No i zaczęło się
Zaczyna się przysłowiowe przeciąganie liny, za jednym razem z wielkim trudem odzyskuje kilkanaście metrów linki, aby w mgnieniu oka ryba ponownie zabrała mi jej kilkadziesiąt. Wędzisko jest cały czas ekstremalnie wygięte i pracuje na całej swojej długości. Boję się o jej stan, czy wytrzyma i czy poradzi sobie z podniesieniem suma do powierzchni wody? Mam obawy, bo jak do tej pory to sum bardziej nas holuje, niż my jego. Spłynęliśmy już dobre pół kilometra w dół rzeki, a ryba jeszcze się nie pokazała. Na tyle, ile pozwala mi sprzęt nie pozwalam sumowi odpocząć, cały czas nękając go pompowaniem, tym samym poddając sprzęt ekstremalnej pracy. Po około 30 min. holu ryba wyraźnie słabnie i nie odchodzi już tak żywiołowo. Coraz częściej stajemy jej nad głową, próbując oderwać od dna i podnieść do góry.
Misio
W końcu ta sztuka mi się udaje i widzimy suma na powierzchni, może nie jest bardzo długi, ale należy do wyjątkowo krępych. Taki przysłowiowy misio. Wobler dwoma małymi lecz mocnymi grotami tkwi w kąciku paszczy suma. Ryba jeszcze trochę kręci się w pobliżu łodzi, ale wyraźnie ma już dosyć. Moje ręce również odczuwają trudy walki i czuję wyraźne słabnięcie mięśni, wkrótce omal nie mdleją. Za trzecim podciągnięciem, kiedy sum ponownie pokazał się przy burcie łodzi, chwytam go sprawnym ruchem za dolną szczękę i wkró™ce ślizgiem ląduję na pokładzie - JEST! Mierzymy rybę, miarka pokazuje 158 cm. Nie jest to sum należący do największych, ale już nie taki mały.
Wędka dała radę
Sztuką było umiejętne wyholowanie go na tak delikatnym sprzęcie. Sprzęcie, który przeszedł swój prawdziwy test na silnej i walecznej rzecznej rybie. Test, który z powodzeniem wytrzymał, mimo moich początkowych obaw. Z wędziskiem Guide Select Veltica 2,60 m 7-28 g i kołowrotkiem Nano Lite XT60C FD1030i na sumy chodzić nie będę, a przy połowie boleni ten zestaw sprawdził się już dawno. Jednak ta przygoda przekonała mnie co do solidności tego zestawu.
Darek „Daro” Mrongas