Pierwszego maja wędkarze tłumnie odwiedzają swoje miejscówki wyposzczeni zimowymi miesiącami. Szukają wiosennych szczupaków, nieco nerwowo oczekując pierwszych uderzeń w przynęty. Uzbrojeni są najczęściej w ciężki sprzęt.
Dla mnie pierwszomajowe wędkowanie rokrocznie wiąże się z pochwyceniem zestawu nieco lżejszego, niż standardowo używanego na szczupaka. Mój zestaw pozwala polować na ryby z nieco większą finezją. Szukam ryb mniejszych, pokrytych charakterystycznymi pionowymi paskami ozdobionych czerwonymi płetwami. Okonie, bo o nich mowa, wiosną dają mi najwięcej radości. Ich żarłoczność, siła z jaką biją w przynęty nie da się porównać z braniem żadnej innej ryby. Brać wędkarska ugania się za „kaczodziobymi” dostając od losu przyłowy w postaci okoni, a ja spokojnie poświęcam się ich poszukiwaniu, bez rywalizowania i presji wśród kolegów po kiju.
Drugi majowy weekend zbliżał się wielkimi krokami. Krótka rozmowa z kolegami z pracy (mój stały druh Robert z powodów osobistych odpuścił ten wyjazd) i już było wiadomo gdzie jedziemy. Nasz wybór to jedno z jezior w okolicy Bydgoszczy. Na godzinę szóstą zaplanowaliśmy spotkanie nad wodą. Ja zameldowałem się pół godziny wcześniej. Arek i Sławek dojechali punktualnie i ruszyliśmy czesać wodę. Zgodnie ustaliliśmy strategię: biorąc pod uwagę niewielki rozmiar jeziora obejdziemy je po płaskim i wygodnym brzegu.
Pierwsze ryby i pierwsze porażki
Niewielkie okonie trafiały się, ale nie mogliśmy przeskoczyć rozmiaru 20 centymetrów. Nagle Sławek, ustawiony w niewielkiej zatoczce, melduje JEST!!! Na jego wędce melduje się szczupak w granicach 80+. Walka trwa, wędka wygina się, lecz niestety ryba okazuje się sprytniejsza od łowcy i wywijając piękną świecę macha na pożegnanie ogonem. Spacer brzegiem trwa, mnie udaje się zaliczyć jednego niespełna trzydziestaka.
Mój szczupak, Fluorocarbon i Fishmaker
Wracamy do punktu startu bez większych efektów. Robimy krótką biesiadę i pokrzepieni ruszamy w trasę od nowa. Po kilku „pustych” miejscówkach dochodzę do niepozornego miejsca. Zarzucam. Łup… zaliczam bardzo silne branie. Teraz melduję ja: Panowie... jest!! Na moim zestawie melduje się szczupak. Jeszcze nie wiem, jakich jest rozmiarów, ale muruje imponująco. Wędka gnie się aż miło, ja dziękuję opatrzności, że założony mam przypon fluorocarbonowy. W tym miejscu podpowiem, że przypony tego typu przygotowuję sam. Korzystam z fluorocarbonu Dragon Invisible. Jest on sprzedawany w szpulach po 20 metrów, więc wystarcza mi na długo. Średnice możemy dobrać do naszych potrzeb. Najmniejszy rozmiar to 0,12 mm, największy - 0,74 mm. Ja najczęściej korzystam ze średnicy 0,235 mm, jego wytrzymałość jest wystarczająca do wygrania pojedynku z nieoczekiwanym szczupakowym przyłowem (0,235 mm/wytrz. 3,95 kg). Cały zestaw zaczynam od krętlika (najczęściej jest to krętlik nr 10 lub 12 model MIGHTY-MINI) następnie fluorocarbon ok. 20-25 cm i kończąc krętlikiem z agrafką SPINN LOCK nr 14 lub 12. Taki zestaw w niczym nie przeszkadza okoniom i wytrzyma również szczupaka, o ile hamulec będzie odpowiednio wyregulowany :-) Niektórzy mogą się dziwić, dlaczego wiązanie fluorocarbonu kończę agrafką z krętlikiem. Odpowiedz jest następująca: najczęściej korzystam z obrotówek i dzięki krętlikowi nie mam problemu ze skręcaniem się plecionki czy żyłki.
Walka trwa około 10 minut, ryba nie chce się poddać, ale w końcu uznaje wyższość wędki i cierpliwości wędkarza. Wędka, którą poddać testowi na tym szczupaku to nowy Dragon Fishmaker - otrzymałem go na testy. To typowa wklejanka o niewielkim ciężarze wyrzutu. Mogę zdradzić, że jej praca i szybkość jest dla mnie cały czas zaskakująco pozytywna. Szczupak odjeżdża kilkukrotnie, jednak wędka wspaniale hamuje jego zapędy zwalniając mnie z obowiązku nieustannej kontroli nad sytuacją. Mogłem bez reszty oddać się niezakłóconej obawą przyjemności. Już po chwili holowania wiedziałem, że wędzisko pomoże mi wygrać pojedynek. Po wykonaniu kilku zdjęć i szybkiego pomiaru (70 cm) ryba wylądowała z powrotem w wodzie.
Nowa miejscówka i ostatnia szansa
Przenoszę się na kolejną miejscówkę. Zerwał się lekki wiaterek, pojawiły się fale typu rybia łuska. Pomyślałem, że jeśli nie teraz, to kiedy obudzą się te oczekiwane okonie? Czas wędkowania nieubłaganie dobiega końcowi! Wodery mam na udach, więc czas z nich skorzystać. Z jednej strony powalone drzewo z drugiej roślinność wodna. Decyduję się na kilka rzutów, niestety nic tutaj nie łowię. Sięgam po przynętę, która dała mi rano największego okonia, przynajmniej do teraz. Na agrafce ląduje Phantom PRO 2,5” w kolorze D-02-961. Kilka rzutów, lekki opad i jest pierwsza ryba, to okoń w rozmiarze 32 cm. Następny jest większy - 37 cm, aż w końcu holuję okonia 41 cm, ryba jest w znakomitej kondycji, walczy i hol trwa ponad pięć minut. Wspaniała zabawa. Wędzisko cudownie pracuje. Okoń nie ma szans.
Moje C&R
Dzień kończymy z uśmiechem na twarzach a podsumować mogę go tak: Arek pobił wszystkich ilością wyjętych okoni, Sławek wielkością ryby na wędce, a ja... Ja dziękuję matce naturze za takie wspaniałe dary, którymi mnie na razie obdarza i usilnie wierzę, że to dzięki zasadzie, jakiej hołduję już od lat i do której zachęcam wszystkich, czyli C&R.
Na koniec wspomnę jeszcze tylko, że dopełnieniem mojego zestawu był kołowrotek Okuma Trio i plecionka Guide Pro 8x Ultra Lite w rozmiarze 0,10 mm. Zachęcam do używania jej, to pierwszorzędny wybór mając na uwadze stosunek jakości do ceny.
Rafał Kowalski