Pouczająca i bolesna nauczka
Byłem bardzo zachęcony ich aktywnością, więc spróbowałem łowić większe garby głębiej bardziej agresywnym opadem stosując relatywnie cięższą główkę jigową. W pudełku znalazłem odpowiedni ciężar, była to główka bezimienna (tzw. no name), towar byle jaki, tępy, a miękki hak wyginał się przy użyciu małej siły Od początku miałem obawy co do jego wytrzymałości w przypadku brania dużego drapieżnika. Zamierzałem łowić okonie, więc zignorowałem obawy i czerwone światełko przeczucia, ostrzeżenia. Finału można się domyśleć, oczywiście przygoda z byle jaką główką skończyła się utratą wielkiego szczupaka. Po tym zdarzeniu, wyrzuciłem wszystkie niepewne, nieznane mi główki jigowe; w pudłach zalegały najtańsze, najgorszej jakości jigi, które kupowałem z chęci zaoszczędzenia paru złotych. Jak widać nie opłaciło się. W skrzyni zostało zaledwie kilka opakowań główek Mustad Classic i Dragon V-Point Speed. Od tej pory nigdy nie użyłem główki jigowej, która nie dawałaby mi poczucia pewności.Od kilku lat korzystam wyłącznie z Mustadów i V-Pointów. Bardzo wysoko cenię V-Pointy za ich bardzo mocne i ostre jak samurajski miecz haki. Naprawdę ciężko go wygiąć czy złamać, hak skutecznie wbija się w twardy pysk ryby jak w masło w krytycznym momencie zacięcia. Sandaczowcy żywią uznanie za nieprzeciętną ostrość oraz niespotykaną dotąd trwałość ostrza. Łowiąc w karczowiskach lub kamienistych blatach, hak może się tępić. Co najważniejsze, daje się łatwo naostrzyć za pomocą wędkarskich osełek w przeciwieństwie do innych bliźniaczych modeli, które po kamienistym rajdzie nadają się do wyrzucenia. Nie od dziś wiadomo, że rodzina główek V-Point należy do najbardziej docenianych przez wędkarzy.