Testerzy relacjonują

Kołowrotek Dragon Manta II Drop Shot - Konstrukcja

SPIS TREŚCI

 

Konstrukcja – 3 ważne cechy

Skupmy się na tym, co rzeczywiście istotne. Według mnie, kołowrotek przeznaczony do zimowych wypraw nad rzeki czy strumienie, powinien posiadać określone właściwości. Zacznę od najważniejszego moim zdaniem punktu, czyli budowy. W przypadku Manty w oczy rzuca się przede wszystkim korpus typu slim body, który pozytywnie wpływa na sztywność całej konstrukcji. Jak część z Was zapewne wie, dawniej nie przykładano wagi do tego, czy korpus jest spasowany z elementami wewnętrznymi, czy też nie jest. Wyszczuplenie całej konstrukcji powoduje, że nie tylko traci ona na wadze, ale również jest lepiej wyważona i co istotne bardziej zwarta, przez co zyskuje większą sztywność i odporność na przeciążenia. Tak dzieje się w przypadku Manty II Drop Shot (FD1020i), która pomimo niewielkich rozmiarów nie stęka nawet podczas holu większej ryby i przy niskiej temperaturze. Kolejnym istotnym rozwiązaniem jest zabezpieczony przed działaniem wody hamulec.

Tę cechę Manty cenię sobie wyjątkowo, ponieważ lubię (a czasem nawet jestem zmuszony) łowić klenie ze stanowiska w wodzie, przemierzając w woderach mniej lub bardziej głębokie rzeczki. Każdy, kto ze spinningiem ukierunkowanym na klenia miał już trochę doświadczeń wie, jak istotny okazuje się dobrze pracujący hamulec. W Mancie II mam to, czego potrzebuję - system zabezpieczający hamulec przed wodą, który, co istotne, naprawdę działa. A przecież to tylko mała uszczelka… Rzecz trzecia, bez której nie wyobrażam sobie dobrego kołowrotka pod zimowe okonie czy klenie, to duża ilość dobrej jakości łożysk. Tak, wiem – czytając to teraz, wzburzają się niektórzy wędkarze, dla których dobry kołowrotek to i na jednym łożysku działa jak trzeba. Ale prawda jest taka, że te 10 (!) płynnie pracujących w Mancie II łożysk zapewnia bezawaryjną i naprawdę cichą pracę przy minusowych temperaturach. Nie twierdzę, że zasadniczo wpływa to na wędkarski wynik nad wodą, choć możliwe, że pośrednio w jakimś stopniu się na niego przekłada. Twierdzę natomiast, że przyjemność kręcenia tym młynkiem jest ogromna, mimo że obecnie w styczniu palce przemarzną nam do kości.