Jeszcze święta wielkanocne nie minęły, a zmęczenie biesiadowaniem dopadło mnie ze wzmożoną mocą. Jedyny ratunek to oczywiście wypad na ryby. Jeszcze przed świętami chodziło mi po głowie, jak by tu się wyrwać, ale tradycja świętowania zwykle zwycięża. Szczęśliwie się jednak wszystko poukładało i… w świąteczny poniedziałek wyruszyłem pooddychać świeżym powietrzem.
Okazja była podwójna. Po pierwsze oczywiście pobyt nad wodą - bezcenne. Po drugie na multiku miałem świeżą (prosto z pudełka) plecionkę Dragon Ultra Nano Braid (8,9 kg). Na kołowrotku ułożyła się obiecująco, ale to nie wszystko.
Plecionka na multiku
Przy nowej plecionce zawsze mam wątpliwości, jak sprawdzi się przy mojej ruchomej szpulce. Wymagania wobec plecionki pod multiplikator są dosyć spore. Nie może być sztywna, bo zwoje będą się podnosić i plątać. Nie może mieć tendencji do… ja to nazywam węzełkowaniem. Generalnie chodzi o to, aby na tyle splot się trzymał by linka nie miała tendencji do plątania się. Przy multiplikatorze i lżejszych przynętach dobrze jest, gdy plecionka nie stawia dużego oporu na przelotkach. Spełnienie tych wszystkich wymogów nie jest takie łatwe. Dodatkowo chcę by była wytrzymała, bo nie lubię zaśmiecać wody jakimikolwiek przynętami z kilkoma metrami zerwanej linki.