Opaska wielu wędkarzom kojarzy się z silnym uciągiem wody. I słusznie, gdyż jest to odcinek rzeki na zewnętrznej stronie zakrętu, gdzie nurt napiera na ułożone przez człowieka kamienie. Jednak ten mocny opaskowy uciąg jest pojęciem zbyt ogólnym i dziś postaram się rozłożyć tę miejscówkę na czynniki pierwsze.
Owszem, kilka metrów od brzegu, gdzie znajduje się rynna i biegnie główna struga nurtu, uciąg jest bardzo mocny, ale powiedzmy sobie szczerze: opaskowe łowienie (spinning) polega głównie na obławianiu brzegowej strefy, gdzie sytuacja wygląda nieco inaczej.
Na prostce o długości kilkuset metrów jest wiele małych warkoczy, zatoczek z wstecznymi prądami, przelewów, rafek, napływów. To wszystko sprawia, że linia brzegowa jest wbrew pozorom bardzo urozmaicona zarówno pod względem potencjalnych stanowisk ryb, jak i układania się prądów rzecznych. A to wymaga od nas kombinowania z przynętami. Głównie chodzi o ich pracę oraz masę. Opaskowe łowy wielu kojarzą się z woblerami, jednak tym razem, żeby nie iść na łatwiznę, spróbujemy dobrać odpowiednie gumy.
Wybór gumy
Najłatwiej jest wybrać gumę do łowienia „po wachlarzu”, gdzie wyjątkowo nie skupiamy się na obławianiu przybrzeżnych miejsc. Tutaj silny nurt sprawia, że pracować będzie właściwie każdy wabik. Jednak ważne jest, na jakie gatunki ryb możemy tutaj liczyć. Łowiąc w dzień, zdecydowanie będą królować bolenie (w nocy dołączą do nich sandacze) i zdecydowanym faworytem jest tutaj wąska guma o drobnej akcji. A takową posiada Lunatic (a także Viper), który do takiego łowienia jest zapinany na agrafkę przez wiślanych spinningistów - wyniki mają rewelacyjne. W związku z tym, że jest to łowienie w dużym uciągu, główki jigowe mają po 20-30 g. Ta niemała masa sprawia, że guma „nie idzie” wierzchem. Te same modele także świetnie nadają się do obławiania rafek, przelewów i innych, płytszych fragmentów opaski, gdzie występuje wyraźny uciąg. Jednak w tym przypadku, ze względu na zdecydowanie mniejszą głębokość, sięgam po lżejsze główki jigowe, które nie przekraczają „dyszki”.