Na długi weekend przyjechali do nas Johan Bejlkendal i jego żona Nathalie. Ja i Johan zamierzaliśmy brać udział w dorocznych Październikowych Zawodach Szczupakowych.
Cały piątek spędziliśmy na poszukiwaniu ryb. Było dość ciężko, ale musieliśmy spróbować wszystkiego. Dzień minął, a my nadal byliśmy z niczym. Próbowaliśmy łowić na tej części rzeki, gdzie nie próbowałem szczęścia nigdy wcześniej. Miałem nadzieję, że tam będzie lepiej niż zwykle, ale niestety... Szczęście w sumie, że tam spróbowaliśmy - przynajmniej było wiadomo, gdzie nie łowić w trakcie zawodów. W drodze powrotnej wróciliśmy na znane mi rewiry i mieliśmy kilka brań, także zmieniliśmy pierwotne plany.
W sobotę, po przybyciu na miejsce zawodów, odebraliśmy numer startowy i miarkę. W sumie uczestników było 46. Opłata wynosiła 30€ za osobę, z czego 20€ "szło" do koperty, którą miał dostać zwycięzca z największym szczupakiem zawodów :)
O 8:00 rozpoczęły się właściwe zawody i łodzie mogły opuścić port. My wdrożyliśmy nasz nowy plan obławiania moich starych, znanych miejscówek. Początkowo było średnio; mieliśmy kilka brań, ale żaden z nas niczego nie wyciągnął. Potem mi się jedna zerwała, ale za to Johan wyjął jedną płynącą za moją. Potem i mi się udało; podbierak w rękę i jest moja pierwsza o 10:15; 82,5 cm.Wreszcie coś się zaczęło dziać, a nam poprawiły się nastroje. Znaleźliśmy wreszcie ryby - to raz, a dwa - innym tez się ciężko łowiło. Wiatr się nieco wzmógł, ale było dobrze. Trzymamy się okolicy i obławiamy ją dokładnie. Dryfujemy trochę w okolicach trzcin, ale ryby coś nie za bardzo są chętne do brań.
Po lunchu próbujemy szczęścia kawałek dalej, na mniej mi znanej miejscówce. Przy pierwszym rzucie było niesamowicie; miałem "followera", a Johan - branie i piękna ryba już, już zbliżała się do łodzi. "Jest większa?" - zapytałem. "E, nie sądzę" - usłyszałem, a 5 sekund później okazało się, że ryba była źle zaczepiona i wypięła się z haka. Johan tylko stwierdził: "Była większa". Zeszło ze mnie powietrze... To nigdy nie jest fajne, gdy traci się rybę potencjalnie mogącą dać zwycięstwo, ale nie poddawaliśmy się.
Było jeszcze kilka brań, potem jeszcze jeden szczupak, niezbyt duży, wylądował w łódce. Pomału trzeba było wracać, a nie mieliśmy zbyt wiele czasu, bo była już 14:30, a do 15. można było zgłaszać połów. Wywołałem przez radio sędzinę i zapytałem ją, czy ze szczupakiem 82,5 cm mamy w ogóle po co się spieszyć z powrotem. Powiedziała, że z tego, co słyszała, to łowienie wszystkim szło nie za dobrze i że jest jeden duży szczupak i jeden 65 cm, z tym, że zdjęcia z mierzenia dużego są tak kiepskie, że być może nie zostanie on nawet uznany. "Róbcie, jak uważacie" - powiedziała, a my naradzaliśmy się, czy w ogóle jest sens wracać. Jednak nadal nie dawało nam spokoju, że zgłoszone są tylko dwie ryby, że jedna źle zmierzona, że wszystkim źle szło... Dobra! Postanowiliśmy jednak wracać. ;) Silnik na pełną moc i płyniemy. Zdążyliśmy! O 14:55 zaprezentowałem zdjęcia.
Po długiej naradzie sędziowie postanowili zdyskwalifikować wcześniej zgłoszoną dużą rybę ze względu na te kiepskie zdjęcia. Atmosfera zaczęła być ciut nerwowa ;) Nie dotarły do nas informacje o jakichś większych sztukach i chyba byliśmy drużyną, której poszło najlepiej. Wiele wróciło o kiju, niektóre nie miały nawet kontaktu z rybą, o braniu nie wspominając...
Wyniki ogłoszono o 15:45.
"Zwycięzcą dorocznych Październikowych Zawodów Szczupakowych zostaje... Johan Bjelkendal z 82.5 cm rybą!!!"
Dziękujemy serdecznie Teresie ze sklepu “Kungälvs sportfiske”, która zorganizowała te zawody i ... do zobaczenia za rok!
Johan Nicklasson