O castingu i lekkim łowieniu pisałem już wielokrotnie. Nasza pasja realizowana w oparciu o sprzęt castingowy to nic innego, jak postawienie sobie wyżej poprzeczki wymagań.
Na cały rok
Casting ma swoje zalety w użyciu na przestrzeni całego sezonu wędkarskiego. O wielu z nich już pisałem, a kontekst sierpniowy (z tego miesiąca pochodzą zdjęcia ilustrujące artykuł) znajduje wspólne cechy w wielu innych miesiącach na naszych łowiskach. Zarośnięte cieki wodne i jeziora, podobnie z brzegami, wzdłuż których coraz trudniej się przemieszczać; taki Sajgon wielu osobom skutecznie wybija z głowy wędkowanie (zwłaszcza w takich warunkach). Ale czy słusznie? Czy casting w takich warunkach jest w ogóle możliwy? Przewrotnie zadaję to pytanie, skoro często spinningując w tych warunkach od wielu lat nie używałem kołowrotka ze stałą szpulą. Casting rządzi się swoimi prawami. Zwykle preferowane są krótsze wędziska od tych stosowanych w zestawach kabłąkowych. Od razu widać, że ta cecha przydaje się w zakrzaczonych łowiskach. Przemieszczanie się wśród krzaków jest dużo łatwiejsze z krótszym wędziskiem. Oczywiście można skrócić i te zbrojone klasycznie, ale po co to robić, skoro jest casting i oferuje wiele zalet?
Rzuty spod kija to oddzielny rozdział. W skrócie mogę powiedzieć: dystans wystarczający do sprawnego łowienia wędką castingową jest porównywalny z klasycznym spinningiem, podpinanym do kołowrotka stałoszpulowego. Jeśli tylko wędkarz odnajdzie się z tych warunkach z castingiem, z pewnością będzie bardziej zadowolony z używania tej wędki.
Magiczny palec na szpuli
Przejdźmy teraz do samego łowienia. Zarośnięta woda to często konieczność trafienia w punkt, aby mieć szansę na jakikolwiek kontakt z rybą. Dobre ładowanie wędziska sprzyja celności rzutu, jednak w wędce castingowej jest coś, co góruje, gdy chodzi o celność. Nasz kciuk ma ciągły kontakt z obracającą się szpulką, zablokowanie nim obrotów szpulki odbywa się bez szkodliwej zwłoki. Tę zaletę wynikającą z konstrukcji docenią Ci, którzy wiedzą, jakie duże ma to znaczenie zarówno podczas rzutu i w chwili, gdy ryba atakuje przynętę nieomal w momencie jej uderzenia o powierzchnię wody.
Doszliśmy w ten sposób do momentu zacięcia ryby, które może odbyć się bez interwencji naszej drugiej ręki – to szybkość, skuteczność i fantastyczne wrażenia dla wędkarza. Teraz przychodzi pora na udany hol. Oby był udany, bo repertuar zachowań ryb potrafi zadziwić nawet najlepszych speców. Pamiętacie fakt wprowadzenia w kołowrotkach ze stałą szpulą specjalnej dźwigni, czyli dodatkowej możliwości zmiany siły hamowania w trakcie holu? Twórcy tego rozwiązania wiedzieli, że to w prawej dłoni powinna znaleźć się ta możliwość, bo lewa obsługuje korbkę (piszę to oczywiście myśląc o praworęcznych, leworęczni niech odwrócą). Przy zastosowaniu multiplikatora nie ma konieczności stosowania dźwigni, tu nasz kciuk jest w bezpośredniej bliskości szpulki i może w miarę potrzeb natychmiast, dosłownie błyskawicznie przytrzymać szpulkę tym samym zwiększając siłę hamowania i uzyskując w ten sposób precyzję podania przynęty lub/i zacięcia ryby.
Jak powyżej widać, multiplikator można zastosować także na łowisku zakrzaczonym, które inni wędkarze omijają unikając trudności technicznych. Mało tego, właśnie na takim łowisku wyraźne stają się zalety wędki castingowej.
Cóż, oczywiście nie namawiam do nauki castingu właśnie w takich trudnych warunkach, ale Ci, którzy pierwsze czy drugie kroki mają już dawno za sobą, niech korzystają z takich łowisk. Tego, co się nauczymy w tych warunkach, po stokroć zaprocentuje nam w łatwiejszych.
Sławek Kurzyński
fot. Waldemar Ptak
Bardzo dobrych kijów castingowych można szukać w następujących rodzinach wędzisk:
CXT, HM-X, HM69, HM80, Guide Select, Magnum Ti, Nano Core, Specialist Pro, Viper, X-Force.