Testerzy relacjonują

Czerwcowe leszcze o brzasku

SPIS TREŚCI

Na leszczowe nocne zasiadki w czerwcu od lat wybieram kanał Starej Odry w centrum Wrocławia. Łowię metodą feederową, a w zasadzie ultrafeederową. Aby skutecznie tutaj wędkować trzeba zastosować: punktowe nęcenie, ultracienkie zestawy oraz starannie dobrane zapachy.

Kanał Starej Odry ma głębokość maksymalną około czterech metrów. Średnia głębokość nie przekracza jednak dwóch metrów. Brzegi kanału są w większości łatwo dostępne, a do wielu miejscówek można dojechać samochodem. W rybostanie dominują krąpie, płocie i leszcze.

Nad wodą zazwyczaj melduję się o godzinie pierwszej w nocy, a wędkowanie kończę około godziny dziewiątej. Na dłuższe zasiadki nie decyduję się, bo już wielokrotnie przekonałem się, że okres najlepszych brań przypada na godziny pomiędzy trzecią a siódmą rano. Zwykle brania całkowicie zanikają około godziny dziewiątej.


 

Miejscówka i punktowe nęcenie

Łowię zwykle na 25. lub 30. metrze, czyli praktycznie na środku kanału. Na takiej odległości dno jest płaskie, lekko muliste i pozbawione zaczepów. Dodatkowo ta niewielka odległość pozwala bardzo dokładnie podać zanętę, a później oddawać powtarzalne rzuty w punkt. W tym miejscu napisze jak nęcę, w jakich ilościach i jak często, a w dalszej części - czym.

Po ustaleniu odpowiedniej odległości blokuję żyłkę na klipsie, dodatkowo oznaczam w tym miejscu żyłkę markerem tym samym, który stosuję do metody odległościowej. Oznaczenie żyłki markerem staje się przydatne wówczas, gdy zmuszony jestem wyczepić ją podczas holowania większej ryby. Wówczas łatwo mogę powrócić do obranej wcześniej odległości, a to pozwala wędkować bardzo dokładnie. Sama odległość rzutu to jedno, natomiast bardzo istotne jest, aby koszyk wpadał do wody na polu o maksymalnych bokach 3 na 3 metry. Tym sposobem skupiamy ryby w jednym miejscu i gdy już się tu pojawią, brania będziemy mieć częściej.
Na początek posyłam 10 koszyków wypełnionych mieszanką glin River Cup i rozpraszającej z dodatkiem dżokersa i czarnego barwnika. Glin nie upycham w koszyku jak zanęty, lecz formuję z nich podłużne kulki o średnicy mniejszej od średnicy koszyka. Nie tak dawno dokładnie opisałem ten sposób nęcenia. Na tak przygotowane podłoże kładę za pomocą koszyka warstwę z zanęty Dragon Piernik z dużą ilością mielonej prażonej kolendry, martwej pinki w kolorze marchewkowym oraz dużej ilości czarnego barwnika. Wystarczy 5-7 koszyków. Najistotniejsze w mieszance jest, aby nie bać się ilości kolendry - na dwie paczki zanęty zużywam około 250 gramów. Kolendra koniecznie musi być wcześniej uprażona, gdyż tylko taka daje niepowtarzalną nutę zapachową. O tej porze roku nie ma lepszego dodatku na nocne leszcze. Co istotne, kolendra idealnie komponuje się z piernikiem, dając niepowtarzalną mieszankę zapachową. Przy punktowym podaniu mieszanki istotne jest również i to, w jakiej formie poślemy robaki w łowisko, przede wszystkim dotyczy to pinki. Robaki przed dodaniem do zanęty muszą być uśmiercone. Ja robię to w bardzo prosty i skuteczny sposób. Przed wrzuceniem do zanęty przecieram niewielkie ilości pinki na sicie do przecierania zanęt o oczku 2 mm. Pinkę należy dociskać do sita z wyczuciem na tyle, aby je jedynie uśmiercić, a nie rozgnieść. Na koniec warto dodać czarny barwnik, który zapewni mocne kopcenie (smużenie). Chcąc uzyskać mocny efekt smużenia barwnik należy dodać do mieszanki jeszcze przed nawilżeniem jej, zanęta musi być sucha. Należy się wówczas liczyć z tym, że zużyjemy go znacznie więcej niż przy barwieniu mokrej mieszanki.


Nie obawiajcie się nęcenia i łowienia z żyłką zablokowaną na klipsie. Pamiętajcie jedynie o tym, aby oddawać płynne rzuty z odpowiednim wyczuciem i do samego końca szybowania zestawu starajcie się trzymać wędzisko niemal pionowo. Ramię wędkarza i wędzisko w tej pozycji stają się znakomitym amortyzatorem dla pędzącego zestawu, gdy nagle zostanie zatrzymany z powodu zbyt mocnego zarzutu lub zbyt gwałtownego wyhamowania ręką wędkarza. Na odległości 25-30 metrów nęcę tą samą wędką, którą później łowię.


 

Seria żyłek X-TremeUltracienkie zestawy

Mimo wędkowania w nocy i nastawienia się na duże leszcze łowię bardzo delikatnie. Jako główną żyłkę stosuję żyłkę Dragona typu Match w kolorze czarnym, o średnicy 0,18 mm. Żyłka ta ma słabą pamięć, jest mało rozciągliwa i starzeje się powoli, do końca użytkowania zachowując swoje parametry wytrzymałościowe. Te cechy sprawiają, że nie sięgam po inne feederowe linki i od kilku sezonów bazuję na tym właśnie modelu. Na żyłce montuję specjalną agrafkę feederowo-matchową z metalową obrotową tulejką. Bardzo istotnym jest, aby tulejka była metalowa, a nie plastikowa, gdyż taka wytrzymuje obciążenia generowane podczas zarzucania, a ponadto nie uszkadza żyłki. Przed agrafką daję plastikowy koralik a następnie niemały stoper. Na końcu znajduje się krętlik w rozmiarze 20-22. Nie stosuję rurek antysplątaniowych, bo według mnie pełnią one właśnie funkcję splątaniową – sprzyjają splątaniu. A ponadto uchodzące z nich nagromadzone powietrze skutecznie odstrasza ryby. Zaczynam od przyponu o długości 80 cm i haczyka w rozmiarze 18 uwiązanego do żyłki o średnicy 0,10 mm. Gdy brań nie ma, kolejne długości przyponu zwiększam o 20 cm. Gdy to nie skutkuje zmniejszam haczyk i średnicę żyłki przyponowej. Zdarzało mi się już łowić ponad 50-centymetrowe leszcze na żyłkę 0,07 mm i haczyk 24. W tym roku leszcze nadal były bardzo ostrożne i zwykle najlepsze brania uzyskiwałem z haczykiem nr 20 i przyponem z żyłki 0,10 mm długości 140 cm. W tym miejscu może pojawić się pytanie, jak taki zestaw zarzucać? Ja do tego celu wykorzystuję wiadro zanętowe, w którym umieszczam przypon, aby nie zahaczył np. o trawę lub układam go na gumowanym pokrowcu na siatkę. Zestawy z takimi przyponami bardzo rzadko się plączą. Dlatego zupełnie się tego nie obawiajcie.

Quattro 5 kg i 750 gUrozmaicone jadło

Pisałem już czym nęcę i zwykle tą samą mieszanką napełniam koszyki podczas łowienia. Nigdy jednak nie wybieram się na leszcze z jedną mieszanką. Gdy z jakiś powodów brań jest mało lub występują rzadko pakuję w koszyk inną mieszankę. Zwykle mam jeszcze dwie rezerwowe. Pierwszą w tym roku buduję na bazie leszcza ciastkowego Dragona Quattro zmieszanego z bazą jezioro i dodatkiem zanętowym sweet i bioenzymem leszcz. Całość wzbogacam o żółte pieczywo fluo oraz barwię czarnym barwnikiem. Druga rezerwowa mieszanka to Leszcz Team Dragon (seria zanęt zawodniczych) z dodatkiem dużej ilości gotowanych konopi, pieczywa fluo i miodowej melasy. W tym roku najlepsze wyniki miałem łowiąc na drugą mieszankę. W tym miejscu dodam, że do koszyków dodaję zawsze sporo dżokersa i martwych pinek. Dżokers jest tu bardzo istotny i bez niego nigdy się nie wybieram. Leszcze go bardzo lubią, jest wręcz ich przysmakiem. Obserwuję to często podczas ich wyhaczania, gdy pyszczki mają nim wypełnione.
Co mam na haku? Tutaj mam swoje dwa sprawdzone rozwiązania. Najwięcej łowię na dwie pinki w kolorze marchewki lub 2-3 ochotki, a czasem wystarczy tylko jedna.


 

Donęcanie

Utrzymanie stada leszczy w łowisku nie jest sprawą łatwą. Ja stosuje następującą taktykę: co godzinę, nawet jeśli leszcze biorą w najlepsze, posyłam w łowisko dwa koszyki zanętowe z tą samą zawartością co na starcie, a które dodatkowo wzbogacam o ziarna konserwowej kukurydzy. Brania, jeżeli nawet na chwilę zanikną, zwykle po kilku minutach są wznowione - leszcze powracają w zanętę. Nigdy nie odpłynęły porzucając zanętę, dlatego obawy przed wrzucaniem im na głowę koszyków i hałasowanie tutaj kompletnie się nie sprawdzają.

Czerwiec to bardzo dobry okres na duże leszcze. Pamiętajcie jednak o tym, że chociaż łopaty zameldują się w łowisku nie zawsze będą brać agresywnie, łapczywie. Dlatego bardzo uważnie obserwujcie zachowanie swojej szczytówki. Często, duże łopaty delikatnie wyginają szczytówkę i już nie powtarzają ugięcia, dlatego należy ciąć w tempo. Nie zapomnijcie też zabrać nad wodę kolendry, koniecznie ją wcześniej uprażcie oraz dźokersa. Nie obawiajcie się urwania cienkiego zestawu na pierwszej rybie. Odpowiednio zbudowany zestaw, wyregulowany hamulec oraz dobrze pracujący kij zrobi za nas większość roboty, a my będziemy cieszyć się widokiem brązowych łopat. A, i jeszcze jedno, przemyślcie, czy warto zarywać całą nockę, czy nie lepiej zameldować się nad wodą przed godz. 3:00.

Szymon Ciach
Team Dragon Feeder