Pierwsze wrażenia
Moje pierwsze wrażenie po otrzymaniu przesyłki są pozytywne.
Kijek wygląda bardzo delikatnie i pierwsze, co wyraźnie zauważyłem to waga wędziska – a mianowicie jest bardzo lekki i można go bezproblemowo trzymać w dwóch palcach za dolnik.
W praktyce nie czuć go w dłoni, więc długie całodzienne wyprawy nie powinny powodować bólu dłoni, nadgarstka, a tym bardziej ramienia po oddaniu setek rzutów. Do tego widać dbałość o szczegóły wykonania i wykończenia. Jedna jeszcze rzecz, która mnie zaciekawiła: oczko na mocowanie przynęty nie jest umieszczone w linii przelotek i kołowrotka tylko przesunięte o 90 stopni. Zaciekawiło mnie to rozwiązanie i w praktyce zdało egzamin. Takie usytuowanie niweluje czepianie się przynęty o luźniejszą żyłkę czy plecionkę podczas zapinania tam wabika.
Plecionka, jak to plecionka; na pierwszy rzut oka niewiele o niej można powiedzieć; ot, splot nici… Może jedynie mogę dodać, iż nie jest sztywna.
Fluorocarbon - jakoś nigdy nie stosowałem go, gdyż nie miałem do tego rozwiązania przekonania, ale może po bliższym zapoznaniu się z tym fluorocarbonem zmienię zdanie? Kto wie, zobaczymy, co wyjdzie w praktyce, po kilku rundach na łowiskach z różnymi rybami.
Niebawem nastał dzień pierwszych moich testów. Czas się znalazł, za to pojawił się dylemat: gdzie tu jechać?? Rybka na kiju mile widziana, by przekonać się o zachowaniu wędki nie tylko podczas ściągania wabika, ale również przy braniu i podczas holu. Wybór padł na jeden ze zbiorników małopolskich, co jakiś czas jest zarybiany pstrągiem tęczowym. Ryba czysto sportowa i zazwyczaj wariacko walczy na wędce, kręci świece i młynkuje - do testów bardzo dobry przeciwnik.
W domu szybki montaż zestawu. Do wędziska podpinam kołowrotek wielkości 2000 z nawiniętą plecionką oraz na koniec zestawu fluorocarbon i agrafka. W kamizelkę pakuję kilka pudełek z błystkami, gumami, woblerami i w drogę. Po przybyciu na łowisko niestety pogoda mnie nie rozpieszczała. Silny wiatr z przelotną mżawką oraz przeszkadzająca łowieniu fala powinny mnie zniechęcić, ale utwierdzany w postanowieniu spinningowania maksymą „nie ma złej pogody na ryby” zarzuciłem rynsztunek na siebie, wędka w rękę i praktyczne rozpoznanie sprzętu czas zacząć.
Przez kilka godzin machania przerzuciłem różne przynęty. Wędka wydaje się bardzo delikatna jednak doskonale spisuje się zarówno przy gumkach na mniejszych główkach i przy obrotówkach o wielkości 2 i nawet 3. Blank wygina się płynnie acz do pewnej granicy, której raczej nie przekracza, więc nie jest to typowa kluska. Łatwo operuje się przynętą, jednak długość, którą miałem do testowania jest troszkę za krótka do łowienia z brzegu. Wagowo zakres przynęt jakimi operowałem wahał się od 0,9 g do 10 g. O ile przynętami, o wadze 0,9 g do tak powiedzmy 3 - 4 gramów ciężko rzucić daleko, o tyle ważące powyżej 4 g przynęty lecą bezproblemowo i oferują łowienie na dłuższym dystansie. Wiadomo, że w tych trudnych warunkach pogodowych krótsze loty małych przynęt mogły też być spowodowane użyciem plecionki zamiast żyłki - plecionka ma większe tarcie o przelotki i dość szybko mała przynęta wytraca prędkość w locie, a zatem i zasięg.