Mozolnie szukając ryb na przestrzeni lat już wiele razy miałem wrażenie, że w wodzie nie ma niczego, a już na pewno nie ma ryb. Wy zapewne też mieliście takie myśli nie raz, i nie dwa.
Dobrze, gdy jest to tylko wrażenie (bo wiemy, że ryby są, tylko po prostu nie biorą). Gorzej jak woda naprawdę jest bezrybna. W obu przypadkach jednak sposób jest tylko jeden (i nie mówię tu o złożeniu wędziska i pojechaniu na najbliższą stację benzynową na przykład na kawę czy hot doga). Tak miałem przy ostatniej wyprawie. Szedłem wzdłuż rzeki i nic. Żadnego wyjścia, pstryknięcia ani tym podobnych oznak aktywności ryb w łowisku.
W kieszeni tylko pudełko z podstawowymi przynętami, obłowiony kawał rzeki i nadal jestem bez ryby na wędce – to nie nastraja optymistycznie. Nic tylko czekać na to, że ryby się uaktywnią (oby zechciały).