Testerzy relacjonują

Jestem chory – lutowy pstrąg

SPIS TREŚCI

Pstrąg potokowy, rzeczny rozbójnik, pogromca głowaczy, smakosz nieostrożnych owadów co moczą właśnie nogi… Król naszych rzek, cel wielogodzinnych eskapad, pośredni sprawca zachorowań na grypę, wielu kleszczy na ciele i niezliczonych żądleń komarów.

To ryba, dla której normalni, poukładani ludzie wyzwalają w sobie ekstremalne zachowanie z wędką w dłoni przemierzając zarośnięte brzegi rzek o wartkim nurcie; ludzie ci gnani swoistą ciemną siłą przemierzają nieraz setki kilometrów, aby w mrozie, upale, deszczu lub śniegu brnąć przez dzikie tereny z nadzieją choćby na targnięcie... To chore. Ja jestem chory, jestem jednym z NICH. Jestem nosicielem „kropkoidozy”. Nasz poczciwy “kropek” jest moim Nr 1 na wędkarskim celowniku, jemu poświęcam blisko połowę roku kalendarzowego. Dla niego rokrocznie melduję się o brzasku nad rzeką po sylwestrowej nocy.

Pogoda jak w kalejdoskopie

Skończył się grudzień i potokowce już dawno są po tarle, od kilku miesięcy nikt ich nie nachodził. Ślady wędkarskich butów na miejscówkach dawno się zatarły. Minął także styczeń, w którym „moje” potokowce całkiem dobrze żerowały. W lutym na chwilę zagościł mróz i wydawało się, że zima wraca i trzeba będzie inaczej łowić pstrągi. Ale jednak nie, zima i tym razem odpuściła i na tę chwilę można stosować „ciepło-styczniową” taktykę łowienia.