Nareszcie! Jesteśmy na ostatniej prostej do corocznego święta wielu spinningistów. W chwili czytania tych słów pewnie każdy z Was zdał sobie sprawę, o czym będzie czytany artykuł – o szczupakach.
Od kilku miesięcy łowi się pstrągi, a teraz doszły wiosenne jazie i klenie, mimo tego dla wielu to właśnie zbliżający się dzień 1 maja jest oficjalnym rozpoczęciem sezonu na „prawdziwe drapieżniki”, a zarazem to właśnie ten dzień z wyłączeniem pierwszego czerwca, wywołuje na naszych twarzach wędkarski skurcz, czyli swoistego banana na ustach.
Zaczynamy ostrzyć ząbki na długi czas przed pierwszym maja, szukając coraz to nowszych i lepszych przynęt czy technik, które pozwolą być skuteczniejszym od innych. Co okaże się tegorocznym hitem? Nie wiem, ale na pewno wiem, co było, jest i będzie nim niezmiennie od lat.
W tym roku swój szczupakowy sezon rozpocznę można rzec w bardzo konwencjonalny sposób, jak co roku wypłynę na wody jednego z bardziej przełowionych akwenów Mazowsza. To moja „domowa” woda, czyli Zalew Zegrzyński, tutaj nie ma nic do ukrycia (każdy widzi innych wędkarzy), nie ma tajemnych miejscówek, a jednak rok w rok ryby łowią tylko nieliczni i najczęściej są to ci, którzy poświęcają tej wodzie dużo czasu. Moim zdaniem wynika to z tego, że każdy rok jest inny, aktualne stanowiska ryb zależą od długości zimy, jej intensywności oraz temperatury wody. Szczupaki odbywają tarło na płytkich, rozległych łąkach i w spokojnych zatokach, bowiem właśnie tu woda najszybciej osiąga temperaturę potrzebną do odbycia tarła; takie zachowanie widać doskonale nie tylko u szczupaków, również liny, leszcze i płocie odwiedzają takie miejsca, co po zakończonym tarle szczupaków stanowi dla nich doskonałą stołówkę.
Wysokie temperatury na początku kwietnia sprawiły rozpoczęcie tarła i jeśli wszystko dobrze się potoczy, to na otwarciu sezonu powinniśmy spodziewać się grubych, aktywnie żerujących ryb. Jednak to nie daje odpowiedzi na pytanie jak się do nich dobrać, a może inaczej postawię to pytanie: jak ja to zrobię na swojej wodzie?
Wypatruj, szukaj
Parę lat temu, kiedy nie dysponowałem jeszcze łódką i echosondą najważniejsza była obserwacja wody. W miejscach, gdzie latem rosły grążele lub moczarki, w maju możemy spodziewać się ryb, a jeśli takie miejsce znajduje się gdzieś w spokojnej zatoce oddalonej od głównego nurtu rzeki mamy wręcz bankowe miejsce. Wspomniana wyżej obserwacja wody dotyczy również samego dnia łowienia, warto wypatrywać drobnicy na powierzchni i co bardzo ważne szukać fali a nie spokojnej wody. Jest to rzecz, o której pisałem już wiele razy, ale warto o niej przypominać początkującym spinningistom. Na nawietrznym brzegu zbierają się niesione przez fale drobne żyjątka, stanowiące pokarm dla drobnicy, za którą podążają drapieżniki.
Klasyczny przykład łańcucha pokarmowego warto przekuć w zasadę, która pomoże nam w znalezieniu stanowiska ryb, a więc szukamy cieplejszych miejsc, bowiem niekiedy jeden stopień różnicy sprawia, że szczupaki wybierają właśnie miejsce - często niepozornie wyglądające.
To tylko schematy myślenia i pewnych zjawisk, które nie zawsze się sprawdzają, mimo to warto je znać. Mogą uratować nam „bezrybny” dzień.
A może skrzydełko
Tytuł jednej ze starych komedii noszącej nazwę „Skrzydełko czy nóżka” może być nośnym pytaniem również w wędkarstwie, ba, stało się majowym powiedzeniem moich kolegów. Dlaczego? Łowiąc w płytkich i zarośniętych miejscach, moi koledzy tego dylematu doświadczali na mojej łódce, nie mogąc się zdecydować na obrotówkę lub gumę. Ja do sprawy wyboru przynęty podchodzę spokojnie. Mimo skłaniania się do „gumowych” preferencji, czasem jednak sięgam po dużą obrotówkę, czyniąc to najczęściej w dniach rozpoczynających sezon. Obrotówki robią w wodzie niemałe zamieszanie, drapieżniki to uwielbiają i czasem, kiedy wszystkie moje przynęty zawodzą sięgam po „skrzydełko”.
Obrotówka w akcji to tylko wyjątkowa sytuacja, ponieważ 90% mojej uwagi poświęcam gumom i to niemałym, 15 cm długości to dla mnie standard. Wbrew temu, co uważa i czyni większość wędkarzy, wcale nie zmieniam ich rozmiaru na przestrzeni miesięcy od wiosny do jesieni. Moje gumy to selektywne przynęty, nieraz otwiera wodę dosłownie w „martwy” dzień.
Od wielu lat sprawdzone modele na moich wodach to duży Lunatic i dalekosiężny, wręcz zabójczo skuteczny Jerky - dzięki swojej budowie pozwala się prowadzić pomiędzy ściętą przez lód trzciną czy wyrastającymi łodygami grążeli. W tym roku, mojej uwadze nie ujdzie Hammer, niezwykle szeroko pracująca i mięsista guma, co mieli okazje zaobserwować uczestnicy tegorocznej Rybomanii na pokazach Tomka Krysiaka, w akwarium.