Testerzy relacjonują

TIGER - szabla do zadań specjalnych

SPIS TREŚCI

Odra w ok. Wrocławia jest o połowę węższa niż u mnie w Krośnie O., głębokość w korycie sięga nawet 3 m. Jeszcze nie wiedziałem, co nas czeka, a raczej co mnie czeka, gdyż zabrałem ze sobą tylko spinningi do lekkiego sandaczowania.

Wczesny grudniowy ranek, o godzinie 6:00 za hotelowymi oknami jest jeszcze ciemno. Wspólnie z Waldkiem zajechaliśmy na miejsce spotkania z Rafałem. Wędkować zacząłem "na ślepo", czyli kompletnie nie znając rzeki, ułożenia prądów oraz rozkładu głębokości w naszym łowisku. Najszybciej dotarło do mnie, że główką jigową 12 g nie mogę dojść do dna... Co jest!? Czyżby rynna była wypłukana aż tak głęboko? Gdy słońce wyłoniło się zza horyzontu, dopiero zobaczyłem co tak naprawdę mam przed sobą - od dawna nic mnie tak nie zaskoczyło. Czysta dzicz, odludne miejsce, ciężki dojazd, brak wędkarzy – wszystkie, liczne ostrogi tylko do naszej dyspozycji. Rafał jest miejscowy, więc chciałem podpatrzeć jego sposób obławiania danego łowiska; duże było moje zdziwienie widząc, jak "lutuje" przynętą z główką 30 g pod drugi brzeg ściągając ją podbiciami po łuku, aż do rynny pod warkoczem.

Zamiana

Nie było możliwości, abym machał w takim miejscu Nano Forcem do 18 g - spinning jest przeznaczony do innego łowienia. Z pomocą odezwał się Waldek: „Mam w samochodzie fajny kijek, którym świetnie poradzisz sobie w takich warunkach.”
Nie wdając się w szczegóły, taktownie ponaglam i niemal biegniemy do auta, otwieramy bagażnik i jest! Trzymam go w dłoni, „prawdziwa” szabla. Robię w tył zwrot i biegnę na brzeg rzeki, na moje stanowisko. W głowie kołatają się tylko myśli o wielkich grudniowych sandaczach i wygłodniałych szczupakach, które co dopiero rozpoczęły wyżerkę. Wchodząc na pierwszą ostrogę, upatrzyłem sobie idealną miejscówkę: lekki uciąg wody, głęboka rynna, idealne miejsce do łowienia po łuku ściągając przynętę prawie w poprzek rzeki. Uzbrajam zestaw, zakładam Bandita… Dziwnie się czuję. Nie mój klimat, takie obciążenie zestawu wywołuje we mnie lekkie zakłopotanie; czy odnajdę się w takim spinningowaniu? Guide Select Tiger długości 2,75 m i ciężarze wyrzutowym od 8 do 30 g to dla mnie wyzwanie. GS-y to wędki z historią, legenda! Słyszałem sporo o tej serii kijków, ale nie miałem okazji ich używać. Nie czekając, szybki zamach za siebie i rzut! Ależ pięknie się ładuje! Zaczynam jigowanie, przynęta schodzi w dół rzeki raz po razie uderzając o żwirowate dno. Kijek jest wyposażony w pierścienie rezonansowe, dzięki nim kontakt z naszą przynętą jest wyczuwalny z podwójną siłą, nie wspominając już o „kopnięciach” sandacza. Szukam drapieżników, obławiam ostroga po ostrodze. Poczułem uderzenie w Bandita – drapieżnik nie trafił w hak. Robimy powtórkę w to samo miejsce, „lecę” przynętą po samym rancie... Puk! Po mniej niż sekundzie puk - poprawił jak przystało na odrzańskiego „wampirka”. Szybkie wcięcie, kijek pracuje wyśmienicie. Fajny, grubiutki 50-tak sandacz dociera do mojej dłoni, po szybkim wyhaczeniu wraca do wody.


 

Dziadziuś i bolas

Zmiana miejsca, przynęty oraz uzbrojenia gumy. Wypatrzyłem sobie stanowisko jedną ostrogę wyżej, przedzieram się tam wysokim brzegiem obserwując drobnicę zgromadzoną przy brzegu. Słyszę atak! Odwracam się, to „bolas” na dobre 60 cm. Zakładam typową przynętę boleniową i szybkim krokiem docieram na miejsce. 10-ty, 30-ty, 40-ty rzut, po boleniu ani śladu. W tym miejscu woda gładka jak szyba. Musiał mnie zobaczyć i zszedł głębiej. Otwieram pudełko, rzuca mi się w oczy Lunatic, prawdziwy "dziadziuś" wielokrotnie pogryziony, ze zdartym malowaniem i cały czas spadający z haka. Miałem na niego już tyle ryb, że ledwo wisiał na 12-gramowej główce jigowej. Sięgam po tubkę - trochę kleju tu i tam i przynęta jak nowa. Pierwszy rzut w kierunku końca warkocza, guma ledwo dotarła do dna. Zdążyłem ją poderwać może ze 3 razy i BACH! Podczas odrywania wabika z kamieni „bolas” ostro „przylutował”. Trzepał kijem niczym sandacz, cóż za siła w tych grudniowych „rapach”. Podnoszę go do powierzchni, chyba ma trochę więcej niż 60 cm, ledwo w karku obejmuję go dłonią. Mam ją na brzegu, kapitalna ryba, typowy zimowy rozbójnik. Pstryknęliśmy fotkę na pamiątkę i szybko zwróciłem jej wolność. Wracamy do hotelu, aby odpocząć przed kolejnym dniem.

Zakochałem się

Godzina 6:30. Otwieram oczy, wciąż ciemno. Zaspaliśmy. O tej godzinie mieliśmy już łowić. Byliśmy zmęczeni, więc szybka mocna kawa espresso na pobliskiej stacji paliw musiała postawić nas na nogi. Zajeżdżamy nad wodę, Rafał już łowi i miał pierwsze kontakty z rybami. Oczywiście pierwszy wyleciałem z auta, zabierając pod pachę plecak i Guide Selecta. Dziś chciałem połowić trochę lżej, a to z tego powodu, że poziom wody opadł. Teraz 25 g na końcu agrafki i daleki rzut w środek rzeki; zakochałem się w tym kiju, wiem, że za kilka godzin będę musiał się z nim rozstać, więc korzystam ile tylko mogę. Obławiam nim głównie głębokie rynny pod warkoczami, komfort łowienia rewelacyjny, lecz ryby przestały ze mną współpracować. Wróciłem do ciężkiego łowienia i główki 30 g. Wypuszczam przynętę grube kilkadziesiąt metrów z nurtem Odry, zamykając kabłąk poczułem „przetrącenie” przynęty. Co jest? Wyciągam łuskę na haku – było zderzenie z rybą. Machamy tak dobrą godzinę bez żadnego kontaktu. Trochę pogadaliśmy, połowiliśmy, dochodzi południe. Rafał zmienił miejsce, a Waldek kończył pakowanie samochodu, bo według planu już powinniśmy wyruszyć w drogę powrotną (przed Waldkiem 6 godzin jazdy). Ostatnie pośpieszne rzuty przed wyjazdem, szczytówka lekko drgnęła mimo tego, że zacięcie bardzo spóźnione. Czuję rybę na końcu linki, idzie pod prąd i ostro bije o dno, czyżby brzana? Dociągam rybę pod nogi i już wiem, że skusiłem do brania rzeczną lokomotywę. Najlepsze w tym wszystkim było to, że brzana miała w pysku mojego białego Lunatica! Podbieram ją szybkim i pewnym chwytem, czuję jeden wielki mięsień i już wiem skąd ma tyle siły. Rafał robi mi pamiątkową fotkę i wypuszczam wąsatą królową tam, gdzie jej miejsce.

Guide Select Hitman  (25-44-275)

Dużo nowego

Takich emocji, jak przez te 2 dni nie doświadczyłem już kilka lat. Mogę śmiało powiedzieć, że czułem się wyłowiony i spełniony. Liczyło się dla mnie to, ze poznałem nowe oblicze wędkarstwa: ciężki rzeczny spinning. Niby ta sama rzeka płynąca pod oknami mojego domu, a jednak posiada całkiem inne ukształtowanie dna, położenie rynien oraz inaczej uformowane koryto. Guide Select towarzyszył mi od początku do końca tej cudownej, fantastycznej wyprawy. Wędzisko pozwoliło mi podać perfekcyjnie ciężkie przynęty i prowadzić je w sposób, który chciałem. Gdy ponownie zawitam w te okolice, bez zastanowienia zacznę od otworzenia bagażnika Waldkowego samochodu i wygrzebania mojego wymarzonego kija – Tigera ;)

Adrian Polakowski 
TEAM DRAGON JUNIOR

fot. Waldemar Ptak