Nadszedł sierpień. Ryby zaczynają żerować, by nabrać trochę ciała przed najdłuższą porą roku. To dobry czas na przetestowanie nowych zanęt naszej rodzimej firmy. Zanętę przeznaczoną na płoć testowałem na Kanale Żerańskim. Wbrew pozorom jest to wymagające łowisko. Akwen ten zaczyna swój bieg w Zalewie Zegrzyńskim i kończy na Warszawskim Żeraniu, przez co jest główną bazą wypadową weekendowych wędkarzy, a ryby mają tam aż za dobrze. Karmione są w końcu tonami zanęty rocznie...
Mamy weekend, piękny dzień 13 sierpnia (sobota). Około godziny 15 dotarłem wraz z moim towarzyszem wypraw nad łowisko. Na miejscu było już kilku wędkarzy. Po krótkim rozeznaniu okazało się, że dzień zapowiada się słabo. Jednak nie ma się co poddawać! Po znalezieniu odpowiedniego miejsca, zaczynam od rozrobienia zanęty testowej "Płoć Jezioro". Po wstępnym zmoczeniu dodaję do zanęty ok. 0,3l pinki, którą to później będę zakładał na haczyk. Gdy zanęta „gryzie się” z robakami, zbroję sprzęt spławikowy.
Wokół wszyscy łowią na koszyczek zanętowy i skarżą się na marne efekty. Postanowiłem więc połowić lżej. Po wygruntowaniu łowiska i ustawieniu haczyka z przynętą kilka centymetrów nad dnem czas na zanęcanie. Na pierwszy rzut idą trzy kule, wielkością przypominające duże mandarynki. Po kilku minutach melduje się pierwsza, niewielka niestety płotka, ale walczy agresywnie. Wypinam ją z haka, buziak i mój tekst: "Zawołaj Babcię", po czym w stojący spławik wrzucam jeszcze trzy kule. Przy spławiku zaczynają spławiać się ukleje, ale to dobry znak. Za nimi podążają też inne ryby (nie tylko bolenie). Następnie trafia się kilka krąpików, przeplatanych z małymi płotkami. Około godziny 20-tej zaczyna się coś dziać. Słońce pomału kłania się ku zachodowi. Popołudniowy upał trochę słabnie, może w końcu coś się ruszy. Zaczęło się intensywne żerowanie, które trwało dość krótko, około 30 minut. W łowisku pojawiły się bąble powietrza. Czyżby linek? Tak! Mój towarzysz zapina około 35cm linka w pięknym kolorze ciemnej zieleni. Oprócz niego pada kilka większych ponad 20 centymetrowych płotek.
Podsumowanie: Zanęta spisała się całkiem nieźle, bynajmniej pozwoliła nam się nie nudzić na łowisku, tak jak stacjonującym kilka metrów od nas kolegom po kiju, łowiącymi metodą z koszyczkiem zanętowym. Na zanętę padło sześć 20-centymetrowych płoci i jeden linek. To niezły wynik jak na tak „przełowione” i „przenęcone” łowisko. Zanęta ma u mnie plusa.
Zanęta testowa Dragon Lin Karaś
20 sierpnia (sobota), kilka minut po godzinie dwudziestej melduję się nad Zalewem Zegrzyńskim. Akwen wita nas swoim ogromem. Dziś nadszedł czas na przetestowanie zanęty „Lin-Karaś”. Ciekawe czy pochwalą się swoją obecnością…?
Tak jak na wcześniejszej wyprawie, przed rozłożeniem i uzbrojeniem wędzisk, każde łowienie zaczynam od przygotowania zanęty. Dodaję do niej trochę pinki i grochu. Na haczyk przeznaczałem zawsze to samo, co mam w zanęcie. Około godziny 20:30 w wodzie oświetlanej promieniami słońca, lądują zestawy z koszyczkiem zanętowym. Tak, tego dnia dla odmiany łowimy z towarzyszem na feedery. Po krótkim czasie na wędkach meldują się wszędobylskie małe krąpie.
Nadchodzi zmierzch. Nad wodą królują już poblaski świetlików i dźwięk dzwoneczków. Około godziny 23-ciej w łowisko pomału wchodzą karasie. Wraz z kompanem łowimy po kilka sztuk, największa ma ok. 30 centymetrów i jest pięknie ukształtowana. Karasie kończą swoją kolacje kilka minut przed pierwszą, chyba popłynęły dalej... W końcu co za dużo, to nie zdrowo.
Podsumowanie: Zanęta „Lin-Karaś” spisała się dobrze na karasie, gdyż zanęciła ryby, na które była dedykowana. Tą zanętę również chciałbym mieć jeszcze na kilku następnych wypadach, by sprawdzić lepiej jej skuteczność.
O zanętach testowych ogólnie:
Zanęty mają właściwie dobraną grubość ziarna. Ładnie pracują w wodzie. W przypadku zanęty płociowej, przy jednej kuli wrzuconej blisko brzegu (zabieg zrobiony celowo), było widać jak niektóre z jej drobin unoszą się do góry – „to jest to”, gdyż płocie poza pewnymi wyjątkami zawsze czyhają kilka centymetrów nad dnem. Zanęta „Lin-Karaś” ładnie kleiła się do koszyczka zanętowego i co najważniejsze nie zostawała w nim sklejona, jak niektóre z zanęt dostępnych na naszym rynku (taki skutek czasami można osiągnąć źle namaczając zanętę, nie przecierając jej przez sito lub dodając za dużo "dodatków" zanętowych). Na końcu chciałbym powiedzieć, iż był to mój pierwszy i nie ostatni test dla naszej rodzimej firmy Dragon.
Pozdrawiam
Łukasz Suchocki
test z sierpnia br.