Testerzy relacjonują

Street Fishing Jig 21 i Jig 15 - Byłem streetfishingowcem

SPIS TREŚCI

 

Byłem streetfishingowcem 18 lat temu

Czasy, o których piszę, przeminęły wiele, wiele lat temu; wtedy widok "miejskiego" wędkarza budził uśmieszek na twarzy przechodnia i swoiste politowanie w oczach napotkanego "w cywilu" kolegi po kiju. Zaciekawiało to również przechodniów na deptakach czy spacerowiczów w parkach i na pytanie "Panie, to tu są ryby?" odpowiadałem chyba z milion razy...

To, na co wtedy spoglądano z przymrużeniem oka, teraz ma rzeszę sympatyków i stało się trendy; widok wędkarza w sercu miasta stał się czymś zwyczajnym, rozgrywane cyklicznie imprezy przyciągają tłumy ludzi, miejska wersja spinningu znalazła uznanie i grono wyznawców.

Pod "betonowe ryby" modyfikuje się sprzęt i metodę próbując na szybko okiełznać ten stosunkowo nowy temat. Ja na szczęście mam to już za sobą, mam już z górki - blisko dwadzieścia lat ganiam za rybą po "betonach" w sercach kilku miast.

Czas ten pozwolił na "dorobienie" się pokaźnej listy wymogów, jakie stawiam przed swoimi zestawami do tego stylu i specyfiki łowienia. Na pierwszy rzut oka wydawać się to może banalne, jednak praktyka mówi, że nie wszystko złoto co się świeci i połączenie kilku cech w jednym wędzisku jest trudnym zadaniem.

Spotkanie z Dragon Street Fishing

O powstaniu tytułowych Streetów jako docelowej serii dedykowanej miejskim łowom i jako takim "uniwersalnym" przeznaczeniu wiedziałem już wcześniej, i gdy Waldek podał hasło: „A może chcesz się z nimi zapoznać bliżej?” podczas planowanego wcześniej wypadu do Mariusza Drogosia nad Dolnośląską Odrę, to nie trzeba mnie było więcej zachęcać ani namawiać.
Następnego dnia skoro świt wlokąc za sobą niewielką walizkę, kilka pudeł "niezbędników" wyskoczyłem z pociągu w Bydgoszczy, gdzie przechwycił mnie Waldek swoim suvem i obraliśmy kierunek na Lubin.
Odra przywitała nas ciężkimi warunkami, czyli podniesionym stanem, mętną wodą niosącą źdźbła traw, a ryby niezbyt chętnie współpracowały i trzeba było dłubać i mozolnie szukać. Na domiar złego, wszyscy napotykani miejscowi wędkarze jak jeden mąż twierdzili zgodnie, że to się nie uda, że ryby od kilku dni nie żerują i w zasadzie złowienie czegokolwiek graniczy z cudem.
W takiej sytuacji pójście jedną drogą i skupienie się np. na jednym gatunku wydało mi się zbyt ryzykowne, dlatego też montując swój zestaw skupiłem się na "uniwersalności" i taktyce
jednego kija – takiego, którym będę mógł podać szeroką paletę wabików skrajnie różnych od siebie w pracy i wadze. A wszystko po to, aby maksymalnie dokładnie przeczesać każdy litr wody z wybranej główki.
Wybrane wędzisko to Street Fishing Jig 21 dł. 260 cm, ciężar wyrzutu 5-21 g, waga 140 gramów. Uznałem, że te parametry i praca kija w "machnięciu" na sucho pozwolą mi na odpowiednim podejściu do tematu. Wędkę dopełniał kołowrotek Team Dragon FD 1035i Z całkiem dobrze wyważając wędzisko.

Pierwsze zejście nad wodę i pierwsze rzuty poznawcze:

  • - dobra dynamika blanku pozwala na świetne osiągi odległości, główka 14 g z Banditem na haku wylądowała na drugim brzegu Odry. Pięknie, trochę zaszalałem;
  • - transmisja i czucie blanku dobra, 7-gramowy Spirit poprowadzony na skraju warkocza przekazuje swoje lusterkowanie tam, gdzie trzeba - do mojej dłoni.

Podobnie rzecz się ma po przejściu na silikon, niewielki Phantail fluo osadzony na główce 5-gramowej i posłany w ten sam warkocz szybuje bardzo daleko, a jego praca (mimo że akurat pracuje w niewielkim stopniu) jest wyczuwalna.