Opis jeziora
Jezioro Nyskie jest zbiornikiem retencyjnym, zbudowane w 1971 r. Akwen położony jest u podnóża Sudet. Jezioro powstało na terenach dawnych wiosek, takich jak Miedniki, Różanka i Głębinów. Zbiornik ten zajmuje powierzchnię ok. 2080 hektarów, co daje ponad 124 miliony metrów sześciennych wody. Głębokość jeziora przy normalnym lustrze wody kształtuje się od 2 do 12 metrów głębokości. Dzięki zalanym wioskom i lasom, jezioro jest bogate w liczne karcze i ruiny oraz posiada kamieniste dno, w których zadomowiły się takie ryby, jak sandacz, szczupak, boleń, okoń, sum, leszcz, karp i płoć, czyli ujmując to inaczej: jest tu dużo drobnicy, za którą ugania się drapieżca.
Sprzęt
Przy połowie jesiennych sandaczy powinniśmy pamiętać o odpowiednim doborze sprzętu. Powinien być solidny i trwały, aby dobrze nam służył i nie zawiódł przy holu dużej ryby. Wybierając wędzisko powinniśmy pamiętać, aby blank był dosyć sztywny o mocnym dolniku, a zarazem o szybkiej akcji Fast lub X-Fast. Posiadając takie wędzisko zyskujemy pewne zacięcie w twardej paszczy sandacza. Do łowienia z łodzi powinniśmy wybierać krótkie wędziska, o długości 2.10 - 2.30 m, o ciężarze wyrzutowym do 25 lub 30 g, a niekiedy przydaje się nawet do 40 g. Jesienne sandacze mogą czasem brać delikatnie, dlatego może nam się przydać wklejanka, o równie mocnym dolniku i niesamowicie czułej szczytówce. Takie wędziska możemy znaleźć w wysokim asortymencie sprzętu znajdującego się w katalogu firmy Dragon (np. Fishmaker, Sensitive Zander, Power Jig – W.P.). Wybierając wędzisko pamiętajmy, aby dobrze nam leżało w ręce i było odpowiednie do używanych przynęt, gdyż łowienie np. topornym wędziskiem będzie dla nas bardzo uciążliwe i niekomfortowe, co prowadzi do przemęczenia ręki. Z kolei, użycie zbyt delikatnego wędziska uniemożliwi złowienie sandacza wymagającego agresywnego prowadzenia przynęty lub mocniejszego zacięcia. Kolejnym elementem naszego zestawu jest kołowrotek. Wybierając go na jesienne połowy pamiętajmy, aby był on zbudowany z jak najlepszych i niezawodnych komponentów, gdyż będziemy łowić ciężko i na dużych głębokościach. Wybierajmy kołowrotek o wielkości rzędu 3500-4000 (30-40 wg numeracji firm Dragon i Okuma – W.P.), będzie on żywotny i dłużej posłuży.
Do tzw. ciężkiej orki należy uważnie dobrać kołowrotek i tu raczej polecam mocne 35, 40 lub nawet 50 (najczęściej wybór zależny jest od masy używanych przynęt – W.P.). Osprzętem uzupełniającym nasz kołowrotek powinna być plecionka (najlepiej jaskrawa), która pozwoli nam dostrzec brania, a dodatkowym plusem jest jej nierozciągliwość. Ja używam Guide Pro Vision – jest to plecionka fluo, oferowana przez firmę Dragon. Co dla najważniejsze, układa się znakomicie na kołowrotku, a także nie plącze się przy rzutach jak niektóre plecionki innych, znanych firm.Plecionka fluo - czyli o bardzo intensywnym kolorze, jest bardzo widoczna na wodzie, widać na niej nawet najdelikatniejsze dotknięcie naszej przynęty. Jest to nasz sygnalizator brań, na którym powinniśmy skupić całą swoją uwagę podczas łowienia. Powinniśmy wybierać plecionki rzędu 0,15-0,18 mm, gdyż mają one dużą wytrzymałość, dzięki której bez problemu wyciągniemy nawet te największe sztuki. Nieliczna część wędkarzy stosuje przypony wolframowe, które moim zdaniem są zbędne, gdyż nie zdarza się, żeby sandacz tak jak szczupak odciął nam przynętę. Zauważyłem, że użycie wolframu w zestawie wyraźnie zmniejsza ilość brań mętnookiego. Skoro już tyle wiemy, to nasuwa się pytanie, o jakiej masie użyć główkę jigową? Uzbrojenie naszej przynętę zależy tylko od nas i od nastroju, w jakim jest ryba. Moim zdaniem, gdy jest zimno, to przynętę uzbrajamy w główki o dużej masie! Dlaczego? Jesienią ryby zachowują się chimeryczne i nie zawsze chcą współpracować, więc trzeba je sprowokować do zaatakowania naszego wabika, dlatego też drażnimy rybę mocnymi uderzeniami ciężką główką o dno (16-24 g) . Pamiętajmy również o tym, że gdy będziemy łowić w karczach, powinniśmy używać antyzaczepów (np. dopracowana główka z wąsem antyzaczepowym o Anti-Snag – W.P.), ponieważ zmniejsza to ilość straconych przynęt, więc jeżeli chcemy uniknąć straty wabika, to antyzaczep jest bardzo przydatny.
Gdzie mnie znajdziesz?
Jesień jest jednym z najbardziej intensywnych okresów w połowie sandaczy. Ryb powinniśmy szukać tam, gdzie jest jej pożywienie, czyli drobnica, która wraz ze zmianą temperatury wody i powietrza przemieszcza się w cieplejsze rejony zbiornika – woda o gł. 8-11 m. Oczywiście wszystko zależy od danego łowiska i jego specyfiki, więc w każdym łowisku te głębokości mogą być inne. Sandacz przemieszczając się za drobnicą szuka głębszych miejsc, gdzie będzie czuć się bezpiecznie i z łatwością zaatakuje swoją ofiarę. Zazwyczaj będą to zatopione karcze, małe uskoki, czy też górki. Jeżeli znajdziemy już takie miejsce, w którym znajduje się dużo drobnicy, to być może jest to bankowe miejsce, w którym przebywa i poluje sandacz. Najlepszym momentem, w którym możemy znaleźć mętnookiego jest czas, w którym pojawiają się przymrozki. Ryba wtedy bardzo intensywnie szuka pożywienia, aby nabrać odpowiedniej masy ciała na przyszłoroczne tarło. Warto pamiętać, że wybierając się na ryby szczególną uwagę powinniśmy zwracać na panujące ciśnienie atmosferyczne. Skoki ciśnienia bardzo źle wpływają na żerowanie ryb, a najlepszy okres to ten, gdy ciśnienie przez parę dni utrzymuje się na stałym poziomie.
Jak i na co, czyli V-Lures w akcji
Wielu wędkarzy stosuje ciągle te same techniki połowu, wręcz powiela utarte schematy. Moim zdaniem, spinningując drapieżcę nie możemy przyzwyczajać się do jednej techniki prezentacji przynęty. W danym łowisku, z czasem (czyli po opatrzeniu się najczęściej stosowanych technik prezentacji przynęty - W.P.), ryba potrzebuje innego bodźca do agresywnego ataku, innej pracy wabika. Pospolitą techniką jest podwójne podbicie, które na ogół jest skuteczne, ale czasem może nas zawieść. Na jesiennych sandaczach, gdy nasze techniki już nie przynoszą pożądanego efektu, powinniśmy trochę pokombinować, np. przynętę podbić trochę wyżej lub trochę niżej niż to robiliśmy dotychczas, a czasem skuteczne jest szuranie po dnie, gdzie sandacz ma możliwość przyduszenia naszej przynęty – taka zmiana najczęściej jest właśnie lekarstwem na dobre wyniki jesiennych połowów.
Gdy posiadamy już wszystkie potrzebne nam informacje, powinniśmy dobrać odpowiednią przynętę. Zauważyłem, że i tutaj też nie jest inaczej: wędkarze stosują swoje ulubione przynęty, których nie chcą zastąpić innymi wabikami. Do pewnego czasu myślałem tak, jak oni: „To dobra przynęta, mam dużo złowionych na nią ryb, to po ją co zmieniać?” Pewnego razu, gdy już naprawdę nic nie brało, zastosowałem przynętę Dragona V-Lures Phantom.Na pierwszy rzut oka, to przynęta jak każde inne kopyto, ale jednak ma coś w sobie, co prowokuje ryby do brań. Jak się okazało, guma znakomicie radzi sobie w opadzie, świetnie pracuje ogonem, tworzy idealną falę akustyczną, którą ryba odbiera swoimi receptorami na linii bocznej i dzięki temu interesuje się wabikiem. Według mnie Phantoma są przynętami uniwersalnymi, więc nie tylko nadają się do łowienia z opadu, ale również do prowadzenia w toni, co może prowadzić do przyłowu ładnego szczupaka. Ciekawą rzeczą, jaką znajdziemy tylko na tej przynęcie (seria przynęt miękkich V-Lures – W.P.), są małe wypustki, które bardzo pomagają przy zbrojeniu przynęty, gdyż idealnie można dopasować hak do rozmiaru przynęty, a to z kolei przekłada się na precyzję prezentacji i zacięcia sandacza.
Ciekawym rozwiązaniem jest zagłębienie na przodzie gumy, w którym główka zostaje przyssana do przynęty i dzięki temu główka jigowa wygląda niczym naturalne przedłużenie uzbrojonej gumy. Dzięki gumie Phantom udało mi się złowić znaczną ilość sandaczy, gdy inni wędkarze po prostu się wietrzyli. Największym kilerem okazała się guma Phantom, która moim zdaniem nie powinna się wstrzelić w gust sandaczy w moim łowisku – jej popielaty kolor, czarny grzbiet i pomarańczowy brzuszek nie były tutaj przez nikogo używane. Guma jednak wykonała swoje zadanie i skusiła ryby do brań. Warto je wypróbować na innych łowiskach. Duża gama kolorystyczna oraz szeroki wybór rozmiarów ułatwia stosowanie Phantoma na najróżniejszych łowiskach i wielu wędkarzom (a przede wszystkimi rybom) może przypaść do gustu. Jedynym małym mankamentem może być szybko odkształcający się ogonek, gdy gumę przechowuje się stłoczoną w ciasnym pudełku. Gdy wasze przynęty przechowujecie stłoczone, to znak, że o sprzęt musicie zadbać i warto nabyć kilka pudełek więcej, aby gumy ułożyć luźniej. W momencie odkształcenia się ogonka wystarczy – jak podaje producent - zamoczyć ogonek w gorącej wodzie, wyjąć, rozciągnąć i już mamy przynętę jak nową. To tyle w ramach podsumowania moich przemyśleń na temat minionej jesieni, sandaczy i gum Phantom. Mamy już pierwsze dni stycznia 2014 roku, nadciąga nowy sezon. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać do czerwca, w międzyczasie zaopatrzyć się w dobry sprzęt i ponownie poddać testom naszego Phantom’ika.
Z wędkarskimi pozdrowieniami
Patryk Jaśkiewicz
Patryk Jaśkiewicz – młody wędkarz, którego ulubioną metodą jest spinning. Często łowi 4-kilogramowe sandacze, które są jego ulubionymi rybami. Mieszka na południu Polski, gdzie znajdują się sandaczowe zbiorniki zaporowe i rzeki, w których z pewnością nie brak ładnych sandaczy.