Ukleje panicznie szybują w powietrzu lub chyłkiem wynurzają się uciekając przed szybkim drapieżnikiem. I tak dzieje się co chwilę, niemal regularnie powtarza się to w tym samym miejscu. Tak, to są bolenie uganiające się za rybkami.
Ataki bolenia często słyszymy podczas brzegowych wędrówek z wędką w ręku, przedzierając się przez nadbrzeżne chaszcze. Wyczyny tego drapieżnika często słychać z oddali, gdy poluje na drobnicę. Ta zaś ucieka w popłochu, ratując swoje życie nierzadko nawet wyskakuje na brzeg rzeki starając się za wszelką cenę umknąć przed wielką paszczą. Boleń jest największym drapieżnikiem wśród ryb karpiowatych, odżywia się głównie rybami. Ale nie pogardzi też innymi przysmakami jak chociażby owady, o tym sam już przekonałem się na Wiśle łowiąc go na smużaka żuczka, przynętę przeznaczoną dla klenia.
Boleniowe rzeki
Obfitość bolenia znajdziemy w większych rzekach, takich jak Warta, Odra i Wisła – ta według mnie jest jego królestwem. Niektórzy zadają sobie pytanie: Czemu tak trudno go złowić? Moja odpowiedź jest prosta. Zaliczam go do najbardziej sprytnego, cwanego, płochliwego i wymagającego łowcę swojego gatunku. Wyjątkowo duże spryt, szybkość i apetyt stawia bolenia na równi z wyśmienitym partyzantem – boleń potrafi wyjątkowo dobrze i skutecznie podkraść się do ryb. Uwielbiam uganiać się za tą rybą z dwóch powodów. Pierwszy, moment brania na przynętę powierzchniową to majstersztyk polowania, który odzwierciedla całą drapieżność i spryt ryby. Uwierzcie mi, robi to bardzo widowiskowo. Drugi powód to bojowość. Poluje z zaskoczenia i z dużą prędkością wbija się w drobnicę, co słychać z daleka. Jego żerowanie jest bardzo widowiskowe; nieraz obserwuję, jak kilkanaście razy w tym samym miejscu ukleje nie mają czasu na złapanie oddechu – muszą mieć się na baczności i ciągle uciekać przed boleniową paszczą. On tu jest panem, jak i chyba pływackim mistrzem w szybkim głównym nurcie, gdzie najczęściej przebywa.