Letnia i słoneczna sobota - tego dnia jadę na bolenie. Na tej wyprawie towarzyszy mi kolega Adam i mamy zamiar polować na odrzańskie rapy. Docieramy nad rzekę, w dogodnym miejscu wodujemy łódkę, zapinamy do niej silnik i ruszamy na dobrze nam znane odrzańskie rewiry. Już na pierwszym postoju przy kamienistej opasce zaliczamy kilka przyzwoitych ryb. Bolenie biorą pewnie, agresywnie i już wiem, że będzie to dobry dzień. Kolejna miejscówka przy ostrodze również potwierdza wcześniejsze spostrzeżenie: ryby świetnie żerują. Piękne brania i kolejne hole sprawiają, że obydwu nam gęby się cieszą. Pstrykamy kilka pamiątkowych zdjęć i łowimy dalej.
Spławy dużych ryb
Kątem oka zauważam spławy dużych ryb w pobliżu sąsiedniej ostrogi. Chcę podkreślić „spławy”, a nie jeden spław, na który zazwyczaj nie reaguję. Decyzja może być tylko jedna: płyniemy w to miejsce. Adam podnosi cumę, ja zapalam silnik i na wolnych obrotach (aby jak najciszej) podpływamy na upatrzone stanowisko. Łódź ustawiamy w taki sposób, aby spławiające się ryby pozostały w zasięgu rzutu. Zaczynamy obławiać obiecujące miejsce. Kilkanaście szybkich rzutów Thrill`erem i jest pierwszy boleń, jednak niewielki. Następne rzuty dają kolejne dwie ryby o podobnych rozmiarach. Dochodzimy do wniosku, że to z pewnością nie te ryby, których ataki na powierzchni wody obserwowaliśmy i które nas tu przywabiły. Chwila zastanowienia i w mojej głowie rodzi się pomysł, aby Thrilla poprowadzić niżej i znacznie wolniej, niż robi się to w łowieniu boleni.