Upalne lato i zazieleniona rzeka pełna wijących się roślin nie muszą być niczym strasznym dla spinningisty. To po prostu inne łowisko, wprawdzie nieco trudniejsze jednak nadające się do obłowienia. Potraktujmy to jako wyzwanie.
Zarośnięte rzeki w porze późnowiosennej i letniej nie są niczym szczególnym, znamy takie łowiska choćby w Brdzie, Wdzie, Wkrze, górniej Narwi, Wierzycy, nawet częściowo bieszczadzkim Sanie i wielu mniejszych rzek. Ta technika spinningowania również znajdzie zastosowanie w Nogacie i dziesiątkach starorzeczy rozsianych po kraju. Przeważająca część wędkarskiej braci omija te łowiska cierpliwie czekając na późną jesień, gdy rośliny znacznie się przerzedzają i wtedy można o wiele swobodniej wędkować, nawet metodą gruntową. Zarastanie roślinami ma dwa oblicza, jednym z nich jest powstanie dobrego schronienia dla ryb, takich choćby jak klenie, jazie, pstrągi, jelce (korzystają na tym również szczupaki i okonie – do łowienia tych ryb również mamy dobre powierzchniowe przynęty Salmo). Dzięki znakomitym roślinnym kryjówkom i dobrze zaopatrzonej stołówce dobrze się odżywiają, rosną i jednocześnie unikają nadmiernego odłowienia. Z tego punktu widzenia zarastanie jest korzystnym zjawiskiem dla wędkarza.
Rozpoznanie łowiska
Aby rozpocząć wspaniałą zabawę wyłuskiwania ryb spośród roślin potrzebne są następujące czynniki i rzeczy: rzeka i klarowna woda, rośliny pływające, ryby tam pływające, odpowiednie wędzisko i przynęta. Dość pomocnymi są okulary polaryzacyjne, wodery a niekiedy nawet spodniobuty. I ludzka rozwaga; nie można beztrosko wskakiwać w rośliny bez rozpoznania dna i układu nurtu. Znam łowiska, gdzie nogami można zaplątać się w roślinach i tracąc równowagę wywrócić; można też zapaść się w przybrzeżnym mule na głębokość powyżej kolan jednocześnie płosząc chmurą podniesionego mułu wszystko, co pływa 50-100 m poniżej nas. Trzeba też pamiętać, że każde wejście do wody jest zauważone przez ryby. Jeśli zrobimy to głośno, hałaśliwe, to ryby „biorą na wstrzymanie” i żadna przynęta nie pomoże w zachęceniu ich do pochwycenia przynęty.
Jeśli łowisko położone jest w bliskim sąsiedztwie terenów zamieszkanych przez ludzi, to łowienie w środku dnia może być bezowocne. Ryby chowają się w kryjówkach trwając tak do zmierzchu i nocy, dopiero o tej porze rozpoczynają żerowanie. Często dopiero wtedy widać, że rzeka żyje.
Szczególną uwagę należy kierować na odcinki rzeki, gdzie korony dużych drzew sporo wystają nad lustrem wody tworząc baldachim – nierzadko to najlepsze łowisko kleniowe.
Sprzęt
Bardzo dobrym i przydatnym wędziskiem jest HM80 Ghost Buster długości 2.90 m, c.w. 2-10,5 g. Używam go często z zadowoleniem. Posiada odpowiednią długość, dynamikę i progresję, co w efekcie doskonale się przekłada na sprawne wędkowanie w tym trudnym łowisku. Ale na tym wędzisku nie kończy się oferta Dragona, ponieważ w wielu łowiskach można użyć długiego lub krótkiego wędziska: CXT MicroSpecial c.w. 1-10 g lub 2.5-16 g (krótkie), Moderate II c.w. 2-12 g (długi i krótki), Nano Lite Spinn 10 c.w. 1-10 g i Spinn 14 c.w. 3-14 g (krótkie). W ofercie znajduje się kilka spinningów o ciężarze wyrzutowym od 3 g, które można użyć do ciut cięższych woblerów powierzchniowych, np. Lil'Bug 3 cm o wadze 4,3 g. Wybór jest niemały w zakresie konstrukcyjnym i cenowym.
Z kołowrotków można użyć każdy, którym dobrze się nam łowi i mieści 100 m żyłki średnicy 0,16 mm. Przydadzą się np. Ceymar FD, Nano Lite XT60C FD, RTX FD, Inspira C-40X FD. Mając cięższe wędzisko można użyć: Ultima II FD, Team Dragon FD, Metal Guide II FD, Specialist FD, X-Treme FD, Flash FD, Magnum FD i RD.
W tych łowiskach używam z równym powodzeniem żyłek spinningowych i plecionek, natomiast czego użyjecie zależy od Waszych preferencji. Jeśli sięgniecie po żyłkę, koniecznie wybierzcie spinningową, np. HM80 czy HM69 – obie dobrze wytrzymują trudy łowienia w roślinach. Nie gorzej pracuje w roślinach Millenium OKOŃ lub Milenium PSTRĄG 0,18 mm. Odnośnie plecionek, od 2 lat z powodzeniem stosuję Ultra 8X i Nano Clear 8 – dzielnie znoszą trudy łowienia. Dobierając średnicę/wytrzymałość plecionki proszę pamiętać, że wielokrotnie przyjdzie się szarpać z zaczepami i oczywiście z rybą, która – jakby nam na złość – zazwyczaj nabiera „czapę” z roślin. Używam plecionki o średnicy 0,08 mm i 0,10 mm. W tego typu łowisku nie mam odwagi użyć 0,06 mm – zbyt dużo ryb odpłynie z przynętą w pysku, czego oczywiście wędkarz powinien unikać.
Ważnym drobiazgiem są agrafki i krętliki, z przekonaniem polecam Spinn Lock.
Łowimy
Taktykę łowienia można streścić w kilku punktach: a) wytypować rzekę, b) obejrzeć nurt i wybrać odcinek z prześwitami wody/nurtu w dywanie roślin, c) zająć stanowisko względem łowiska do wykonania poprawnego rzutu i prowadzenia przynęty, d) powtarzać rzuty do 10 razy w jednym łowisku/stanowisku ryb, e) zaciąć rybę i szybko holować starając się utrzymać rybę jak najbliżej powierzchni. Miłym akcentem przygody wędkarskiej będzie uwolnienie ryby w dobrym stanie – niech rośnie, niedługo już większa i silniejsza znowu da nam radość wędkowani w tym miejscu.
Zachęcam Was do wyposażenia się i używania wg potrzeby ichtiologicznego preparatu do odkażania ran ryb (w miejscu zacięcia lub inne rany, pochodzenia naturalnego, jakie nabyła ryba w łowisku – otarcia, rany po ataku drapieżnika itp.).
Z wyborem miejsca nie będzie łatwo. Musimy uwzględnić prawdopodobieństwo przebywania tam ryb; dla kleni Dorym stanowiskiem jest szpara w roślinach, krawędź pomiędzy dywanem roślin i otwartym nurtem, wyjście z głównej strugi nurtu na nie zarośniętą płyciznę, rynna głęboka ok.1,2 m pod burtą brzegową, nurt w sąsiedztwie zatoczki.
Zachowując się naprawdę dyskretnie mamy szansę łowić klenie niemal spod nóg – to jednak wymaga wprawy w podchodzeniu i zachowaniu się na łowisku. O wiele bezpieczniej będzie zarzucać przynętę na odległość 10-20 m, niestety rzuty ok. 20-metrowe rzadko są realne z powodu trudności w prowadzeniu przynęty (rośliny i zmienny układ powierzchni umożliwiającej prowadzenie woblera). Każda rzeka (łowiska) oferują nam inny układ, niepowtarzalny. Decyzje musimy podejmować na miejscu, po oględzinach. W wielu przypadkach trzeba zawierzyć instynktowi wędkarskiemu.
Prowadzenie Lil'Buga
Dość często klenie atakowały mojego Lil'Buga dosłownie moment po dotknięciu powierzchni – przyznam, że będąc zamyślonym dawałem się zaskoczyć tą reakcją. Nie bierzcie ze mnie przykładu i bądźcie non stop skoncentrowani. Jeszcze przed dotknięciem powierzchni przez wobler zamknijcie kabłąk – ten manewr wyprostuje linkę i w chwili kontaktu z rybą macie szansę na skuteczne zacięcie.
Przynęty
W pudełkach Versusa przynoszę na łowiska najróżniejsze woblery, w tym robione ręcznie. Jednak najczęściej łowię Lil'Bugiem Salmo, ten wobler ma wszystko, czego oczekuję od przynęty, czyli także jest łowny; świetne właściwości rzutowe, niemal pancerna budowa, 2 wielkości, odpowiednia kolorystyka i dostępność w sklepach ułatwiają złowienie ryby. Zdarza się, że klenie wyjątkowo kapryszą i ignorują smużaki, wtedy, w odpowiednim łowisku można użyć wobler inny niż smużak, do skuszenia ryby w toni lub przy dnie. Tak niekiedy robię przy burcie brzegowej i na połączeniu zatoki i nurtu.
Uzupełnieniem smużaków z powodzeniem może być popper o nazwie POP – to dobra konstrukcja, używam go od wielu lat. Co ciekawe, klenie najchętniej atakują POPa o zmierzchu i na granicy nocy (ciemności). Niekiedy wędkuję na terenie miejskim, gdzie ciemności rozpraszają lampy bulwarowe i tam klenie skaczą do POP'a w porze nocnej.
Waldemar Ptak
Czytaj więcej o:
- wędziskach HM80
- wędziskach CXT
- kołowrotku Metal Guide
- kołowrotku Inspira
- żyłkach HM69 i HM80
- plecionce Ultra 8x
- agrafkach
- woblerach Lil'Bug