Ostatnimi czasy dokładam wszelkich starań, aby zimowa Wisła i jej ryby zobaczyły jak najwięcej dragonowskich gum. Wiele z tych nowiutkich cacuszek pozostało na zawsze w wiślanych wodach obcięte przez szczupaki, ale znacznie więcej trafiło do paszczy zgoła innych ryb. Gumy V-Lures okazały się bardzo skuteczne w grudniowo-styczniowej rzece.
Jeszcze w listopadzie spakowałem 3 pudełka różnych gum V-Lures Dragona, aby sprawdzić ich skuteczność na grudniowych i styczniowych rybach. Część moich łowisk leży w strefie oddziaływania cieplejszej wody chłodniczej elektrowni w Połańcu, gdzie jest możliwość złowienia np. ładnego klenia podczas 9-stopniowego mrozu.
W grudniu obławiałem miejsca pachnące sandaczem i boleniem, a w styczniu sprawdzałem stanowiska kleni i pozostałego białorybu. Do szczupaków miałem wyjątkowe szczęście, ale nie zakładałem przyponu licząc na kontakt z kleniami, jaziami i leszczami. Łowiłem gumami małymi i nieco większymi, czyli takimi w sam raz dla sandacza, bolenia, leszcza i klenia.
V-Lures
To liczna rodzina gumek, więc daje wędkarzowi ogromne możliwości. Mają one nie tylko zróżnicowany kształt, a więc i charakter pracy, ale również bogatą kolorystykę. Wielu wędkarzy wątpi w celowość koloryzowania powierzchni przynęt, ja jestem innego zdania. Przecież ryby mają duże i spostrzegawcze oczy, a w wodzie nie brakuje kolorów. Jeśli jesteście innego zdania niż ja, to włóżcie głowę do klarownej wody i powiedzcie mi, jakich to kolorów w niej brakuje. Żadnych nie brakuje, ponieważ każde żyjątko w wodzie ma inny kolor, a ponadto paletę barw fundują nam ryby – przy najbliższej okazji przyjrzyjcie się rybim łuskom i płetwom w promieniach słońca, a zobaczycie pełną gamę barw. Kolory nie służą tylko do ozdoby, mają wiele ważnych funkcji istotnych dla ryb. A zatem cieszę się, że Dragon takprecyzyjnie i bogato przyozdobił swoje gumy. Jest w czym wybierać, na każde łowisko o każdej porze roku. W przypadku gum często to właśnie kolor ma decydujące o wynikach znaczenie. Nie bójmy się kolorowych gum, ale pamiętajmy, aby były w różnych odcieniach. Pod wodą wciąż zmieniają się warunki świetlne, i to, co kwadrans temu było jaskrawe, za chwilę staje się przygaszone. Wędkarz musi wiedzieć o tych zmianach pod wodą i powinien bardzo szybko reagować zmianą przynęty, a przede wszystkim jej koloru. Zaręczam Wam, że ta żonglerka się opłaca.
Jak łowić zimą ?
Zimowy spinning niewiele się różni od jesiennego czy letniego. Przede wszystkim musimy być dobrze ubrani i cierpliwi, gdyż ryby przemieszczają się znacznie rzadziej, skupiają się w wybranych stanowiskach i dlatego można przewędrować kilka kilometrów lub stać w wodzie cały dzień i nie natrafić na ryby. Szukamy miejsc zacisznych, a jeśli łowisko jest w nurcie, to musi być on równy i spokojny przy dnie. To nieprawda, że zimą ryby żyją się w najgłębszych miejscach w rzece. Niekiedy tak się dzieje, ale nie jest to regułą. Prezentowane na zdjęciach ryby łowiliśmy z kolegami w wodzie o głębokości od 1,5 m do 3,5 m, a więc nie tak głęboko, prawda?
Gumę prowadzę wolno. Bardzo często ją zatrzymuję i kładę na dnie, odczekuję 10-15 sekund i lekkim szarpnięciem wznawiam prezentowanie. Często właśnie w tym momencie – wznowienia – ryba atakuje gumę. Tak miałem w przypadku leszczy i Mutanta.
W grudniu główną uwagę kierowałem ku sandaczom, zaś w styczniu i lutym interesują mnie klenie, leszcze, jazie i okonie. Gumy zbroję główkami Speed, które Dragon przygotował już w sezonie 2009. Główki mają różnej wielkości haki i łatwo dobrać tę właściwą. Dobierzemy odpowiednią na każdy gatunek ryby i na każde łowisko.
Na łowisko wybieram miejsce na pograniczu głównego nurtu, gdzie woda płynie znacznie wolniej. Tutaj często tworzą się piaszczyste stoki, odkładają się grube patyki i kamienie z poszarpanych główek. Tworzy się zatem całkiem atrakcyjne miejsce do łowienia.
Odnaleźć to miejsce jest łatwo – trzeba wypatrywać głębszego i równego nurtu, po czym przynętą odnaleźć tą magiczną granicę między głęboką i płytszą wodą. Jeśli trafimy tutaj na stok, to ryby mamy niemal pewne. Nasze rzeki mają bardzo urozmaiconą linię brzegową i konfigurację dna, dlatego nie sposób w kilku zdaniach doradzić Wam, w którym miejscu macie szukać. Trzeba zafundować sobie spacer brzegiem i uważnie wypatrywać oznak istnienia takiego miejsca. Następnie pozostaje nam metoda prób i błędów – nie w każdym rokującym miejscu są akurat ryby.
A teraz uwaga – jeśli dobrze się wsłuchacie w odgłosy rzeki, to możecie usłyszeć pluskanie ryb podczas żerowania lub przemieszczania się z zimowiska na żerowisko. W miejscu chlapania zawsze warto spinningować.
W rzece uregulowanej, rybnym łowiskiem jest głębokie i duże międzytamie oraz napływ na opaskę – tu tworzy się cicha zatoka, czasem dość głęboka. Tutaj zaglądają ryby każdego gatunku. W tym miejscu wędkarz musi zachowywać się bardzo dyskretnie. Gdy podczas holu spadnie nam szalejąca ryba, to lepiej przenieść się w inne miejsce na kilkanaście minut.
Wielu z Was zapewne zastanawia się, dlaczego w styczniu i lutym łowię leszcze i klenie skoro ryby są zimne jak lód i ogólnie rzeka drzemie w zimowym śnie. Ta drzemka to jednak tylko pozory, ponieważ w rzeczywistości rzeka tętni życiem. Dla mnie taką oznaką życia rzeki są np. brania leszczy.
Zapewniam, że łowienie zimowych leszczy na spinning może być bardzo fascynujące. To ryby ławicowe, a zimą wytwarza się bardzo duża konkurencja pokarmowa pomiędzy osobnikami ławicy. Są takie dni, że wystarczy wrzucić gumę obok ławicy, a po chwili mamy pięknego leszcza z głęboko połkniętą gumą. Zimową porą wzrasta zapotrzebowanie ryb na zwierzęce białko, dlatego chętnie atakują przynęty myśląc, że to porcja mięska. Leszcz i kleń przeobrażają się w agresywnego drapieżnika. To są okoliczności sprzyjające spinningiście. I mimo wielu niesprzyjających okoliczności, jak zimna i klarowna woda, wysoki śnieg, mróz i krótki dzień, łowienie leszczy i kleni sprawia mi wielką frajdę. Te ryby są aktywne przez cały rok. Wędzisko, kołowrotek…
Na dobrą sprawę, to możecie użyć każdego dobrego kołowrotka, proszę jednak pamiętać, że niska temperatura utwardza smar w mechanizmie, przez co ten kręci się z większym oporem i męczy nasze ramię. W zimie kiepski metal zmienia swoją objętość na tyle, że ma to negatywny wpływ na pracę kołowrotka, który może zawieść w kluczowej chwili. Lepiej używać kołowrotka dobrej marki.
W grudniu używam mocniejszej plecionki, jak wspomniałem 0,12 mm, bowiem często siadają grube sandacze, a te łatwo się nie poddają. Co ciekawe, taka plecionka nie przeszkadza kleniom i leszczom. W styczniu schodzę ze średnicą plecionki, a podczas większego mrozu zakładam mocną żyłkę, ale niezbyt grubą – wystarcza 0,14-0,20 mm [żyłka 0,14 mm służy do łowienia w płytkiej i klarownej wodzie w słoneczny dzień]. Dotychczas najchętniej używałem żyłkę Millenium – Pstrąg i Okoń.
W zimowym łowieniu na dużej rzece najważniejszą sprawą jest bezpieczne brodzenie. Należy poruszać się wolno kontrolując każdy krok. Zabierzmy odzież zapasową, bo rzeka nie zna litości – nawet zimą potrafi zmoczyć wędkarza.
Nie piszę o łowieniu gumkami w zimowym jeziorze, bo te od dawna stoją lodem. Do tematu wrócę, gdy zejdzie lód.
O smarowaniu gumek napiszę kolejnym razem, a póki co tutaj możecie wstępnie zapoznać się z Shock Bite.
Zapraszam Was nie tylko do lektury katalogu Dragona na rok 2010, ale także nad wodę. To tam przecież pływają ryby i tam jest nasze wędkarskie szczęście. Miejcie jednak na uwadze zimowe warunki: śliska droga, mróz, lodowaty wiatr, zaspy śnieżne na drodze do łowiska. A przede wszystkim uważajcie na wielkie kry lodowe przysypane śniegiem – to niesamowicie zdradliwe miejsca, na lodowej szklance już nie raz fiknąłem koziołka. Do dzisiaj czuję…
Połamania na zimowych leszczach i kleniach!
Waldemar Ptak