Odnaleźć niewidoczne
Mając skompletowany sprzęt, powinniśmy się zastanowić nad najlepszym sposobem dotarcia do niewidocznych pstrągów (zasięg rzutu), które w takich rzeczkach są naprawdę płochliwe. Z uwagi na bardzo klarowną wodę, niewielką głębokość oraz małą wielkość rzeczki, wystarczy stopą nadepnąć trzaskający patyk by tym dźwiękiem wypłoszyć pstrągi z zasięgu wędki.
Dwa sposoby
Najczęściej stosuję jeden z dwóch lub naprzemiennie sposoby uniknięcia spłoszenia pstrągów. Jednym z nich jest poruszanie się w górę rzeki (pod prąd), by zajść ostrożne ryby od ogona. Ten sposób poruszania się pozwala na bliższe podejście, oddanie kilku rzutów w krótkim czasie i teoretycznie mam znacznie większą szansę na obłowienie dłuższego odcinka rzeki dzięki szybkiemu zwijaniu linki równolegle z prądem lub pod niewielkim do niego kątem. Ten sposób jest dobry w pierwszych godzinach spotkania z łowiskiem, ponieważ zazwyczaj generuje więcej brań w danym okresie czasu, pozwala także poznać większy odcinek łowiska. Niestety, średnia wielkość łowionych ryb jest wtedy mniejsza, przynajmniej na moich łowiskach.
Drugim sposobem jest poruszanie się w dół rzeki (z prądem), wtedy musimy być wyjątkowo ostrożni, ponieważ nachodzimy ryby skierowane pyskiem w naszą stronę. Należy pamiętać, że pstrągi mają doskonały wzrok i zobaczą naszą sylwetkę z odległości kilku metrów, nawet podczas pływania w bystrzu. Poruszamy się powoli, drzewa dają nam szansę na ukrycie się za pniami i powinniśmy to jak najczęściej robić - wystawiamy tylko wędzisko i kawałek głowy z oczami ;) Wykorzystując nurt warto spławiać przynętę, aby oszukać czujność najbardziej doświadczonych osobników.
Ten sposób poruszania się w łowisku jest o wiele wolniejszy, ale umożliwia precyzyjne obłowienie ciekawych stanowisk, gdyż w każdy większy dołek czy podmytą burtę możemy wpuścić i przytrzymać wobler. Zapewne złowimy mniej ryb, zbadamy także mniejszy odcinek rzeki, ale ryby na wędce na pewno będą większe, zwłaszcza te ostrożne wyciągnięte z największych dołków.
Jestem pewien, że po emocjonujących i być może trudnych łowach, oddając się wspomnieniom w domu będziecie odczuwać skrajne, głębokie emocje. Od Was tylko zależy, czy pokochacie te błyskawiczne wyjścia ryb z "pustej" wody, czy pokochacie te dzikie zakątki i niedostępne łowiska. Może być jednak i tak, że wspominając rzeczkę będą Was przeszywać nieprzyjemne dreszcze na myśl o komarach, kleszczach, chrząkających dzikach za plecami i podrapanych ramionach od przedzierania się przez zarośla.
Krzysztof Żukowski
TEAM PRZEWODNIKÓW WĘDKARSKICH
Potwory na FB