Testerzy relacjonują

Odgryziony wobler boli podwójnie

SPIS TREŚCI

Skradam się powoli, bo każdy krok może spowodować trzask gałązki i wypłoszenie ryby. W końcu docieram do miejsca, z którego mogę wykonać rzut. Posyłam woblera w warkocz nurtu. Dwa, może trzy obroty korbką, lekki opór i... plecionka po prostu wypływa luzem na powierzchnię.

Nawet nie zdążyłem zaciąć. Nie trzeba było długo myśleć, co się stało; zamiast pstrąga, który był w moich planach pojawił się szczupak z ostrymi zębami. Nawet nie wiem, jaki był duży. Nie miałem szansy sprawdzić oporu, którym mógł wykazać się na wędce.

Jesień zbliża się wielkimi krokami, chociaż jeszcze prognozy przewidują upały, to już słyszę od znajomych o uaktywnianiu się szczupaków. Zwykle już w sierpniu właśnie zaczynają zagryzać i odgryzać też niestety. A dzieje się tak, ponieważ niewielu wędkarzy chce stosować zabezpieczenie - panuje powszechna opinia, jakoby przypony odstraszały skutecznie inne ryby niż szczupaki (powiem więcej, że odstraszają również szczupaki). Mam jednak nieco odmienne zdanie, ale za nim o tym, to wcześniej kilka przesłanek przemawiających za zasadnością używania przyponów (kolejność wyliczanki przypadkowa):

  1. Nikt nie lubi tak po prostu tracić przynęt. Zaczep i urwanie wabika boli. Jednak odgryziony na przykład wobler boli podwójnie. Po pierwsze, że przecież nie musiał być odgryziony. Po drugie patrz punkt drugi.
  2. Mogliśmy wyjąć tego szczupaka i możliwe, że cieszyć się udanym połowem (w końcu chodzimy nad wodę by wyjmować z niej ryby).
  3. Szczupak pływa dalej w wodzie z hakiem w pysku (albo i głębiej). Badania dowodzą, że szczupaki dosyć dobrze radzą sobie z pozbywaniem się żelastwa z pyska, ale jakoś nie sprawia mi to przyjemności ani nie uspokaja. Zawsze oczyma wyobraźni widzę męczącą się rybę. Może też głodującą...
  4. Załóżmy jednak, że szczupak pozbył się naszej przynęty. Nie wyrzuci jej do kosza ani nie podda recyklingowi. Ta przynęta zaśmieca nasze i tak w nienajlepszym stanie wody. Ołów tak powszechnie stosowany jako obciążenie na pewno nie poprawia jej stanu. Zastanawia mnie czasami, ileż to kilogramów rocznie zostaje "dostarczonych" na dno naszych jezior...

Pogląd, że "stalki" odstraszają ryby pochodzi jeszcze z czasów, w których ich toporność i grubość była na dużo za dużym poziomie. Teraz oferta jest na tyle szeroka i atrakcyjna, że wybierając się na ryby, jesteśmy w stanie odpowiednio się przygotować. Jadę na okonie na zbiornik, gdzie są szczupaki - wybieram przypon "Light". Jest jak włos, więc nie ma szans, aby przeszkadzał w łowieniu a szczupakowi się oprze. Ktoś zamarudzi, że krętlik itd. Powiem tylko, że wiele razy widziałem jak okonie "olewały" moje przynęty. Jednocześnie z wielką zaciekłością atakowały właśnie krętlik. Podobnie przy kleniach czy pstrągach (te ostatnie właśnie się skończyły, kalendarzowo). Niezbyt potężne przypony nie będą przeszkadzały w skutecznym łowieniu. Wybierając się już z klasycznymi przynętami na szczupaka wybrałbym coś ze średniej półki przyponowej. Zakładam, że i ciężar przynęty jest trochę większy a i kaczodziobych spodziewam się więcej (przynajmniej na to liczę). Dobierajmy tu przypon patrząc na jego wytrzymałość. Nie warto dawać bardzo mocnego przyponu do linki czy żyłki o skromnych osiągach.


Na koniec coś o przyponach Big Game. Nie wiem czy powinienem to pisać (bo może to nie być korzystne dla producenta, ale zrobię to. Kiedyś kupiłem dragonowski przypon z drutu tytanowego. Wiedziałem, że da się go złamać, więc unikałem zbyt ostrego traktowania go poza wodą. Czyli nie starałem się go złamać na kancie stołu. Nie starałem się robić pętelek itp. Wytrzymał przy moim jerkowaniu 3 lata :-). Spytacie się, jak skończył żywot? Zawiodę Was - gdzieś mi się zapodział, zgubił. Szkoda, bo może i dalej bym nim łowił.

Jeżeli więc wybieramy się nad wodę, gdzie żyją szczupaki stosujmy odpowiednie przypony. Dobierajmy je też z głową, rozsądnie. Czasami warto zainwestować też w te droższe wersje, bo z jednej strony nasz komfort łowienia będzie większy, a z drugiej mogą się okazać tańsze w dłuższej perspektywie czasu.

Sławek Kurzyński
fot. szczupaka: Waldemar Ptak