema. Przez następny dzień ziemia pływała nam pod nogami, a zmęczenie minęło dopiero po kilku dniach. Wiemy jednak jedno: było warto. Podwójne branie srebrnej ryby po kilku godzinach pływania potrafi odmienić ciszę na łodzi w jednej sekundzie i naładować akumulatory na kolejne godziny. Już planujemy kolejny wypad na zatokę. Tu należy wspomnieć nieco o sprzęcie.
Festiwal był doskonałym poligonem do sprawdzenia nowych wędzisk trollingowych z serii „Trolling Master”. Na zewnętrznych zestawach z pieskami użyliśmy modeli „Trolling Master Planer” pod zwykły kołowrotek. Po trzydniowym maratonie mogę stwierdzić, że trudno będzie znaleźć ciekawszą wędkę do trociowego trollingu niż model TMP. Czułość blanku przy pełnym ugięciu i doskonałej amortyzacji to idealny wybór dla trociarza, i to zarówno przy łowieniu z zastosowaniem piesków, jak i przy trollingu z ręki czy z rodholdera bez użycia planera. Maciej stwierdził, że teraz będzie to także jego podstawowy kij do trollingu na szczupaki do większych woblerów. Mnie bardzo zaskoczyła czuła szczytówka doskonale informująca o zmianie zachowania woblera, co ma istotne znaczenie, zwłaszcza jeżeli trollujemy z uchwytów. Chcemy podziękować organizatorowi – Piotrowi Lisakowskiemu za świetną imprezę, która zyskuje coraz większą rangę i już mówi się nieoficjalnie o „Mistrzostwach Polski w Trollingu Morskim”. Podziękowania należą się też sędziom: Piotrowi Fijałkowskiemu i Maciejowi Jaworskiemu i wszystkim osobom zaangażowanym w organizację. Atrakcyjność tegorocznego festiwalu została podniesiona przez profesjonalne prelekcje dotyczące: populacji łososia bałtyckiego, bezpieczeństwa jachtów, podstaw meteorologii czy bezpieczeństwa na morzu. Należy też wspomnieć o uroczystym bankiecie z udziałem zespołu Sławka Uniatowskiego i kaszubską kolacją wypełnioną rybami na sto sposobów. Herbowe danie stanowił łosoś złowiony podczas zawodów.